Krzysztof Potaczała
Aktualizacja:
Do tragedii doszło między WZW Jawor a Werlasem, w okolicy starego koryta Sanu.
Sternik jachtu Aleksander Ś. miał w organizmie 1,7 promila alkoholu.
Niewykluczone, że wcześniej alkohol pił również Andrzej K. To można ustalić dopiero po wyłowieniu ciała i przeprowadzeniu sekcji.
- Odnalezienie mężczyzny nie będzie łatwe - mówi Artur Tworek, wiceprezes WOPR. - W miejscu, w którym utonął, jest ponad 40 m głębokości. To jakby szukać igły w stogu siana.
Dzisiaj płetwonurkowie ze straży pożarnej w Sanoku kolejny raz spenetrują dno jeziora.
- Głębokość nie pozwala na długie przebywanie płetwonurków w wodzie - tłumaczy asp. sztab. Franciszek Lasek z PSP w Sanoku. - Opuścimy kamerę na dno i metr po metrze będziemy je sprawdzać. Jeśli na monitorze pojawi się ciało, nasi ludzie zsuną się po linie w dół i wyciągniemy topielca.
Prokuratura Rejonowa w Lesku postawiła Aleksandrowi Ś. zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci oraz narażenia na utratę życia innych osób (pozostałych członków załogi). Sternikowi grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.
Andrzej K. mógłby przeżyć, gdyby miał kamizelkę ratunkową. Jednak sternik o to nie zadbał. Dwa tygodnie wcześniej na Zalewie Solińskim uratowano mężczyznę, który pijany pływał żaglówką, również bez kamizelki ratunkowej.
Czytaj treści premium w Nowinach24 Plus
Nielimitowany dostęp do wszystkich treści, bez inwazyjnych reklam.