10-latek w Leżajsku wpadł do studni. Kierownik budowy winny

Do wypadku doszło 16 października ubiegłego roku na ul. Studziennej w Leżajsku.

10-letni Bartuś podczas spaceru z psem wpadł do głębokiej na 24 metry studni, na rozkopanej, modernizowanej miejskiej drodze. Chłopiec cudem przeżył. Wyciągnęli go strażacy.
Z roztrzaskanymi piętami i złamaną nogą trafił do Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie.

- Syn przeszedł już trzy operacje. Ostatnią w grudniu. Konieczna była rekonstrukcja pięt - mówi pani Marta, mama Bartka. - Dziecko jest już po rehabilitacji. Chodzi, ale jeszcze nogi go pobolewają. I po wysiłku, ale też podczas siedzenia. Zwłaszcza prawa, w której złamana była kość piszczelowa, dlatego wybieramy się do lekarza, żeby zbadał, czy na pewno wszystko jest w porządku. Niepokoją mnie te dolegliwości.

Oględziny na miejscu wypadku wskazały, że studnia była przykryta jedynie prowizorycznie znakiem drogowym.

Pisaliśmy, że Sławomir K., kierownik budowy, który usłyszał zarzut nieumyślnego narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, nie przyznawał się do winy.

- Dopiero w sądzie na rozprawie okazał skruchę, przeprosił Bartka - mówi pani Marta, która dodaje, że zamierzają się starać o odszkodowanie za wypadek syna, ale także o dożywotnią rentę dla niego. - Mówiąc szczerze, wyrok nie jest dla mnie zadowalający. Myślałam, że będzie surowszy.

Marzena Ossolińska - Plęs, rzecznik Sądu Okręgowego w Rzeszowie odczytuje nam wyrok sądu: - Oskarżony został skazany na karę 5 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 2 lata. Ma ponieść też koszty sądowe. Wyrok jest prawomocny.

ZOBACZ TEŻ: 10-latek wpadł do 24-metrowej studni