Wiśniewski: - To mniejszość przedstawiała Opole jako czarną dziurę

Artur  Janowski
Artur Janowski
Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola.
Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola. Sławomir Mielnik (O)
- Pokazaliśmy, że mniejszość ma swój interes, ale on jest w kolizji nie tylko interesem miasta, ale również województwa - przekonuje Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola.

Mniejszość niemiecka szkodzi rozwojowi Opola - takie stanowisko pojawiło się na konferencji, którą zorganizowano w urzędzie miasta. Nie obawia się pan, że stawianie sprawy w ten sposób, to igranie z ogniem, który poparzy nas wszystkich?

Nie widzę takiego niebezpieczeństwa. Myśmy nie mówili o naszych odczuciach, ale o konkretnych faktach. Było stanowisko mniejszości niemieckiej w sprawie powiększenia Opola, były uchwały, które przygotowali działacze mniejszości. Przypomnieliśmy także próbę odwołania mojej osoby z funkcji przewodniczącego Aglomeracji Opolskiej, co również inspirowali politycy mniejszości. My pokazaliśmy tylko, że mniejszość ma swój interes, ale on jest w kolizji nie tylko interesem miasta, ale również województwa. Jeszcze raz chciałbym przypomnieć, że istotą naszego planu jest nie tylko wzmocnienie Opole, ale również poprzez to wzmocnienie całego regionu. Przecież wszyscy zgadzamy się z tym, że im silniejsze jest Opole, tym silniejsze jest województwo. Dziś ci politycy sami się zdefiniowali jako przeciwnicy rozwoju Opola, a tym samym również całego regionu. Chciałbym jeszcze coś mocno zaznaczyć: w ostatnich latach sporo zrobiliśmy dla mniejszości niemieckiej. Przecież duża część nowych miejsc pracy powstaje dla tych osób, które kiedyś wyemigrowały z Opola do Niemiec czy Holandii. To jest sprawa, z którą mniejszość niemiecka sobie kompletnie nie radziła. Nie boję się także tego, że nazywając rzeczy po imieniu utracę niemieckich inwestorów. Dla nich liczy się wartość działki, sprawna obsługa i ulgi podatkowe. To, że mamy w regionie mniejszość niemiecką, nie jest i nie było dla nich kluczowe.

W środę do ratusza wpłynęła uchwała, której autorzy chcą zatrzymania procesu powiększania miasta i nie mają nic wspólnego z mniejszością niemiecką. Trudno więc mówić, że to tylko mniejszość jest na „nie”.
To też byli politycy, bo przecież nie jest tajemnicą, że w proces zbierania podpisów włączyła się partia Razem, a np. pani Anna Bronder miała startować z komitetu Tomasza Garbowskiego. Ale akurat samą uchwałę przyjmuję jako coś pozytywnego w dyskusji, jaka obecnie toczy się w mieście. Ta uchwała pokazuje, że dyskusja w Opolu jest szczera, że nie jest w żaden sposób zabroniona w odróżnieniu od tego, co się dzieje w gminach.

Uniwersytet Opolski przeprowadził badanie m.in. wśród mieszkańców sołectw i jego wynik różni się od tego, co pokazały konsultacje. Jest pan tym zaskoczony?
Absolutnie nie, bo potwierdzają to, co słyszę na spotkaniach, które odbywam w ratuszu. Rozmawiam z sołtysami, z przedstawicielami ochotniczych straży pożarnych i działaczami sportowymi. Jest sporo grupa zwolenników przyłączenia się do Opola i te osoby wiedzą, że takie rozwiązanie to przede wszystkim korzyści. Nie ma co kryć, że Opole jest zamożniejszą gminą i tym samym skutecznie radzi sobie z problemami.

ZOBACZ WYNIKI SONDAŻU: Jakie jest realne poparcie dla poszerzenia Opola?

Mimo to wciąż spora grupa osób nie chce mieszkać w Opolu.

Owszem, ale sondaż pokazuje, że wyniki konsultacji gmin nie oddają rzeczywistości w sołectwach, z którymi chcemy się integrować. Ponad 90 procentów na „nie” to można sobie wyobrazić, ale tylko w PRL-u, bo trudno znaleźć przykłady takich wyników w jakichkolwiek innych konsultacjach, czy referendach. Potwierdziła się stara zasada: nie ważne, kto głosuje, ale ważne, kto liczy głosy. Dopiero teraz mamy niezależny i obiektywny sondaż. Nie zapominajmy o tym, że np. sołtys Brzezia Tomasz Gabor został odwołany tylko za to, że poparł projekt powiększenia Opola. Dlatego uważam, że głosy w tym sondażu powinny liczyć się podwójnie. Politycy mniejszości niemieckiej przedstawiali Opole jako czarną dziurę, która zabierze asfalt, pozamyka szkoły i zlikwiduje wszystko co dobrego. Mimo to wiele osób zdecydowało się poprzeć nasz pomysł na rozwój miasta. Dziękuje.

Z sondażu wynika, że mieszkańcy sołectw nadal boją się o przyszłość placówek oświatowych. Powinni się bać?

Złożyłem wyraźną deklarację, że żadnej szkoły i przedszkola nie zamkniemy. Wiem, że mieszkańcy sołectw oczekują lepszej komunikacji z Opolem i na pewno ją dostaną, bo nam zależy na tym, aby do centrum wjeżdżało mniej samochodów. Tak naprawdę mieszkańcy sołectw, o które się staramy, już są opolanami. W mieście pracują, tu ich dzieci się uczą. To protestujący próbują wciąż stworzyć jakąś sztuczną barierę pomiędzy miastem, a sołectwami, podczas gdy tej bariery nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska