23-letni Patryk Jaszcz z Mielca potrzebuje 30 tys. zł na rehabilitację. Tylko ona pozwala mu żyć

Barbara Jaszcza, mogłaby usiąść i płakać. Załamać się pod ciężarem wszystkich ciosów, które los serwuje jej od 23 lat. Od chwili gdy urodził się Patryk. Zamiast krzyku dziecka, usłyszała ciszę i tylko po panice położnych mogła się domyślić, że nie dzieje się nic dobrego. Usłyszała tylko tyle: - pani dziecko jest bardzo chore. Dostała wypis i skierowanie na dalsze badania. Diagnozy sypały się od każdego odwiedzonego specjalisty i każda brzmiały inaczej: mózgowe porażenie dziecięce, zaburzenia chodu, zaburzenia napięcia mięśniowego, skolioza, padaczka lekooporna, upośledzenie umysłowe, choroba refluksowa przełyku, astma oskrzelowa, bezdechy centralne i obturacyjne, torbiel pajęczynówki, skolioza. Nawet lekarze byli zdziwieni, że w jednym człowieku może skumulować się tyle chorób. Sami przyznacie, że Barbara miała pełne prawo do tego, żeby się załamać. Ale nic takiego się nie stało.

- Co by mi dało, to że siedzę i płaczę? – pyta retorycznie, bo przecież wie, że nic. – Podjęłam rękawicę i walczymy z Patrykiem – dodaje. Barbara nigdy syna nie traktowała jak chorego, wymagała od niego tak samo jak wymagała od jego dwóch starszych, zdrowych braci. Oczywiście te wymagania były dostosowane do możliwości, ale zanim poznali z Patrykiem granice do jakich mogą się posunąć, musieli zbadać teren. Okazało się na przykład, że Patryk świetnie gra w kręgle. Tak dobrze, że w 2015 roku zdobył na Igrzyskach Olimpiad Specjalnych rozgrywanych w Los Angeles trzy złote medale: w drużynie i deblu, i konkurencję indywidualną. Patryk wyjazd miał opłacony tylko jego mama poleciała do Stanów żeby go wspierać i pomagać w zdrowotnych i sportowych wzmaganiach dzięki dofinansowaniu zebranemu od ludzi, Starostwa Powiatowego,PCPR-u i Urzędowi Miejskiemu w Mielcu. Tylko ten fakt, powinien dać wam wyobrażenie jak tytaniczną walkę musieli rozegrać Barbara i Patryk.

Patryk ma dzisiaj 23 lata. Jego stan zdrowia jest coraz gorszy. W kręgle gra rzadko, tylko wtedy, gdy zdrowie mu na to pozwala. Takich dni niestety jest coraz mniej. Rośnie za to kwota, którą co miesiąc trzeba wydać na leczenie i rehabilitację. W sumie, po odliczeniu kosztów opłaty za mieszkanie, rachunki i leki, zostaje im na życie jakieś 350 złotych. Ostatnio los postanowił, wymierzyć w Barbarę kolejny cios. Ona też się rozchorowała. Ma guzy na trzustce. Też musi się leczyć. I jakby tego było mało, życie przypomniało Barbarze o byłym mężu. Mimo rozwodu mieszkali w tym samym mieszkaniu. Było ich wspólne. Po rozwodzie sąd zaznaczył, że to Barbara będzie musiała spłacić męża, jeśli postanowi sprzedaż mieszkanie. A, że żyć się tak dłużej nie dało, postanowiła je sprzedać. I teraz mieszka z Patrykiem w mieszkaniu jednego z synów. Na nowe ich nie stać. Pieniądze stanowią w ich życiu największy problem. Ona nie pracuje, bo opiekuje się Patrykiem. Patryk nie zarabia, bo nie może pracować. Powiecie, że bracia mogliby pomóc Patrykowi. I pomagają, ale oni też mają swoje rodziny na utrzymaniu.

Barbara nie prosi o dużo, chce tylko zapewnić kolejny rok leczenia Patrykowi. Potrzebuje na to 30 tys. zł. Pieniądze zbiera na portalu siepomaga.pl.

ZOBACZ TEŻ: Choroby, które można leczyć tylko za granicą. Jak pomóc małej Ali?