Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

3 liga. Damian Skakuj, były trener Stali Stalowa Wola: W tle czaiły się napięcie i chęć dogonienia Wisły Puławy [ROZMOWA]

Damian Wiśniewski
Damian Wiśniewski
Marcin Radzimowski
Damian Skakuj został zatrudniony w Stali Stalowa Wola pod koniec rundy jesiennej i został asystentem Jaromira Wieprzęcia, a więc ówczesnego pierwszego szkoleniowca “Stalówki”. Po słabym początku rundy wiosennej i zamieszaniu z odsunięciem trenera Wieprzęcia od pierwszej drużyny, przywróceniem go, zastosowaniem ultimatum i zwolnieniem, Skakuj przejął obowiązki pierwszego szkoleniowca i w dobrym stylu zakończył sezon 2021/2022. Ostatecznie Stalówka miała drugi najlepszy wynik punktowy w lidze (choć dokładnie tyle samo oczek miały będące wyżej w tabeli Chełmanka Chełm i Sokół Sieniawa), skończyła ligę na czwartym miejscu oraz dotarła do finału Regionalnego Pucharu Polski. Damian Skakuj jednak nie poprowadzi dłużej Stali, a na stanowisku trenera zastąpi go Roland Thomas. Oto, jak rundę wiosenną podsumował były już trener zielono-czarnych.

29 punktów zdobytych w 14 meczach w lidze, do tego dwie wygrane w Pucharze to chyba całkiem niezły wynik?
Przed rozpoczęciem pracy tymczasowego trenera brałbym w ciemno taki wynik. Wiadomo jednak, że bywały mecze różne, czasami wychodziliśmy z nich zwycięsko, a czasami nie, jak w starciu z Orlętami Radzyń Podlaski (Stal przegrała 3:4 – przyp. red.), kiedy straciliśmy bramkę w doliczonym czasie gry. Bilans był w miarę wyrównany, czasami przegrywaliśmy mecz, który mogliśmy wygrać, a bywało też odwrotnie. Szkoda mi meczu z Cracovią (remis 2:2 – przyp. red.), bo w nim stworzyliśmy sobie wiele sytuacji, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać i uciekły nam dwa punkty, które w ogólnym bilansie dałyby nam drugie miejsce.

Czego bardziej żałujesz, utraty drugiego miejsca czy przegranego finału w Regionalnym Pucharze Polski?
Jedno i drugie powoduje mały niedosyt, nie ukrywam tego. Chcieliśmy zająć drugie miejsce w lidze, to był nasz priorytet. Zdobycie Regionalnego Pucharu Polski także jednak było dla nas istotne, ale Wisłoka była lepszą drużyną, zwłaszcza w pierwszej połowie. Liczyłem na rzuty karne, a wiadomo, że rzuty karne to jest loteria.

A wy już raz mecz pucharowy po rzutach karnych wygraliście (z Siarką Tarnobrzeg w finale Podokręgu Stalowa Wola).
Dokładnie tak i tym razem byliśmy przygotowani na konkurs rzutów karnych i liczyłem, że uda nam się do nich dociągnąć i wyjść z tego meczu zwycięsko.

Myślisz, że można było wyciągnąć więcej z tego potencjału osobowego, który po transferach zimowych był wiosną w Stali?
Nie uważam do końca, żebyśmy mieli zawodników o małym potencjale, choć między niektórymi była duża różnica piłkarska. Brakowało nam odpowiedniego zawodnika z przodu, który zdobywałby dla nas bramki. Przesunęliśmy typowego środkowego pomocnika do przodu, Piotra Mrozińskiego i na nim opierała się nasza gra ofensywna. Brakowało nam jednak drugiego napastnika, który wziąłby na siebie ciężar zdobywania bramek. Tomek Płonka, Kacper Piechniak i nawet Szymon Grabarz nie byli w stanie pociągnąć tej gry z przodu i strzelić dużo goli, choć starali się to robić.

Jak wyglądała sytuacja przed rozpoczęciem rundy wiosennej? Wasi szefowie w klubie wymagali walki z Wisłą Puławy o awans, czy zdawali sobie sprawę z tego, że kadra jest słabsza i byłoby to bardzo trudne?
Szefowie na pewno sobie zdawali sprawę z tego, że kadra jest ciut słabsza i naszym głównym celem było, obejmując tę pracę z trenerem Wieprzęciem, dogranie tego sezonu i budowa drużyny na kolejne rozgrywki. Wygrane z końcówki rundy jesiennej spowodowały, że apetyty kibiców urosły. Zmniejszyliśmy dystans do Wisły, ale trudno było oczekiwać, by tak doświadczony zespół zaprzepaścił tę przewagę dziesięciu punktów. Byliśmy tego świadomi. Kibice chcieli, byśmy włączyli się do walki o awans, my oczywiście też, ale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że to nie jest takie łatwe. Pierwsze wiosenne mecz sprowadziły jednak wszystkich na ziemię. Dystans punktowy się powiększył.

Czy to dobra końcówka rundy jesiennej spowodowała, że słabsze wyniki na początku 2021 roku wywołały lawinę zdarzeń z odsunięciem, przywróceniem i w końcu zwolnieniem trenera Wieprzęcia?
Jestem o tym przekonany. Zwycięstwa jesienne dały nadzieję, ale wiedzieliśmy czym dysponujemy i jak dużą przewagę ma nad nami Wisła. W tle gdzieś czaiły się napięcie i chęć dogonienia Wisły Puławy. Wiedzieliśmy jednak sami, że to będzie bardzo trudne zadanie.

W trakcie zimowego okienka transferowego to sztab szkoleniowy decydował o transferach zawodników, czy przychodzili oni z czyjegoś polecenia?
W trakcie zimowych przygotowań do rundy wiosennej mieliśmy kilkunastu zawodników na testach i to my decydowaliśmy kogo chcieliśmy zatrzymać. Tacy piłkarze jak Harrison Perea Espana i Ilias El Bouh byli ściągani pod kątem gry w drugiej drużynie i ewentualnej pomocy w rozgrywkach trzeciej ligi.

Jak drużyna odbierała zamieszanie z odsuwaniem trenera Jaromira Wieprzęcia, ultimatum i w końcu zwolnieniem?
Na pewno pojawiły się niepokój i niepewność. Drużyna stała za trenerem i za wszelką cenę chciała mu pomóc. Niestety, zabrakło chyba troszkę szczęścia, skuteczności i bramek, czego konsekwencją była utrata przez trenera Wieprzęcia posady. Nie ukrywam, że to zwolnienie nie było do końca fair wobec niego.

Mentalnie jednak poradziliście sobie świetnie, o czym najlepiej świadczyła bardzo dobrych wyników po meczu z Koroną II Kielce.
Pierwszy mecz zagraliśmy z Hetmanem Zamość (Stal wygrała 5:0 – przyp. red.), a więc ligowym outsiderem i zwycięstwo nad nim dało nam troszkę pewności siebie. Uwierzyliśmy bardziej w swoje możliwości. Potem graliśmy na wyjeździe z Chełmianką Chełm (Stal wygrała 1:0 – przyp. red.), gdzie dużą zasługę w dobrym wyniku miał trener Tomasz Wietecha, który kapitalnie bronił w tym spotkaniu.

Tomasz Wietecha to jest chyba taka postać, która pomogła wam się dźwignąć, prawda? Zarówno mentalnie, jak i jakościowo na boisku.
Jestem bardzo zadowolony z jego postawy jako trenera jak i zawodnika. Cieszę się, że mogłem z nim współpracować, tak samo jak z trenerem Wieprzęciem. Na pewno będą to wspominał dobrze i mam nadzieję, że nasze drogi się jeszcze kiedyś spotkają. Tomek emanował doświadczeniem, jest ograny w wyższych ligach i ma swój autorytet. Zawsze był zaangażowany całym sercem w grę dla Stali.

Kontaktowałeś się w trakcie kolejnych meczów z Jaromirem Wieprzęciem, czy on wolał się od tego odsunąć?
Po jego odejściu nasze drogi się przecięły parę razy, ale każdy pracował już na własną rękę.

Z czego wynikała ta zadyszka pod koniec wiosny? Bardziej ze zmęczenia sezonem, czy jednak z presji osiągnięcia wyniku?
Moim zdaniem bardziej wynikało to ze zmęczenia sezonem. Każdy z zawodników jest zawodowcem i do swojej pracy podchodził profesjonalnie, nie było obawy przed żadną z drużyn. Każdy starał się realizować założenia na mecz. Były mecze wyjątkowe, jak wygrana 4:0 z Siarką Tarnobrzeg czy pokonanie Wisły Puławy na wyjeździe. W tych spotkaniach każdy z piłkarzy zagrał na 100% swoich możliwości i dał z siebie wszystko. Te zwycięstwa bardzo nas cieszyły, ale trafiały nam się również mecze słabsze, kiedy musieliśmy dzielić się punktami, lub nawet przegrywać.

Które zwycięstwo z wiosny było dla ciebie najważniejsze?
Patrząc z perspektywy całej rundy, to miałem przyjemność to na pewno wygrane 4:0 derby z Siarką Tarnobrzeg w lidze oraz wyjazdowe zwycięstwo z Wisłą Puławy (3:1 – przyp. red.) na długo pozostaną w mojej pamięci. To były nasze dwa najlepsze mecze w trakcie rundy wiosennej.

Który zawodnik twoim zdaniem zaskoczył najbardziej na plus?

Na pewno postacią, która wiedzie prym i ciągnie wyniki tej drużyny jest Piotr Mroziński. Poza nim jestem bardzo zadowolony z Maćka Wojtaka, który wchodzi w mecz bezpardonowo i bez kompleksów. Nie boi się pojedynków 1 na 1, uderzeń z dystansu i zdobył bardzo ładne bramki. W przyszłości jeszcze nie raz pokaże się z bardzo dobrej strony.

Czy twoim zdaniem stać go na grę w lepszych ligach?
Tak, to zawodnik z rocznika 2003 i myślę, że to kwestia czasu, kiedy usłyszymy o Maćku grającym w lepszej lidze.

A czy ktoś cię zaskoczył negatywnie?
Ogólnie jestem zadowolony z całej kadry, ale żałuję, że nie mogłem dać wszystkim szansy do gry. To największy minus dla mnie. To moja mała bolączka.

Czy masz żal do klubu, że pomimo dobrej gry Stali nie pozostałeś w zespole?
Do nikogo nie mam żadnych zastrzeżeń. Byłem świadomy tego, że pracowałem jako trener tymczasowy i miało to trwać tydzień-dwa-trzy, a skończyło się na prawie trzech miesięcy. Jestem zadowolony z tego, że mogłem pracować z tą drużyną i nie mam do nikogo żadnych pretensji. W stosunku do mnie pojawiła się oferta z klubu, ale nie byłem w stanie jej zaakceptować.

Wiemy, że w Stali były kłopoty z regularnym wypłacaniem pensji – czy ty wyszedłeś już “na zero” z klubem?
Wszystko jest uregulowane, klub nie ma wobec mnie żadnych zaległości.

A jak to wygląda z zawodnikami?
Poza czerwcową pensją, która będzie zapłacona około połowy lipca, raczej już wszyscy mają wyrównane wypłacenie pensji.

Czy masz już plany pracy w innym klubie, czy czekasz na rozwój sytuacji?
Nie ukrywam, że miałem parę ofert z innych klubów, ale na razie chcę trochę odpocząć i zająć się swoją szkółką piłkarską, która też zabiera mi bardzo dużo czasu. Na razie chcę troszeczkę odpocząć od takiej poważniejszej piłki.

Rozmawiał Damian Wiśniewski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 3 liga. Damian Skakuj, były trener Stali Stalowa Wola: W tle czaiły się napięcie i chęć dogonienia Wisły Puławy [ROZMOWA] - Echo Dnia Podkarpackie

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24