4 liga podkarpacka. Słabe "widowisko" na "Izo-Arenie" - bezbramkowy remis Izolatora Boguchwała z Sokołem Kolbuszowa Dolna [ZDJĘCIA]

Pierwszy kwadrans piątkowego pojedynku na „Izo-Arenie” był dosyć wyrównany choć minimalnie aktywniejszy w ofensywie wydawał się Sokół. Nie przekładało się to jednak na jakieś klarowne sytuacje gości. Nie można jednak też powiedzieć, by miejscowi byli jakoś głęboko cofnięci, ale zaskoczyć Piechotę próbowali jedynie strzałami zza pola karnego, które albo były za lekkie, albo niecelne.

Goście starali się grać wysokim pressingiem, ale nawet gry przynosiło im to spodziewany efekt, to nie potrafili potem odpowiednio takiej sytuacji wykorzystać, by znaleźć się w czystej sytuacji w polu karnym Dybskiego.

Pierwsza połowa na pewno, delikatnie mówiąc, nie porwała i wszyscy zgromadzeni dość mocno się wynudzili, bo piłkarze nie zapewnili im spodziewanych emocji. Bezbramkowy remis był na pewno wynikiem sprawiedliwym, a spotkanie było niestety dość kiepskim widowiskiem.

W drużynie gości nie można odmówić zaangażowania Adrianowi Nowakowi czy Krzysztofowi Szymańskiemu, ale brakowało dokładności i chyba czasami pomysłu na właściwe skonstruowanie akcji.

Druga połowa mogła znakomicie zacząć się dla miejscowych – prawą stroną dynamicznie ruszył Michał Worosz, zagrał w pole karne, a tam do piłki dopadł Lucjan Frydrych, który był bardzo blisko szczęścia, ale jednak piłka po jego strzale trafiła w poprzeczkę.

Z biegiem czasu jednak obraz gry zaczął przypominać to, co można było oglądać w pierwszych 45 minutach jednak w grze obu zespołów było coraz więcej nerwowości. Brakowało natomiast dokładności i cały czas żadna z drużyn nie potrafiła realnie zagrozić bramce rywala. Goście nie podchodzili już tak wysoko, a mecz zaczął bardziej przypominać taką wymianę ciosów choć, posługując się terminologią bokserską, żadna z drużyn nie mogła sobie poradzić z gardą przeciwnika.

W 85. minucie zakotłowało się pod bramką miejscowych – Szymański zagrał górną piłkę wzdłuż bramki Dybskiego zdołał do niej dojść Aab, ale jego uderzenie głową było nieprecyzyjne i piłka najpierw odbiła się od ziemi, a potem przeszła nad bramką Izolatora. W odpowiedzi uderzał Przemysław Nalepka, ale jego strzał również przeszedł nad bramką rywala.
Ostatecznie skończyło się podziałem punktów, a mecz porywającym widowiskiem nie był.

- Na pewno ciężko się to dzisiaj oglądało – przyznał po meczu trener „Izolacji” Bartosz Zołotar. – Gra była szarpana, taka właściwie kopanina. Mogliśmy my coś strzelić, ale oni też, więc ten punkt trzeba na pewno szanować. Zagraliśmy słabo, nie ma się co czarować… Ciężko coś powiedzieć na gorąco po takim spotkaniu. Może to granie w piątek nam nie służy – zakończył z uśmiechem.
Warto również dodać, że w piątek na „Izo-Arenie” padł jeden z dwóch wyników, które Izolator w tym sezonie notuje – do tej pory jednak bezbramkowe remisy padały w meczach wyjazdowych.

- No cóż, musimy teraz w najbliższym meczu wyjazdowym wygrać 4:2 czyli tak, jak do tej pory u siebie, żeby bilans się zgadzał

– śmiał się Bartosz Zołotar.

Izolator: Dybski – Worosz, Kasprzyk ż, K. Wilk ż, T. Nalepka, Cach, P. Nalepka, J. Wilk ż (69 Walas), Bogacz, Domino (75 Żurawski), Frydrych (77 Kusy). Trener Bartosz Zołotar.

Sokół: Piechota – Kmiotek ż (68 Szczurek), Aab, Mazurek (62 Miśko), Szymański, Pałys-Rydzik, Ilnystkyi, Bożek (81 Skubiński), Tetlak, Nowak ż (62 Cyganowski), Stec. Trener Sebastian Ryguła.

Sędziował Pająk (Mielec). Widzów ok. 100.