Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

40 lat walki o kawałek drogi

Grzegorz Michalski
Spory sąsiedzie nie są niczym nadzwyczajnym. Opór w walce o miedzę potrafi na lata, a nawet dziesięciolecia, skłócić dotychczas dobrze współżyjące w sąsiedztwie rodziny. Nie inaczej jest w przypadku rodzin, których temat podejmujemy dzisiaj. Wszystko rozpoczęło się jeszcze w 1972 roku i trwa do chwili obecnej. Ilość dokumentów, wizyt geodetów czy spraw toczących się w sądach trudno zliczyć. Wszystko dla kilkuset centymetrów gruntu. Nawet, mimo dobrej intencji jednej ze stron, nie widać końca sporu.

W czasach minionego ustroju władza socjalistyczna wymogła na swoich terytorialnych oddziałach scalanie gruntów. Nie inaczej był w gminie Osiek Jasielski. Scalanie gruntów po kilku miesiącach stało się faktem. Droga, która przebiegała obok posesji Stanisława Sochy została zmniejszona z 6 do 4 metrów. - Do tego nie ma co wracać, takie były wtedy rządy - wspomina mieszkaniec Mrukowej. W kilka lat po tym, za płotem pana Stanisława zaczęły piętrzyć się problemy. Sąsiad przystąpił do walki o pas gruntu. Chodzi o niespełna stumetrowy odcinek drogi.

Malownicza miejscowość u podnóża Beskidu Niskiego jest bardzo zadbana. Dzięki wprawnym gospodarzom udało się pokryć asfaltem nawet najkrótsze ulice na terenie Mrukowej.

40 lat po błocie

Na spornej drodze do zeszłego roku nie było nawet stabilnego podłoża. - Jeździliśmy przez 40 lat po błocie. Narobiły się już takie dziury, że trzeba było je zasypać - wspomina Socha. Co gorsze, powodem braku nawierzchni z asfaltu wcale nie jest opieszałość władz gminy.

- Już dawno zebranie wiejskie zatwierdziło pieniądze na zrobienie tej drogi. Ale co zrobić, jak nie ma przeprowadzonej do końca własności - tłumaczy Marian Borys, sołtys wsi. I dodaje, że władze gminy dobrze znają sprawę.

- Cały czas na tej drodze trwa spór. Chodzi o jej szerokość - wyjaśnia Borys. Zdaniem Sochy, sprawa jest tym bardziej ciekawa, że już przed laty geodeta wymierzył dokładnie granice. - Przesunąłem się jakieś 1,2 metra od swojej granicy. Nie chciałem stawiać płotu w granicy, oddałem to pod drogę, bo wiedziałem, że jest tutaj bardzo wąsko - przyznaje mieszkaniec Mrukowej.

Sąd za sądem

Na gruncie w 2011 roku pojawił się biegły geodeta. Ustalił granice, które były zgodne ze stanem faktycznym i mapami, które były dostępne jeszcze w PRL-u. Jednak decyzja urzędnika nie zadowoliła sąsiadów pana Stanisława. Odwołali się. Sąd jednak nie miał wątpliwości i potwierdził to, co Socha wiedział od lat. - Sąsiad wychodził 1,5 metra poza swoją granicę - wyjaśnia. Sprawa się na tym jednak nie zakończyła. Na sporym gruncie sąsiedzi pana Stanisława postawili płot. - Mówiłem im, jak dobry sąsiad, żeby nie stawiali go tak blisko drogi, bo to nie jest ich grunt. Mówiłem, że tym sposobem utrudniają dojście do kompromisu, do tego, by powstała tu droga asfaltowa. Nikt nie chciał mnie słuchać - wspomina Socha.

Płot stoi nielegalnie?

Jak się okazało, płot został postawiony w granicach pasa drogowego. - Po kilku miesiącach od budowy otrzymałem pismo wskazujące na to, że sąsiad jest zagrodzony w drodze 1,5 metra. Sąd chciał doprowadzić do ugody - nie ukrywa Stanisław. Mimo napływających z każdej strony propozycji kompromisu, sąsiedzi Stanisława Sochy nie zdecydowali się na niego. Sprawa po raz kolejny trafiła do sądu. Tym razem z postępowania wyłączony jest jednak Socha. W sądzie walczą dwie strony - gmina Osiek Jasielski - właściciel drogi, i rodzina, która wybudowała ogrodzenie.

- Wyszli do sądu z wnioskiem o zasiedzenie tego terenu, gdzie postawili płot. Argumentują to podobno tym, że przed wieloma laty stał w tym miejscu płot - tłumaczy Socha. Sprawa toczy się od kilku miesięcy. Koszty ponosi nie tylko rodzina, która wniosła o zasiedzenie, ale także budżet gminy.

- Za te ich walki w sądzie płacimy my wszyscy. Nie rozumiem ich postępowania - wzrusza ramionami Socha.

Jeden tak, drugi inaczej

Gospodarz wsi zastanawia się jeszcze nad jedną sprawą. Na gruncie było już około 20 geodetów. - Jeden geodeta mierzy, potem przychodzi kolejny i podaje inną granicę. Czemu taka się dzieje? - zastanawia się sołtys. Socha dodaje, że problem jest nie tylko w braku asfaltu na sporym odcinku. - Mam garaż, który jest ocieplany. Nie mogę tam wjechać samochodem, bo potem nie wyjadę. Kiedy sąsiad jeszcze nie zagrodził swojej posesji, nie było takiego problemu - wspomina. I powtarza, że nie jest dla nikogo złośliwy. - Dokąd to możne ciągnąć. Chyba, aż sąsiadowi pieniędzy na sądy braknie. Ja też wiecznie żył nie będę, chciałbym w końcu to wyprostować. To ciągnie się już drugie pokolenie - podsumowuje Stanisaław Socha.

O sprawę chcieliśmy zapytać sąsiada pana Stanisława. Jednak mimo prób nie udało nawiązać się z nim kontaktu. Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24