Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

50 lat razem, 8 dzieci, 21 wnucząt i dwie prawnuczki. Wielopokoleniowa rodzina z Trzcinicy zawsze trzyma się razem

Iwona Adamek
Iwona Adamek
Zofia i Bogusław wzięli ślub 19 grudnia 1970 roku wzięli ślub.
Zofia i Bogusław wzięli ślub 19 grudnia 1970 roku wzięli ślub. Archiwum rodzinne
Pani Zofia zawsze chciała mieć dużą rodzinę. I tak się stało – ośmioro dzieci, 21 wnucząt i dwie prawnuczki. Przyszłego męża Bogusława poznała, gdy miała 16 lat. Kilka tygodni temu minęła ich 50. rocznica ślubu. W kościele w Przysiekach odnowili śluby małżeńskie, ponownie przyrzekając sobie miłość, wierność i uczciwość.

Mitrutowie mieszkają w Trzcinicy, tuż za granicą z Jasłem, za rzeką Ropą. W domu, który wspólnie wybudowali na działce od ojca pani Zofii. W 2010 roku, jak wielu innych mieszkańców Jasła i innych wsi w powiecie, ich dom zalała wielka woda. Wpływała i wypływała, aż po piętro. Wszystko było zniszczone. Cały dorobek życia. Generalny remont był nieodzowny. Mitrutom pomogły dzieci. Bo dzieci, to siła tej rodziny…

Starszy o 6 lat Bogusław poprosił Zofię o rękę

Zofia przyszłego męża poznała na stacji kolejowej w Jaśle. Ona jeździła na praktyki do ciastkarni przy Słowackiego w Jaśle, on był młodym funkcjonariuszem na posterunku kolejowym. Ale zaiskrzyło w przychodni, u lekarza. Zofia miała problemy z nogą, potrzebowała pilnej konsultacji u lekarza. Bogusław też czekał na wizytę, ale pozwolił, by pierwsza weszła do gabinetu. Potem, gdy znów spotkali się na stacji, Zofia była już śmielsza. Zagadnęła Bogusia z troską, co się stało z jego twarzą. Okazało się, że niedawno miał wypadek motocyklowy i stąd obrażenia na twarzy.

- Coraz częściej rozmawialiśmy na stacji, widywaliśmy się niemal codziennie. To był 1967 rok. Wiadomo, jakie to czasy były. Ale Boguś był śmiały, zaczął przychodzić do mnie do domu. Tatuś się zgodził, żebyśmy się spotykali, mimo że Boguś jest starszy ode mnie o 6 lat. Po 2 latach poprosił mnie o rękę i 19 grudnia 1970 roku wzięliśmy ślub

– wspomina pani Zofia.

Dramaty scalały rodzinę Mitrutów

Już w następnym roku rodzina Mitrutów się powiększyła. We wrześniu przyszła na świat Asia, najstarsza córka.

- Z jednej strony byliśmy bardzo szczęśliwi, bo urodziło nam się dziecko. Z drugiej nieszczęście i kłopoty, mąż miał wypadek w pracy. Mieliśmy sporo problemów, nieprzyjemności, ale daliśmy sobie z tym radę

– opowiada 68-latka.

Zofia pracowała chwilę w Jaśle, potem zajęła się gospodarstwem – chowali krowy, świnie, kozy. Mąż z posterunku kolejowego przeszedł do komendy w Jaśle, potem do Biecza, gdzie pracował do emerytury. Dla Zofii głównym zadaniem, celem i pracą zawsze były dzieci i rodzina.

Na świat kolejno przychodzili Marzenka, Darek, Krzyś i Grześ. I znów dramat w rodzinie. Pani Zofia straciła dziecko, które nosiła pod sercem.

- To było już po połowie ciąży, wszystko było dobrze, czułam ruchy. Zachorowałam jednak na grypę i straciłam dziecko

– mówi łamiącym głosem.

Choć dramatyczne przeżycie związane z utratą dziecka pozostawiło z pani Zofii ogromny ból, kobieta urodziła Basię. Po Basi przyszła na świat Natalka. I znów kolejny cios.

- Natalka urodziła się chora – z zespołem Downa i poważną wadą serca. Jeździliśmy z nią do Prokocimia, pojawiła się szansa zoperowania serca, ale od lekarza usłyszeliśmy, że córka wcześniej czy później i tak umrze, a jak będzie żyła, to czeka nas ciężka praca. To był straszny cios usłyszeć takie słowa. ale my nie poddawaliśmy się. Wszyscy bardzo ja kochaliśmy i wierzyliśmy, że będzie dobrze

– mówi pani Zofia.

Niestety, stało się tak, jak powiedział lekarz. Natalka zmarła. Zachorowała na zapalenie płuc, trafiła do szpitala, ale tam nie byli jej w stanie pomóc. Dziewczynka miała tylko 7 miesięcy… Dziś miałaby 32 lata. Rodzina była w rozpaczy, ale jak podkreśla pani Zofia, trzymali się razem. I przetrwali kolejną burzę.

- Zawsze mieliśmy dobrych sąsiadów, na których mogliśmy liczyć, zwłaszcza w tych ciężkich dla nas czasach. Pomagali, jak mogli. Pocieszali, wspierali. Za co jestem i będę dozgonnie wdzięczna

– mówi Zofia Mitrut.

I dodaje, że zawsze wierzyła w Opatrzność Bożą, która stawiała na jej drodze dobrych ludzi. Dobrzy rodzice, którzy pomagali również wybudować małżonkom dom, dobre rodzeństwo, które stawiało się, gdy była potrzeba, dobrzy sąsiedzi.

- Zawsze byłam i jestem głębokiej wiary. Wierzyłam i wiedziałam, że gdy rodzi się kolejne dziecko, Pan Bóg daje bochenek chleba

– mówi z uśmiechem pani Zofia.

I choć lekarze stanowczo odradzali kobiecie kolejnych porodów, tłumacząc, że może być różnie, Zofia urodziła zdrową Justynkę. Po Justynce, gdy kobieta miała 44 lata, na świat przyszła Dorotka – najmłodsza córka Mitrutów. Dziś ma 24 lata.

W rodzinie siła, w rodzinie moc

Zofia Mitrut mówi wprost: może komuś to się wydawało dziwne, że pomimo utraty dwójki dzieci, ja decydowałam się na kolejne, ale ja zawsze chciałam mieć dużą rodzinę. Sama pochodzę z licznej. W rodzinie siła, jesteśmy silni sobą. Pomagamy sobie, wspieramy się. Dziś dzieci, gdy tylko jest potrzebna pomoc, są na posterunku. Odwdzięczają się za trud wychowania. I to jest wielka radość i szczęście.

W każde święta, urodziny, imieniny dom Mitrutów jest pełen ludzi. Gwar, ruch, śmiech. Stół wigilijny jest bardzo duży, bo musi się zmieścić ośmioro dzieci z małżonkami, 21 wnucząt i ich rodzin oraz dwie prawnuczki.
Ale po kolei. Najstarsza Asia i jej mąż Piotr mają czworo dzieci: Damian - 27 lat , Adrian - 25 lat ( Adrian ma 4-letnią córkę Nadię) i 22-letnie bliźniaczki - Angelika i Gabriela. Marzena ma dwoje dzieci – Klaudia - 27 lat (ma córkę Gabrielę – 8 miesięcy) i Paweł - 19 lat. Dariuszowi i jego żonie Anetcie urodziły się dwie córki: Paulina (20 lat) i Patrycja (15 lat). Krzysztof i Beata Mitrut mają Zuzannę ( 8 lat) i Jakuba ( 3 lata). U Grzegorza i Anny jest troje dzieci – Karo -l 13 lat Aleksandra - 10 lat i Kinga - 4 lata. Basia ma czworo dzieci: Kacper - 13 lat, Sebastian - 11 lat, Natalia - 5 lat, Alan - 3 lata. Justyna i jej mąż Radosław mają troje dzieci: Igor - 10 lat, Ksawery - 8 lat i Maksymilian - 7 lat. Dorota i jej mąż Kacper są świeżymi rodzicami, mają 4-miesięczną córkę Anię.

Dziś Zofia i Bogusław są na emeryturze. Największą radością ich życia są oczywiście wnuki i prawnuki. Pan Bogusław z dumą wymienia ich imiona i wiek, choć trzeba przyznać, wymaga to mocnego skupienia, by się nie pomylić. W końcu to 21 wnucząt – 11 wnuków i 10 wnuczek, oraz 2 prawnuczki.

- Teraz dziewczyny prowadzą

– śmieje się pan Bogusław.

Dla Mitrutów, choćby nie wiem co się stało, zawsze na pierwszym miejscu jest rodzina. A ich rodzina ma bardzo silne więzy – wszyscy mieszkają w pobliżu rodziców. Tylko Justyna się wyłamała i z najbliższymi wyjechała do Szkocji. Regularnie przyjeżdża do rodzinnego domu, bo jakże by inaczej. Rodzice też odwiedzają córkę w Edynburgu, ale zawsze z utęsknieniem czekają na powrót do Trzcinicy.

- Piękne, duże miasto, ale to nie dla mnie. Starych drzew się nie przesadza. Nie znam języka, a to wielki problem, brakowało mi tam kościoła. Na odwiedziny – tak, żeby zamieszkać – nie ma mowy

– twierdzi pani Zofia.

Nie poddawać się, wspierać i wybaczać

Mitrutowie pytani, co trzeba zrobić, żeby przeżyć razem 50 lat, zgodnie mówią, że w małżeństwie tak jak i w życiu - raz na wozie, raz pod wozem. Najważniejsze to nie poddawać się, jak pojawiają się problemy wspierać, a kiedy trzeba – wybaczać.

- Najpiękniejsze momenty w naszym życiu, to czas, gdy na świecie pojawiały się kolejne dzieci. I choć ludzie obserwując nas różnie mówili, że mamy za dużo dzieci, że nie damy rady, to z czasem i oni zobaczyli, że wszystko się da pogodzić. Dzieci zawsze były zadbane, staraliśmy się im zapewnić wszystko, co było potrzebne. Gdy podrosły, starsze zajmowały się młodszymi, pomagały w gospodarstwie

– opowiada pani Zofia.

To właśnie dzieci, w dowód miłości i podziękowania dla rodziców, zamówiły mszę w kościele w Przysiekach, podczas której małżonkowie końcem grudnia ub. roku odnowili przysięgę małżeńską.

- To była niespodzianka, nie mieliśmy pojęcia o niczym. Skromna uroczystość, staliśmy w ławce, trzymając się za ręce i powtarzając te same słowa, które przed ołtarzem wypowiedzieliśmy 50 lat temu

– mówi wzruszona pani Zofia.

Zofia i Bogusław wzięli ślub 19 grudnia 1970 roku wzięli ślub.

50 lat razem, 8 dzieci, 21 wnucząt i dwie prawnuczki. Wielop...

Potem wszyscy spotkali się w domu, na przyjęciu zorganizowanym przez dzieci, gdzie wszyscy wspólnie świętowali złote gody rodziców. Bo rodzina jest najważniejsza.


ZOBACZ TAKŻE: Jasło z drona

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto