59-letni Bogdan ciężko choruje. Nie może pracować. Koledzy: Nie pozwólmy mu stracić dachu nad głową

- W 1997 zdiagnozowano u mnie cukrzycę insulinozależną, ale moja choroba w niczym do tej pory mi nie przeszkadzała. Żyłem i pracowałem jak każdy normalny człowiek – opowiada Bogdan Grzesiak. - W 2008 roku przyjąłem się pracy jako kurier DHL i tam, na działalności gospodarczej, zarobkowałem przez wszystkie te lata.

Niestety, od dwóch lat choroba pana Bogdana coraz mocniej daje o sobie znać i coraz częściej jest na zwolnieniu chorobowym.

- Miałem podejrzenie udaru, potem zabiegi laserowe na oczy, a w tej chwili zaczęły się problemy z nogą tzw. "stopa cukrzycowa" w której mam już martwicę i grozi mi jej amputacja – dopowiada pan Bogdan. - Ze względu na bardzo szybko rozwijające się powikłania cukrzycowe załamała się moja sytuacja finansowa.

Sytuacja jest o tyle trudna, że na dzień dzisiejszy pana Bogdana nie stać na płacenie rat kredytu hipotecznego.

- Windykatorzy pukają już do moich drzwi i żądają natychmiastowej spłaty należności. Za 30 dni sprawa trafi do sądu i mogę stracić dom – urywa głos pan Bogdan.

Pan Bogdan mieszka z żoną, córką i 11 -letnią wnuczką.

- Najboleśniejszy dla mnie jest fakt, że może przez to ucierpieć moja niepełnosprawna wnuczka, która cierpi na autyzm, padaczkę lekooporną i atypowy zespół Retta. Wiąże się to z dużymi kosztami leków i turnusów rehabilitacyjnych. Jedyne co mogę jej zapewnić - to właśnie bezpieczny dom.

Pan Bogdan jest zrozpaczony. Dla ratowania tymczasowo sytuacji pan Bogdan sprzedał już swoje najcenniejsze rzeczy. -

A w akcie desperacji musiałem również sprzedać swoją obrączkę ślubną, którą miałem od 1984 roku – dodaje pan Bogdan. - Niestety, to nie rozwiązało problemów, w których się znalazłem.

Na portalu zrzutka.pl trwa właśnie zbiórka pieniędzy pod hasłem:
Nie pozwólmy kurierowi stracić dachu nad głową!

Do końca zostało jeszcze ponad 20 dni. Pan Bogdan potrzebuje 180 tys. złotych. Obecnie zbiórkę wsparło około 300 osób na kwotę około 16 000 złotych.

W pomoc zaangażowała się mnóstwo osób m.in. mieszkańcy Dobieszyna i znajomi z pracy pana Bogdana.

- Bogdan jest dobrym człowiekiem, zawsze pomocny i nigdy nie bał się pracy. Teraz on potrzebuje naszej pomocy. Pomóżmy mu! - napisała do naszej redakcji jedna z koleżanek pana Bogdana.

– Dla mnie i mojej rodziny to jest być albo nie być - mówi pan Bogdan.