Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

6 lat więzienia za śmiertelny cios w serce 25-latka

Ewa Gorczyca
Marian M. odpowiadał z wolnej stopy. Sąd po ogłoszeniu wyroku zdecydował o jego aresztowaniu.
Marian M. odpowiadał z wolnej stopy. Sąd po ogłoszeniu wyroku zdecydował o jego aresztowaniu. Tomasz Jefimow
Sprawa śmierci 25-letniego Mateusza S. z Haczowa od początku wywoływała kontrowersje. Krośnieński sąd zastosował nadzwyczajnej złagodzenie kary wobec oskarżonego 64-latka

Same fakty z 28 października 2012 r. nie budziły wątpliwości. Marian M. przyznał się, że to on ugodził śmiertelnie nożem znajomego 25-latka, gdy ten wybił szybę w oknie jego domu i próbował dostać się do środka. Ale podczas procesu okoliczności zdarzenia całkiem odmiennie zinterpretowały prokuratura i pełnomocnik rodziny ofiary oraz sam oskarżony i jego adwokat. Oskarżyciele utrzymywali, że było to zabójstwo z premedytacją. Linia obrony oparła się na przekonaniu, iż Marian M. działał w obronie koniecznej i powinien zostać uniewinniony.

Wcześniej razem pili

Sąd przeprowadził dokładne postępowanie dowodowe. Jak się okazało, sprawa miała początek kilkanaście dni wcześniej. Marian M. sprzedał wtedy kosiarkę, żeby oddać długi znajomym. Spotkał się z nimi przed sklepem, postawił wódkę, jako rekompensatę za zwłokę.

W gronie tym znalazł się 25-letni Mateusz S., który we wsi miał opinię konfliktowego i agresywnego. Obaj mężczyźni znali się, czasem też razem pili, choć z racji sporej różnicy wieku obracali się raczej w innym towarzystwie. Upojony alkoholem Marian M. zasnął na ławce. Wtedy to Mateusz miał go okraść, zabierając resztę pieniędzy i klucze do domu. 64-latek mieszkał chwilowo sam, bo żona odbywała karę więzienia. Zamka jednak nie wymienił, bo - jak twierdził - nie miał pieniędzy.

Marian M. przez całe śledztwo skrzętnie ukrywał, że w dniu, w którym zginął 25-latek, obaj pili razem alkohol. Mateusz S. przyszedł do niego przed południem ze znajomym. Potem poszli na mecz na miejscowym stadionie. Świadkowie zeznali, że stali obok siebie, pili wino. W pewnym momencie mieli na spółkę wypalić papierosa. Jednak Mateusz S. nie oddał Marianowi M. przeznaczonej dla niego połówki. Wtedy ten poczuł się urażony i wyszedł.

Ostrze dosięgło serca

Po powrocie do domu M. zrobił sobie kolację. Wiedział, że Mateusz S. do niego przyjdzie, bo ten go o tym uprzedził. Jednak nie chciał tej wizyty. Gdy zapadł zmierzch, pogasił światła, wyłączył telewizor. Drzwi zamknął na haczyk od środka, żeby nieproszony gość nie mógł otworzyć ich zabranym wcześniej kluczem.

Mateusz S. pojawił się z winem i kawą. Wołał, żeby mu otworzyć, to się razem napiją. Kręcił kluczem w zamku, ale haczyk trzymał. Wtedy zaczął w nie kopać, szarpać klamkę i wulgarnie wyzywać gospodarza.

Marian M. nie odzywał się. W pewnym momencie z pokoju dobiegł brzęk rozbijanej szyby. Mateusz S. włożył do środka rękę, próbował odsunąć zasłonę. Marian M. widział postać za oknem. Chwycił duży kuchenny nóż i bez ostrzeżenia zadał cios przez wybity otwór. Uderzenie było bardzo silne. Ostrze uszkodziło żebra i dosięgło serca. Mateusz S. upadł na podwórku.

- Oskarżony z całą pewnością miał święte prawo bronić miru domowego - podkreślał dzisiaj sędzia Artur Lipiński, przedstawiając ustne motywy orzeczenia. - Nikt nie może wejść do cudzego domu, jeśli właściciel tego nie chce. Jednak w tej sytuacji ewidentnie doszło do przekroczenia granic obrony koniecznej.

Sąd argumentował, że oskarżony użył noża, podczas gdy Mateusz S. nie miał przy sobie żadnego niebezpiecznego narzędzia.

- Miał kawę, wino i klucze - mówił sędzia. - Jakie zagrożenie mógł więc czuć oskarżony?

Nadzwyczajne złagodzenie kary

Sąd uznał, że Marian M., uderzając nożem w klatkę piersiową 25-latka, miał świadomość, że cios może być śmiertelny - czyli działał z zamiarem ewentualnym, ale nie było w tym premedytacji (tak jak sugerował prokurator). Nie zrobił jednak nic, by odstraszyć intruza. Sąd przyjął, że oskarżony działał w ramach obrony koniecznej, ale też zaznaczył, że zasłanianie się strachem przed Mateuszem S. było celową linią obrony przyjętą przez Mariana M. Dlatego nie odstąpił od wymierzenia kary za zabójstwo, ale zastosował nadzwyczajne jej złagodzenie. Skazał Mariana M. na 6 lat więzienia. Orzekł też po 10 tys. zł nawiązki dla matki i siostry oskarżonego.

Prokuratora nie było przy ogłaszaniu wyroku. Bliscy Mateusza S. mówią, że nie zgadzają się z nadzwyczajnym złagodzeniem kary.

- Nikt normalny nie bierze noża, żeby kogoś odstraszyć - mówi brat ofiary.

Rodzina chce odwołać się od wyroku.

- Niech każdy sobie sam odpowie we własnym sumieniu, czy sześć lat za życie ludzkie to jest wystarczające? - pytają. - Mateusz nie miał najlepszej opinii, ale był młody, miał jeszcze czas się zmienić, wyjść na dobrego człowieka. Nie dostał tej szansy.

- Mam żal, bo oceniono go jeszcze przed procesem, zrobiono z niego włamywacza - dodaje matka.
Obrońca Marina M. zapowiada apelację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24