MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Adam Krzysztoń, starosta łańcucki: gdybym nie miał kasku, to dziś pewnie byśmy nie rozmawiali

Józef Lonczak
Adam Krzysztoń, starosta łańcucki. W czwartek, gdy rowerem jechał do pracy, wjechał w niego kierowca. Sprawca wypadku zbiegł z miejsca zdarzenia.
Adam Krzysztoń, starosta łańcucki. W czwartek, gdy rowerem jechał do pracy, wjechał w niego kierowca. Sprawca wypadku zbiegł z miejsca zdarzenia. Krzysztof Kapica
- Syn, który był na miejscu wypadku, a także policjanci uświadomili mi, że gdyby nie kask na mojej głowie, mogłoby dojść do tragedii - mówi Nowinom Adam Krzysztoń, starosta łańcucki, który przebywa w szpitalu po potrąceniu go przez samochód. Do wypadku doszło w czwartek rano, kiedy jechał rowerem do pracy do Łańcuta. Sprawca wypadku uciekł.

- Jak pan się czuje?
- Jestem jeszcze dosyć słaby. Leżę w szpitalu, leki, badania… Dzięki środkom przeciwbólowym życie staje się znośniejsze. Lekarze, pielęgniarki i cały personel - wszyscy są tu bardzo mili.

- Jechał pan do pracy do Łańcuta rowerem. Potrącił pana samochód, którego kierowca uciekł z miejsca wypadku, a pana w stanie poważnym przewieziono do szpitala?
- Dopiero to wszystko powoli do mnie dociera. Gdyby nie kask rowerowy, w którym zawsze jeżdżę, to pewnie dziś byśmy nie rozmawiali.

- Często jeździ pan do pracy rowerem?
- Sporo jeżdżę rowerem, to fakt. Ale do pracy częściej używam samochodu, bo wiadomo, garnitur i oficjalne spotkania, dalsze wyjazdy…

- Ale akurat w miniony czwartek wsiadł pan na rower i ruszył do starostwa?
- Była ładna pogoda, akurat w sam raz na rower. W planach nie było żadnych spotkań „na szczycie”. Postanowiłem pojechać rowerem i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby nie brać kasku, bo to nie daleko. Założyłem kask i ruszyłem w drogę. Dobrze się jechało.

- Aż do tego dramatycznego momentu, gdy został pan potrącony?

- Odzyskałem przytomność, gdy usłyszałem głos żony. Byłem już w karetce do szpitala. Nawet nie wiem, jak to się stało.

Dopiero syn, który był potem na miejscu wypadku, a także policjanci uświadomili mi, że gdyby nie kask na mojej głowie, mogłoby dojść do tragedii.

- Jako zapalony rowerzysta apelował pan do wszystkich rowerzystów, aby zawsze jeździli w kasku. Wystąpił pan też z apelem do posłów, aby przegłosowali ustawowy obowiązek jeżdżenia w kasku.
- Dzień po moim wypadku do szpitala trafił rowerzysta ze złamaną podstawą czaszki, niestety jechał bez kasku. Uważam, że obowiązek jazdy w kasku, choć może nieco uciążliwy, powinien dotyczyć nie tylko rowerzystów, ale także jeżdżących na hulajnogach. Nadal będę o to zabiegał. Mam też nadzieję, że również to, co mnie spotkało, przyczyni się do szybszego uchwalenia obowiązku jazdy w kasku na rowerach i hulajnogach, bo te ostatnie są jeszcze bardziej niebezpieczne od rowerów.


Wypadki drogowe. Pierwsza pomoc

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24