Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera KNF, czyli wstrząsowy stress test polskiego państwa

Witold Głowacki
Leszek Czarnecki
Leszek Czarnecki Fot. Tomasz Holod / Polskapresse
Takiej afery jeszcze w Polsce nie było. Szef najważniejszej instytucji nadzoru finansowego został nagrany podczas negocjacji z właścicielem dwóch pogrążonych w kłopotach banków. Obiecywał miliarderowi przychylność, prosił o zatrudnienie wskazanego prawnika, miał również oczekiwać 40 mln zł wynagrodzenia dla niego.

Afera dotyczy szefa najważniejszej w świecie polskiej bankowości instytucji, czyli Komisji Nadzoru Finansowego i jednego z najbogatszych Polaków - Leszka Czarneckiego. Mowa jest o 40 milionowej propozycji korupcyjnej. W tle pojawiają się w niej nazwiska szefów Narodowego Banku Polskiego i Bankowego Funduszu Gwarancyjnego oraz kolejnego z czołówki listy najbogatszych Polaków.

Komisja Nadzoru Finansowego od czasu do czasu przeprowadza tzw. stress testy polskich banków, w których sprawdzana jest ich odporność na potencjalne zawirowania na rynkach finansowych i inne sytuacje kryzysowe. Tym razem wszystko wskazuje jednak na to, że jej szef zafundował autorski stress test całemu polskiemu państwu.

Miliarder Leszek Czarnecki zdołał nagrać swoją bardzo szczególną rozmowę z byłym już szefem Komisji Nadzoru Finansowego. Rozmowa miała miejsce pod koniec marca, w gabinecie szefa KNF, który zresztą nie omieszkał poinformować Czarneckiego, że w jego gabinecie zainstalowano urządzenia zagłuszające podsłuchy i utrudniające działanie sprzętu nagrywającego. Czarnecki miał zaś przezornie zaopatrzyć się w kamerę ukrytą w długopisie i dwa dyktafony. Sprzęt zagłuszający częściowo zadziałał - kamera i jeden z dyktafonów nie spełniły swego zadania. Drugi dyktafon zdołał jednak nagrać ponad godzinną rozmowę. Stenogram, nagranie audio rozmowy i całą sprawę ujawniła we wtorek „Gazeta Wyborcza”. W opublikowanej wersji obszernego stenogramu brakuje kilku fragmentów - według Czarneckiego i jego pełnomocnika Romana Giertycha są objęte tajemnicą bankową.

Rozmowa z Chrzanowskim dotyczy sytuacji należących do Czarneckiego Getin Noble Banku i Idea Banku. A banki mają gigantyczne kłopoty. Ze względu na zaangażowanie w sprzedaż obligacji GetBacku i ogromne kwoty strat wynikających z niespłacanych kredytów (w tym również tych walutowych), których udzielały, ich akcje wciąż tanieją. Czarnecki w rozmowie sam przyznaje, że walczy o „przetrwanie banków”. Z kolei szef KNF wielokrotnie przekracza w rozmowie granice dopuszczalne w relacjach z właścicielem banku. Opowiada barwnie i ze szczegółami o planie „przejęcia jego banków za symboliczną złotówkę” przez państwo. Plan ma według Chrzanowskiego szczególnie mocno forsować Zdzisław Sokal, najpierw przedstawiciel prezydenta w KNF, a następnie szef Bankowego Funduszu Gwarancyjnego - który, przypomnijmy, jest instytucją, w której gestii leży uruchomienie przymusowej restrukturyzacji niewypłacalnego banku. W pierwszej części rozmowy Chrzanowski rysuje nad Czarneckim i jego bankami same czarne chmury. W kolejnej przechodzi do rzeczy. Dość nieoczekiwanie - jak na mroczną z punktu widzenia Czarneckiego wizję, którą zdążył roztoczyć - stwierdza, że „Też widzę, gdzieś są jakieś synergie. Bank można popchnąć.”

Leszek Czarnecki
Leszek Czarnecki Fot. Tomasz Holod / Polskapresse

Stenogram rozmowy opublikowanej przez „Gazetę Wyborczą” nie pozostawia wątpliwości, że Marek Chrzanowski proponuje następnie Czarneckiemu zatrudnienie wskazanego przez siebie prawnika Grzegorza Kowalczyka. Wręcza miliarderowi wizytówkę prawnika. Sugeruje wynagrodzenie „powiązane z wynikiem banku”. W jakiej wysokości? Tu pozostaje nam relacja miliardera. Czarnecki twierdzi, że Chrzanowski pokazał mu kartkę, na której napisane było po prostu „1 proc.”. W odniesieniu do szacunkowej rynkowej wartości banków Czarneckiego po udanej restrukturyzacji oznaczałoby to kwotę około 40 milionów złotych.

Po tej rozmowie Czarnecki i Chrzanowski rozstają się tylko na moment. Czeka ich kolejne „spotkanie na szczycie” - w pobliskiej (niemal vis-a-vis) siedzibie Narodowego Banku Polskiego mają umówioną wspólną rozmowę z prezesem NBP Adamem Glapińskim. Tej rozmowy Czarnecki już nie nagrał. W rozmowie z „Wyborczą” stwierdził jedynie, że Glapiński „przyjął ich życzliwie”. Przypominamy, że wszystko ma miejsce 28 marca.
Następnie mija pół roku. Nazwy banków Czarneckiego regularnie powracają w mediach w kontekście afery GetBack, ceny ich akcji wciąż spadają. Wreszcie - pod koniec października - „Dziennik Gazeta Prawna” podaje, że KNF zamierza wpisać Idea Bank na listę ostrzeżeń publicznych. Dla banku to w zasadzie wyrok śmierci.

W ostatni wtorek, gdy ukazał się materiał „Wyborczej”, Chrzanowski był w Singapurze. Przerwał ten wyjazd i wrócił do Polski. Jeszcze w drodze twierdził, że „nie rozważa rezygnacji”, ale po powrocie podał się do dymisji. Bez przeszkód wszedł jednak do swojego gabinetu, w którym spędził kilka godzin. Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego rozpoczęli przeszukiwanie pomieszczenia dopiero następnego dnia.

Również w dniu publikacji „GW” wypowiedział się publicznie Grzegorz Kowalczyk - radca prawny z Częstochowy. Stwierdził, że nie miał dotąd pojęcia o rozmowie Chrzanowskiego z Czarneckim, przyznał, że jako wieloletni prawnik rodziny żony szefa KNF rzeczywiście go zna oraz sugerował, że czuje się urażony posłużeniem się jego nazwiskiem w rozmowie z miliarderem. Podkreślał również, że nie zna się na restrukturyzacjach banków.

Dalej mamy całą serię zagadek. Błyskawicznie wyszło na jaw, że Kowalczyk dziwnym trafem zasiada od kilku miesięcy w radzie nadzorczej innego banku. Chodzi o Plus Bank należący do Zygmunta Solorza-Żaka. Nie wiadomo, co zadecydowało o tej nominacji. Nie wiadomo, czy poprzedzał ją jakiś kontakt Chrzanowskiego z Solorzem-Żakiem czy jego ludźmi. W kolejnej rozmowie z „Wyborczą” Kowalczyk zaręczał, że nie zawdzięcza tej posady Chrzanowskiemu. Zupełnie co innego powiedział jednak rzecznik Polsatu i Plus Banku Tomasz Matwiejczuk. - W celu zapewnienia pełnej transparentności działań banku właściciel, jak i przedstawiciele Rady Nadzorczej wyrazili pełną chęć i gotowość do współpracy z urzędem, jakim jest Komisja Nadzoru Finansowego, w tym między innymi poprzez wyznaczenie przez KNF swojego przedstawiciela w Radzie Nadzorczej banku. Przewodniczący KNF rekomendował pana Grzegorza Kowalczyka. Pan Grzegorz Kowalczyk został powołany w skład Rady Nadzorczej banku w końcu lipca bieżącego roku po wygaśnięciu kadencji poprzedniej rady - mówił Matwiejczuk.

To nie koniec znaków zapytania. Nie wiemy, czy Chrzanowski zarysował w rozmowie z Czarneckim realną strategię polskiego państwa wobec banków miliardera - czyli rzeczywisty plan przejęcia ich za „symboliczną złotówkę”. Nie wiemy, czy przedstawił zgodnie z faktami rolę Andrzeja Sokala, czyli najpierw przedstawiciela prezydenta w KNF, a następnie szefa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, nie wiemy również, czy ściśle zreferował postawę szefa NBP Adama Glapińskiego (przedstawiał go jako swego i Czarneckiego cichego sojusznika). Być może przede wszystkim próbował tworzyć atmosferę dogodną do złożenia propozycji korupcyjnej. Nie jest też jednak wykluczone, że przedstawił całą sprawę mniej lub bardziej ściśle. To, jak było naprawdę, to jedno z kluczowych pytań całej afery. „Przejęcie banków za symboliczną złotówkę” mogłoby być bowiem albo celem „spisku” KNF i BGF wymierzonego w banki Czarneckiego (co byłoby zupełnym skandalem), albo też potencjalnym skutkiem procedury przymusowej restrukturyzacji, którą może uruchomić BFG wobec banków, które utraciły zdolność do normalnego funkcjonowania. W odpowiedzi mogłaby pomóc obiektywna i bezstronna analiza sytuacji banków Czarneckiego - patrząc na to, co dzieje się z ich akcjami przez cały rok, nie można wykluczyć, że rzeczywiście znalazły się na krawędzi upadku.

Nie wiemy też jednak, dlaczego prokurator generalny, czyli Zbigniew Ziobro, nie zdążył zareagować na złożone przez reprezentującego Czarneckiego mecenasa Romana Giertycha zawiadomienie o przestępstwie - i zarazem całej sprawie. Giertych złożył je w biurze Prokuratora Generalnego 7 listopada, czyli w zeszłą środę. Skierowanie takiego zawiadomienia bezpośrednio do prokuratora generalnego to jak najbardziej właściwa droga, gdy chodzi o 40-milionową propozycję korupcyjną i o szefa tak ważnej instytucji jak KNF. Znamy jednak jak dotąd jedynie nazwisko sekretarz prokuratora generalnego, która przyjęła zawiadomienia. I nie mamy żadnej przekonującej odpowiedzi, dlaczego natychmiast nie ogłoszono alarmu obejmującego np. premiera, szefów służb, NBP czy BGF.

Ogłoszenie takiego alarmu nastąpiło dopiero po publikacji „Gazety Wyborczej”, czyli we wtorek. To wtedy premier Mateusz Morawiecki wymusił dymisję Chrzanowskiego, a następnie odbyło się jego spotkanie z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą, ministrem koordynatorem służb specjalnych Mariuszem Kamińskim oraz szefami służb.

Teoretycznie nie wiemy również, dlaczego Czarnecki i jego adwokat zajęli się sprawą dopiero teraz, choć rozmowa miała miejsce w marcu. Zarówno złożenie zawiadomień do prokuratury, jak i ujawnienie sprawy „Gazecie Wyborczej” miało miejsce ponad pół roku po spotkaniu Giertych Czarnecki.
Skąd ten szczególny timing - możemy się jedynie domyślać. Otóż o tym, że KNF planuje wpisać Idea Bank na listę ostrzeżeń publicznych, było wiadomo od ponad dwóch tygodni - i to publicznie. Pisał o tym „Dziennik Gazeta Prawna”. Główną przyczyną decyzji KNF było szczególne zaangażowanie Idea Banku w sprzedaż - zdaniem wielu ekspertów tzw agresywną - obligacji GetBack. Komisja uprzedziła o swej decyzji bank - by zdążył przygotować na to klientów i inwestorów. Prawdopodobnie bank mógł nawet zostać poinformowany z wyprzedzeniem o dokładnej dacie wydania ostrzeżenia. Nie, nie chodzi o żaden przeciek - tylko o elementarne środki bezpieczeństwa, wpisanie na listę ostrzeżeń legalnie działającego banku to w Polsce ewenement - dotąd zdarzało się to głównie należącym do banków biurom maklerskim, które złamały reguły dobrych praktyk w obrocie pieniędzmi klientów. Nagłe i nieoczekiwane pojawienie się na liście instytucji bankowej uznawanej dotąd za solidną i bezpieczną, potencjalnie może grozić kryzysem niebezpiecznym dla całego systemu bankowego, w rodzaju szturmu klientów na bankomaty i oddziały banku.

Leszek Czarnecki, ujawniając „Gazecie Wyborczej” swoje nagranie z marca, niemal na pewno wiedział więc, że robi to tuż przed spodziewanym ogłoszeniem decyzji KNF w sprawie Idea Bank i zarazem w momencie, w którym klamka już zapadła. W dodatku 9 listopada posłowie uchwalają poprawkę do ustawy Prawo Bankowe, opisującą procedurę uruchamiania przymusowej restrukturyzacji banku. W jej myśl wystarczy samo niebezpieczeństwo obniżenia sumy funduszy własnych poniżej niezbędnego poziomu, aby Komisja Nadzoru Finansowego mogła podjąć decyzję administracyjną o przejęciu jednego banku przez inny bank. Do Sejmu poprawka trafiła 7 listopada. Dokładnie w dniu, w którym Giertych złożył zawiadomienia w MS.

Bankowy thriller z Chrzanowskim i Czarneckim w rolach głównych wydaje się wielowątkową historią z bardzo hermetycznego świata pełną podwójnych znaczeń i pułapek. Zarazem jednak zdaje się nam mówić coś bardzo niepokojącego o mechanizmach funkcjonujących na styku państwa i wielkiego biznesu. W samym centrum afery znalazła się instytucja nadzorująca cały polski system finansowych. Nie wiemy jeszcze, jakie będą dokładne koszty afery - jak wpłynie ona choćby na wiarygodność Polski w oczach inwestorów, rynków finansowych czy agencji ratingowych. Już teraz jest jednak jasne, że szkody będą trudne do naprawienia. Natychmiast posypały się porównania afery KNF z aferą Rywina. Oby ostateczne ustalenia w tej sprawie nie okazały się równie nieostre i poszlakowe, jak w wypadku tamtej afery sprzed 16 lat.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Afera KNF, czyli wstrząsowy stress test polskiego państwa - Portal i.pl

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24