Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aktorzy z Soniny: Nasze granie to modlitwa

Alina Bosak
Misterium to nie jest zwykła sztuka. Za każdym razem odczuwa się coś niepowtarzalnego.
Misterium to nie jest zwykła sztuka. Za każdym razem odczuwa się coś niepowtarzalnego. Bartosz Frydrych
Jezus był milicjantem. Maria Magdalena pracuje w szkolnej stołówce, a Kajfasz to pierwszy strażak Soniny. W Misterium Męki Pańskiej gra około 40 osób, niektórzy po kilka ról.

Teatr Ludowy z Soniny rozstawiał scenografię przez cały dzień.

- U nas w wiosce jest łatwiej. Misterium Męki Pańskiej przedstawiamy na trawie. Całą scenografię, krzyże, wystarczy wbić kołkami do ziemi, a tu beton i szkło. Trochę się przeraziłem, kiedy przyszedłem zobaczyć to miejsce po raz pierwszy - przyznaje Roman Skomra, twórca sonińskiego teatru, i zatacza ręką w kierunku murów nowoczesnego centrum nanotechnologii Uniwersytetu Rzeszowskiego.

Tworzą naturalny amfiteatr. Teraz betonowe schody zamieniły się w zbocza Golgoty, wzdłuż muru płynie Jordan, a w dole, na wprost widowni, ustawiony został wieczernik, ogrójec, siedziba arcykapłanów, dom Piłata i słup do biczowania. Całą scenografię malował Adam Hepnar, kronikarz teatru.

- Nie wbiliśmy w uniwersytet ani jednego gwoździa. Pokombinowaliśmy i wszystko się trzyma - cieszą się artyści. Trochę zmarzli podczas prób, więc jeszcze gorąca herbata, po proziaku z białym serkiem i można się przebierać.

Oczy mokną

Już w ciągu dnia wiatr zganiał ludzi z ulic i pchał do ciepłych kafejek. Wieczorem zrobiło się naprawdę zimno. I kto nie ubrał ciepłej kurtki, nie wziął czapki i rękawiczek - trochę żałował. - Nie wiedziałam, że to będzie pod gołym niebem - utyskiwała kobieta, koło "60“, ubrana w jasną kurtkę. Usiadła jednak na krzesełku i potem nie pisnęła już ani słówka. Dopiero, kiedy Jezus umierał, poleciały jej łzy.

- Patrzę na widzów i wiem, że to ich wciąż porusza - kiwa głową Roman Skomra. - Męki, jakim poddawano Jezusa, droga krzyżowa i ukrzyżowanie. Wszyscy to znamy, a za każdym razem człowiek przeżywa. Nasz teatr ma 18 lat i pierwszym przedstawieniem było "Wesele sonińskie", potem "Poprawiny", "Jasełka" i dopiero 8 lat temu po raz pierwszy Misterium Męki Pańskiej. Nazwałem je "Przez chrzest", bo zaczyna się sceną chrztu w Jordanie. Zanim siadłem do pisania, często podczas spacerów spoglądałem na górkę w Soninie i myślałem, że trzeba coś na niej wystawić.

Roman jest inżynierem rolnictwa, bo tak rodzice pokierowali jego edukacją. Był nauczycielem, urzędnikiem. Ale już w szkole średniej pani profesor od polskiego mówiła, że na studiach aktorskich powinien wylądować.

Nie posłuchał, ale artystyczna dusza szukała pola do popisu. Więc pisał piosenki, recytował wiersze i od zawsze przygotowywał program na dożynki. Kiedy więc powiedział ludziom, że robi w Soninie teatr, wiedzieli, że coś z tego będzie.

Trafił mi się Piotr

- Jest nas tu paru zapaleńców, którzy są w teatrze od początku, jak ja i moja żona - uśmiecha się Ignacy Hadław, który gra świętego Piotra. - Ja się zapieram. Kogut pieje. Nie bardzo wyszedłem na tej roli. Po prostu zdradziłem pana Jezusa.

Ignacy był krawcem. Dlatego, kiedy trzeba było uszyć kostiumy, siadł do maszyny. Żona zresztą też i inni musieli jeszcze im pomagać, bo czasu było mało. W misterium gra około 40 osób, niektórzy po kilka ról.

- Żeby ich ubrać, 300 metrów materiału poszło - mówi Ignacy. - Misterium to coś innego niż czytanie ewangelii w kościele. Są dodatkowe sceny z życia Jezusa. Opowiedziane prostym językiem. Kiedy w 2006 roku pierwszy raz wystawialiśmy "Pasję“ w Soninie, przyszło z 800 osób. Padał deszcz, a oni stali pod parasolami i słuchali.

- Przez zwarcie padła nam elektryka, ale uratowały nas pochodnie. Przy nich graliśmy - wspomina Tadeusz Kaszyca, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Soninie. Trzeba głowę zadzierać, by spojrzeć mu w oczy. Wysoki, postawny, nadaje się do ról przywódców, jakie mu przydzielono.

- Trochę niewdzięczne - Kajfasz, Herod - przyznaje strażak. Jest emerytowanym nauczycielem, kiedyś pracował w technikum mechanizacji rolnictwa w Łańcucie. - Misterium to nie jest zwykła sztuka. Za każdym razem odczuwa się coś niepowtarzalnego.

- Jesteśmy amatorami, prostymi ludźmi - uważa Roman Skomra. - Ale dajemy z siebie wszystko.

- Misterium sonińskie jest oparte na literaturze, na tekstach misteriów już opublikowanych, na przekazach ewangelicznych, ale także na doświadczeniach autora scenariusza, pana Skomry i wspomnieniach dotyczących tego, jak ten okres był na wsi przeżywany - mówi Andrzej Łobaza, dyrektor Centrum Kultury Gminy Łańcut. - Pełne przedstawienie trwa 2,5 godz. Zespół bardzo się angażuje, przeżywa każdą inscenizację i każda jest inna. Są wprowadzane drobne modyfikacje, zmieniają się aktorzy. Rolę Jezusa gra już drugi aktor. Podobnie Piłata.

Ewa Drewniak, nauczycielka, która opracowała muzykę do misterium i prowadzi w Soninie chór, uważa, że nikt do przedstawienia nie trafił przypadkowo: - W nich jest wrażliwość, jakaś tęsknota. Nie każdemu chciałoby się poświęcić tyle czasu, zostawiać co chwilę rodzinę, wyjeżdżać na występy.

Tato nie jest zdrajcą

Najstarszą aktorką jest Adela Krzan. Ma 80 lat.

- To moja siostra - zdradza twórca teatru. - A gra też mój wnuczek Kuba Bratek, uczeń I klasy, no i wnuczka też występuje.

Wnuczka Paulina stoi z koleżankami. Wszystkie z podstawówki - Justyna, Wiktoria i Klaudia. Zanim Pan Jezus zostanie skazany, zagrają dzieci, które wybiegły mu na spotkanie.

- Jak się tu gra, pojawia się dużo myśli. Pan Jezus tak ogromnie cierpi. Potem człowiek chce być lepszy - mówi Wiktoria.

- Ja będę grał diabła. I będę bił Judasza - mojego tatę - oświadcza z boku Błażej Szpunar i uprzedza. - Do taty ta rola w ogóle nie pasuje. On jest przeciwieństwem Judasza. Nikogo by nie zdradził.

- Krzysiek gra bardzo dobrze. Jego starszy syn Albert też występuje - chwali tatę Błażeja Maria Magdalena, czyli Sabina Bobowska. Ona na co dzień pracuje w szkolnej stołówce: - Ale zawsze lubiłam śpiewać, występować na scenie. Misterium jest dla mnie dużym przeżyciem. Myślę, że i dla innych aktorów. Ta muzyka, słowa i jeszcze czas Wielkiego Postu sprawiają, że przenosimy się w czasie. Jesteśmy tam, obok Niego. Ludzie na widowni płaczą. My czasem też.

Boso Jego śladami

Przez cztery lata rolę Jezusa grał Aleksander Szul, ale miał wypadek na motorze, połamał obojczyk. Nie da już rady wisieć na krzyżu. Gra teraz apostoła, żołnierza. A Jezusem został Aleksander Międlar.

- Chrystusem - poprawia Aleksander, emerytowany policjant, a także milicjant, który nawet za PRL-u chodził do kościoła i od 24 lat codziennie rozważa Pismo Święte. - Kiedy pan Skomra zaproponował mi tę rolę, powiedziałem, że chyba się nie nadaję, że jestem za mało uduchowiony, ale mnie przekonał.

Podczas misterium wisi na krzyżu prawie nagi.

- Nie czuję zimna - mówi. - W poniedziałek kończę 69 lat. W domu było nas ośmioro. Wychowywaliśmy się w bardzo ciężkich warunkach. Mama zawsze powtarzała: "Olek, trwaj przy Bogu". Wiem, że Bóg daje mi radość życia. To, że mogę grać Chrystusa, jest dla mnie zaszczytem. Może nieudolnie, ale wszystko z siebie daję. I myślę, że nie sztuka zagrać rolę, całym życiem trzeba świadczyć o Chrystusie.

Za chwilę trzeba wyjść na plac przed uniwersytetem. Poprzedni "Jezus" zakłada apostolską szatę, na głowie mota arafatkę. Bose stopy wsuwa w proste sandały. - Na zewnątrz zimno? Wiem. Ciepło było chyba tylko raz. Ale to nie jest normalne granie, tylko modlitwa. Zawsze wychodzę do misterium w jakiejś intencji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24