Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alarm bombowy w Sanoku. Ktoś zastrasza adwokata

Dorota Mękarska
Sanok, ul. Mickiewicza, tuż po godz. 19. Już wiadomo, że tajemniczy pakunek był tylko upozorowany na ładunek wybuchowy.
Sanok, ul. Mickiewicza, tuż po godz. 19. Już wiadomo, że tajemniczy pakunek był tylko upozorowany na ładunek wybuchowy. Fot. Dorota Mękarska
Natychmiastowa ewakuacja szkoły, banku, zamknięcie ulic, tak wyglądał wieczór w Sanoku. Chodzi o adwokata, na którego dom w ubiegłym roku zorganizowano zamach bombowy. Zginął wówczas jego ojciec.

- Na ul. Mickiewicza jest bomba - takie zgłoszenie przyjęła wczoraj sanocka policja.

Sanok, godz. 16. Oficer dyżurny policji odbiera zgłoszenie o tajemniczym pakunku.

- Dzwonił mieszkaniec powiatu sanockiego. To osoba znana policji i wiarygodna, dlatego zawiadomienie potraktowaliśmy bardzo poważnie - zapewnia Anna Zdziebko, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Sanoku.

Bez paniki

Kilka minut po godz. 16 przed kancelarie adwokacką na ul. Mickiewicza zjeżdżają policja, straż, służby gazowe i energetyczne. O ewentualnym zagrożeniu wybuchem wie już burmistrz i prokurator. Blokada ruchu na ulicach i chodnikach. Rozpoczyna się ewakuacja - mieszkańców pobliskich domów, klientów i pracowników Podkarpackiego Banku Spółdzielczego.

- Musieliśmy ewakuować około 30 pracowników i klientów. Wszystko odbyło się jednak bardzo spokojnie, bez paniki. Na koniec zabezpieczyliśmy serwerownię - wyjaśnia Lesław Wojtas, prezes PBS w Sanoku.

Okazuje się, że w pobliskim II LO nie ma już młodzieży, ale trwają tam wywiadówki, na których jest około 400 rodziców.

- Tego się naprawdę nie spodziewałem, że przyjdę na wywiadówkę i trzeba będzie się ewakuować z powodu alarmu bombowego - mówi zdenerwowany mężczyzna, tuż po opuszczeniu szkoły.

Mieszkańcy bez zbędnych tłumaczeń godzą się na opuszczenie domów.

- Problem mieliśmy tylko ze 90-letnią panią, która nie miała sił opuścić mieszkania, ale poradziliśmy sobie - twierdzi Wojciech Blecharczyk, burmistrz Sanoka.
Dwa wybuchy

Tren wokół kancelarii jest dobrze zabezpieczony. Mieszkańcy, którzy gromadzą się w pobliżu, ścigają się w domysłach.

- Ten adwokat zalazł komuś za skórę - nie ma wątpliwości młody mężczyzna. - To nie są żarty, przecież w ubiegłym roku zabili mu ojca - dodaje stojącą obok kobieta.

Przyjeżdża grupa rozpoznania minersko - pirotechnicznego z Rzeszowa. Pirotechnik w ochronnym ubraniu kilka razy wchodzi do zagrożonego budynku. Po godz. 19, w krótkich odstępach czasu, rozlegają się dwa wybuchy. Tajemniczy pakunek zostaje unieszkodliwiony. Co w nim było, okaże się po oględzinach. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że paczka była upozorowana na ładunek wybuchowy.

- Nie ma żadnych przesłanek, które by wskazywały, że ten incydent ma związek z zamachem bombowym z ubiegłego roku roku - twierdzi Zdziebko.

Przypomnijmy, 7 marca 2008 roku bomba wybuchła w Wielopolu po Zagórzem przed domem adwokata. Jego 83-letni ojciec zmarł w wyniku odniesionych ran. Mężczyzna podniósł wiadro, które stało na podjeździe. Ruch spowodował wybuch ładunku.

Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24