Alarm bombowy w Sanoku wywołało pudełko ze śmieciami

W środę około o godz. 16. adwokat, jak utrzymuje policja, zawiadomił ją, że w kamienicy przy ul. Mickiewicza, gdzie mieści się jego kancelaria, leży niezidentyfikowana paczka.

Adwokat twierdzi jednak, że to nie on zaalarmował policję.

- Reklamówka była położona tuż przy wejściu, a kancelaria mieści się na II piętrze. Ja nawet nie zwróciłem na nią uwagi. Ponoć leżała tam od kilku dni. Stąd zapewne wzięło się podejrzenie, że może to być coś niebezpiecznego - wyjaśnia mecenas.

Policja podjęła decyzję o ewakuacji mieszkańców kamienicy i sąsiednich budynków.

- To była wyłącznie decyzja policji. Ja nie kojarzę tego zdarzenia z tym, co się stało w zeszłym roku. Słyszałem, że do podobnych alarmów doszło też w innych miejscach Sanoka - dodaje adwokat.

- Ani miejsce, ani to, kto nas powiadamia, nie determinuje naszych działań. Gdyby informowała nas osoba anonimowa, też byśmy tak samo postępowali, bo procedura jest jasna - wyjaśnia Paweł Międlar z Komendy Wojewódzkiej Policji.

Policja w środę sprawdzała trzy obiekty w Sanoku pod kątem ładunków wybuchowych, również pod Kauflandem i dworcem. Grupa Rozpoznania Minersko - Pirotechnicznego z Rzeszowa nic podejrzanego nie znalazła. Dwie ostatnie akcje były jednak wynikiem ostrzeżenia, że na jednym z dworców kolejowych w Polsce znajduje się bomba. Takie samo doniesienie dotyczyło sklepów Netto i Kaufland. Natomiast w kamienicy przy ul. Mickiewicza w reklamówce znajdowało się pudełko owinięte czarną folią. W środku były… śmieci.

- Teraz będziemy sprawdzać czy ktoś zostawił pakunek przez pomyłkę, czy też chciał wywołać lęk - dodaje Międlar.