Ale byłaby sensacja. Siarka miała na widelcu lidera ze Stargardu Szczecińskiego. Dała sobie wydrzeć wygraną w ostatnich sekundach

- Nie idzie nam, ale nie puszczamy głów. Rozegraliśmy fatalny mecz KK, ale drużyna z Warszawy pokazała, że w Stargardzie można wygrać i my tam też nie pojedziemy na wycieczkę – przekonywał dwa dni przed meczem Jakub Stanios.

Jak się okazało nie były to puste słowa rozgrywającego Siarki. Tarnobrzeska drużyna miała ogromną szansę na dopadnięcie lidera i przeżycie być może najpiękniejszych chwil w tym sezonie.

Już pierwsza kwarta pokazała, że nasz zespół nie żartuje i ma smaki na sprawienie niespodzianki. Gospodarze mocniej zwarli szyki w II odsłonie, ale po dużej przerwie siarkowcy zaczęli grać jak z nut i wydawało się, że nic ich nie zatrzyma. Dwa rzuty zza łuku Staniosa i jeden z w wykonaniu Piotra Niedźwiedzkiego dały gościom po 30. Minutach 12 punktów zaliczki przed ostatnią ćwiartką. Niemało, ale okazało się, że nie dość dużo.

Jeszcze na początku IV kwarty trafił Stanios, ale zaczęły się schody. 2.42 sek przed końcem kwarty było jeszcze dobrze (72:66), jednak minutę przed syreną był już remis (72:72) i doszło do wojny nerwów. Ze strony tarnobrzeżan próby za 3 Staniosa i Czyżnielewskiego okazały się niecelne. Miejscowym do sukcesu wystarczył ledwie jeden wolny Pabiana.

Spójnia Stargard Szczeciński – Siarka Tarnobrzeg 74:73 (19:24, 20:16, 14:25, 21:8)
Siarka: Sewioł 0, Niedźwiedzki 13 (3x3, 4 str.), Stanios 17 (3x3, 4 as., 3 prz.), Długosz 18, Nowicki 10 (1x3) oraz Gazarkiewicz 8 (7 zb.), Czyżnielewski 7 (4 str.), Pabianek 0, Rypiński 7. Trener Arkadiusz Papka.