Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksander Fredro ma w Bieszczadach kamień

Małgorzata Froń
Pomnik z nową tablicą pamiątkową otwarto 7 sierpnia. Uroczystość uświetnił m.in. spektakl wystawiony przez najstarszy amatorski teatr w Polsce, przemyskie "Fredreum”, który przedstawił komedię "Pierwsza Lepsza czyli nauka zbawienia”.
Pomnik z nową tablicą pamiątkową otwarto 7 sierpnia. Uroczystość uświetnił m.in. spektakl wystawiony przez najstarszy amatorski teatr w Polsce, przemyskie "Fredreum”, który przedstawił komedię "Pierwsza Lepsza czyli nauka zbawienia”. Piotr Wierzbicki
Rozmowa z Piotrem Wierzbickim, rzecznikiem Stowarzyszenia Natchnieni Bieszczadem w Cisnej.

[obrazek1] Nz. Piotr Wierzbicki- Pomówmy o Fredrze w Bieszczadach, zapomnianych kopalniach i inicjatywie kilku ludzi. Skąd wziął się Fredro, jego kopalnie i jego głaz?

- Aleksander Fredro w Bieszczadach był od zawsze, szczególnie wokolicach Cisnej, gdyż w przeszłości były to włości fredrowskie. Oczywiście zdawaliśmy sobie z tego sprawę, nie było jeszcze tylko impulsu, aby Fredro wyszedł na pierwszy plan.

- I wtedy pojawiły się sztolnie?

- Nie, początkowo był teatr. Pomysł, aby Fredro zaistniał u nas poprzez swoją spuściznę, która przetrwała tak zwane prawa własności. Później pojawiły się sztolnie i działalność Fredry spoza literatury. Początkowo traktowaliśmy to jako hobbystyczne wyzwanie realizowane w tak zwanym międzyczasie. Poszukiwaliśmy zapisów, map, informacji, które potwierdziłyby nie tyle istnienie sztolni żelaza, o których było już od dawna wiadomo, ale ich położenie.

- I co, znaleźliście te sztolnie?

- Pomogła nam w tym rzeka i zmienność bieszczadzkiej natury. Osuwisko odsłoniło wejście do sztolni, która była wykuta w zboczu brzegu Solinki, ok. 70 m od mostku kolejki wąskotorowej. Według miejscowej tradycji, sztolnia miała kilka kilometrów długości. Tutaj właśnie Jacek Fredro, ojciec komediopisarza pozyskiwał miejscowe złoża rudy żelaza do swojej huty żelaza, którą zbudował na tych ziemiach na początku XIX w. Rudę tę przerabiał na wyroby użytkowe jak piece żeliwne, ogrodzenia nagrobków i narzędzia rolnicze.

W okolicy Cisnej Fredro posiadał jeszcze trzy sztolnie, jedną z nich odkryliśmy dzięki Jurkowi Sojce, byłemu leśniczemu z Roztok. Znajduje się ona w okolicy Lisznej, na stokach Małego Jasła. Jeszcze w 1962 r. leśniczy wchodził pod ziemię do głębokości 40 m. Inne sztolnie znajdują się na stokach Hyrlatej i Łopiennika.

Jacek Fredro, ojciec Aleksandra

Jacek Fredro, ojciec Aleksandra

odziedziczył klucz ciśniański około 1786 roku. Wiedząc o istnieniu w okolicach Cisnej pokładów niskoprocentowej rudy żelaza, w 1796 r. założył tu sztolnie wydobywcze, hutę żelaza, która wytapiała żelazo do 1864 roku. Działały przy niej fryszerka, odlewnia oraz kuźnia. W hucie produkowano m.in. piece żelazne, krzyże, ogrodzenia nagrobkowe, narzędzia gospodarstwa domowego i inne.

W roku 1804 Jacek Fredro wybudował w Cisnej kościół katolicki nieopodal dzisiaj stojącego. Z inicjatywy kopaczy, tj. pracowników huty w roku 1814 rozpoczęto budowę drogi krzyżowej na "Rożki" przez Płoskie. Stacje oddalone są od siebie o około 120-150 m. Pierwsza stacja znajduje się nieopodal wejścia do korytarza sztolni.

Informacje z ksiąg parafialnych

- To był ostatni fragment fredrowskiej układanki?

- Raczej pierwszy. Od momentu, gdy potwierdziliśmy istnienie wejścia, zastanawialiśmy się, co z tym zrobić. Traktowaliśmy to jako ciekawostkę godną odsłonięcia, a przy tym bardzo przyjemne wyzwanie. Już wiedzieliśmy, gdzie jest sztolnia i wtedy przypomnieliśmy sobie o pewnym głazie.

- Głazie, który stał się zaczątkiem iście fredrowskiej komedii.

- Nie inaczej. W latach 60. w Cisnej pojawił się granitowy głaz z tabliczką upamiętniającą wielkiego polskiego pisarza. Jak to w tamtych czasach, pisarz był godny uhonorowania, ale nie był całkowicie poprawny politycznie, więc głaz wraz z pamiątkową tabliczką został postawiony na uboczu. To położenie pomogło w szybkim zapomnieniu o nim. Później o głazie przypomniała sobie szkoła, której Fredro jest patronem. Chciano przenieść głaz, ale udało się przenieść tylko tabliczkę, gdyż kamień stawił słuszny opór swoim ciężarem.

- I głaz został powtórnie zapomniany.

- Tak, tym bardziej, że teraz nie zostało na nim nic, co potwierdzałoby jego przeznaczenie, stał się więc mało chlubnym zapleczem dla pewnego baru.

- I wtedy wkroczyło stowarzyszenie i wspierający je ludzie?

- Tak, postanowiliśmy głaz przenieść, tym razem skutecznie, w miejsce, które byłoby dla niego godne. To miał być symboliczny akt. Głaz ma stać się początkiem ścieżki przyrodniczo-historycznej, prowadzącej od wejścia do sztolni do Jeleniego Skoku - jednego z najpiękniejszych i bardzo rzadkich bieszczadzkich urwisk, otwierających się na niesamowitą panoramę Wysokich Bieszczadów. Kiedy wszystkie formalności zostały załatwione z panią wójt gminy, jak i nadleśnictwem, pewnego dnia głaz został skradziony.

- A kto go ukradł?

- My. Tego samego dnia, gdy głaz znalazł się w nowym miejscu, pojawiła się również policja, poinformowana, że kilkutonowy głaz został skradziony z zaplecza baru, a my jesteśmy tego sprawcami. Policja, zgodnie ze zgłoszeniem, wszczęła dochodzenie. Podczas tegoż okazało się, że ziemia, na której głaz spoczął, należy do Nadleśnictwa Cisna, a sam kamień jest własnością tegoż urzędu. Tak więc, na nieszczęście dla zgłaszających naruszenie prawa, okazało się, że kamień został "skradziony legalnie" i teraz stoi w miejscu, które jest dla niego godnym i reprezentatywnym.

- I to już koniec historii?

- Zdecydowanie jej początek. Głaz i jego przeniesienie ma być tylko symbolem i realizacją naszego nowego projektu pt. "Pamięć ocalona - Reaktywacja pomnika Aleksandra Fredry jako początek ścieżki historyczno-przyrodniczej nad sztolnią". Nie możemy zrealizować całości projektu, ponieważ nie dogadaliśmy się z aktualnym właścicielem ziemi, pod którą biegnie sztolnia. Jednak jesteśmy pełni optymizmu i myślimy, że nasze pragnienia zrealizują się może już w następnym roku.

- Kto was wspiera w odkrywaniu i upamiętnianiu śladów naszego wybitnego komediopisarza w Bieszczadach?

- Wielu ludzi, którym chcę serdecznie podziękować. Szczególnie dziękuję Fundacji Bieszczadzkiej, która zaufała nam i wsparła nas finansowo, jak również stowarzyszeniu z Wetliny. Postawienie głazu, którego nie można było przenieść, odkrycie sztolni, które nie powinny istnieć, powrót do historii, która została zapomniana i zrealizowanie tej karkołomnej inicjatywy pokazuje, że nie tylko nam, lecz również wielu innym ludziom dobrej woli zależy na naszej małej ojczyźnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24