Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksander Matusiński, trener sztafety 4x400 kobiet: Myślimy o rekordzie Polski

Jakub Guder
fot. Andrzej Banaś
- W Berlinie myślimy o rekordzie Polski - mówi Aleksander Matusiński, trener żeńskiej sztafety 4x400, która w ubiegłym roku w Londynie zdobyła brąz mistrzostw świata. Nic więc dziwnego, że Polki na mistrzostwach Europy są faworytkami do złota.

Rok temu z dziewczyn, które biegały w granicach 52 sekund, zrobił Pan w Londynie medalistki mistrzostw świata. Mówił Pan wówczas, że cała sztuka polega na tym, by się w sztafecie załapać do tego peletonu. Teraz wygląda na to, że to Wy będziecie na jego czele.
No tak - średnia czasów czterech zawodniczek jest wysoka, najwyższa w historii Polski. W Europie to w tej chwili drugie miejsce za Brytyjkami. Teraz musimy zrobić swoje. Jest jeszcze ten finał indywidualny, który mamy 1,5 godziny przed sztafetą...

Także w Londynie mówił Pan, że celem w Berlinie jest złoto. Trudno się teraz wycofać z takiej deklaracji, gdy dziewczyny wykręcają takie czasy.
My zawsze stawiamy sobie wysokie cele. Nie obiecujemy, że będzie medal, ale taki jest cel. Będziemy mogli też liczyć na wsparcie naszych kibiców. Do Berlina jest blisko, są dobre połączenia pociągiem, można pojechać samochodem. Pewnie będzie sporo Polonii. Z tego co wiem, to wejściówki na Stadion Olimpijski wyprzedane są w 90 proc. W Niemczech - tak jak w Anglii - jest wysoka kultura kibicownia na lekkoatletyce.

Jest szansa powalczyć o rekord Polski?
Na pewno o tym myślimy. Tak jak mówiłem - jakimś problemem będzie ten bieg indywidualny, ale wiem, że jak dziewczyny nie awansują, to będą chciały odkuć się w sztafecie.

Z czego wynika taki dziwny terminarz? Przecież to sztafety 4x400 kończą zawsze wszystkie wielkie imprezy.
Mistrzostwa kończą się tym razem sztafetą 4x100. Niemcy mają tam dobry zespół, więc może chcą do końca przytrzymać kibiców, gdyż liczą na medal.

Na ile można się zregenerować przez te 90 minut między finałem 400 m a finałem sztafety? Dużo da się zrobić?
To wszystko zależy od tego, jak dziewczyny będą rozproszone po tym pierwszym finale. Nie wiem dokładnie, kiedy jest ceremonia medalowa, jak długo będą trwały wywiady. Chciałbym, żeby jednak skupiły się na biegu sztafetowym. Trzeba się w tym czasie wyciszyć, schłodzić nogi. Nie przeprowadzimy już takiej pełnej rozgrzewki. Jeśli chodzi o takie starty, to moja żona ma dobre doświadczenia. Jako juniorka najpierw pobiła rekord Polski na 400 m przez płotki, a potem wygrała jeszcze płaskie 400 m. Wszystkim nam życzę trzech medali (Tina Matusińska z domu Polak to m.in. mistrzyni Polski na 400 m ppł z 2011 roku. W 2016 roku zakończyła profesjonalną karierę. Jej mąż był jednocześnie jej trenerem - przyp. JG).

A gdyby dziewczyny nie miały szans na indywidualny medal, odradzałby Pan im ten start?
Jeśli nie byłoby szans medalowych, to raczej chciałbym się skupić na sztafecie.

Pogoda będzie dla Was problemem? Na nadchodzący tydzień zapowiadają kolejną falę upałów w Europie. W środę w Berlinie ma być podobno nawet 36 stopni Celsjusza.
Trenujemy teraz w podobnych warunkach, nawet w godzinach startu. Nie można jednak popadać w paranoję. Zresztą - o godz. 17 czy 19 aura jest już fajna. Mam tylko nadzieję, że nie będzie wiało. Bieżnia Stadionu Olimpijskiego jest szybka. Usain Bolt bił na niej w 2009 roku rekordy świata na 100 i 200 metrów, które zresztą przetrwały do dzisiaj. Byłem na tym stadionie na młodzieżowym meczu Polska - Niemcy. Na bieżni było w miarę spokojnie. Można bić tam rekordy życiowe. Poza tym to berliński stadion jest ogromny. Większy niż ten w Londynie. Jeśli ktoś siedzi na samej górze, to chyba niewiele widać.

No ale „aniołki Matusińskiego” nie powinny mieć chyba kłopotu z pełnymi trybunami. Właściwie każda z nich startowała już przy takiej publiczności.
No tak. Wszystkie może z wyjątkiem Natalii Kaczmarczyk, ale ona biegała w tym roku na halowych mistrzostwach świata w Birmingham i jakoś tam tę presję wytrzymała. To nie powinien być zatem problem. Pozostałe dziewczyny to stare wyjadaczki, które były przecież już po dwa razy na igrzyskach olimpijskich, a w dorobku mają medale mistrzostw świata.

Najlepszy wynik w tej konkurencji (3:24,49) Polki w składzie Guzowska, Bejnar, Prokopek i Jesień ustanowiły w 2005 roku na MŚ w Helsinkach

Ten brązowy medal z mistrzostw świata w Londynie wiele zmienił w Waszym życiu?
Myślę, że tak. Przede wszystkim stypendium jest inne, fajne. Od razu też rozpoczęły się rozmowy w sprawie Orlenu, no i dziewczyny zostały niedawno zaprezentowane na konferencji prasowej jako nowe osoby, które dołączyły do Grupy Sportowej Orlen. Jest też większe zainteresowanie lekkoatletyką kibiców w Polsce. Wystarczy spojrzeć na to, co działo się na ostatnich mistrzostwach Polski w Lublinie. Może nie był to jakiś wielki stadion, ale ludzie stali przed bramkami, bo brakowało biletów. Teraz czeka nas Memoriał Kamili Skolimowskiej. To powrót do najlepszych tradycji „królowej sportu” w Polsce. Wiele z tych imprez jest transmitowanych na żywo w telewizji. Media się nami interesują, zawodnicy stają się bardziej rozpoznawalni, łatwiej pozyskać sponsora.

Wy trenujecie inaczej niż nasza męska sztafeta, która przez większość sezonu ćwiczy osobno. Pan z tymi dziewczynami jest właściwie cały czas. Bywa ciężko?
Wiadomo, że pod koniec okresu przygotowawczego to jedziemy już na oparach. Wszyscy jesteśmy bardziej drażliwi. Najgorzej jakbym był sam z Justyną Święty - to byśmy się chyba pozagryzali (śmiech). A tak to każda dziewczyna jest inna - jedna wesoła, druga trochę nerwowa. To nam bardziej pomaga. Dzięki temu, że jestem z nimi przez większość czasu, to wiem, co sobą reprezentują. Na kogo mogę postawić. Gdyby to było tak trochę z łapanki, z doskoku, to za każdym razem byłby większy stres.

A jak te nasze aniołki żyją ze sobą? Zawsze się dogadują?
Zawsze. Może kiedyś czasem były jakieś drobne problemy, natomiast teraz wszystko da się rozwiązać.

Liderki w tej grupie to...
Gosia Hołub i Justyna Święty.

...a kto lubi sobie w szatni najbardziej pożartować?
Gosia i Iga Baumgart.

To proszę się przyznać - gdzie Pan znalazł instrukcję obsługi? Bo z kobietami to trzeba umieć pracować.
Na pewno było mi trochę łatwiej, bo moja żona biegała. Wówczas dużo się uczyłem, ale teraz też cały czas się jeszcze uczę. Znam je właściwie od wieku juniorek, od 2006 roku, kiedy zacząłem pracę z kadrą.

Jak to jest - ich wyniki to efekt niebywałego talentu, świetnego pokolenia czy raczej systemu szkolenia?
Szczerze powiedziawszy, to nie są czyste talenty, ale takie… wypracowane. Mieliśmy też szczęście do ich trenerów klubowych, którzy je w dobrym miejscu i w dobrym czasie wypatrzyli. Rywalizują ze sobą, ale też się wspierają. Rekord Polski nie należy do nich, więc teoretycznie tamto pokoleniu było lepsze, ale ma mniej medali. My jesteśmy bardziej skuteczni. Podchodzimy do tego z respektem.

Rozmawiał JAKUB GUDER

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24