Warszawa, 7 października, Aleja Jana Pawła II. W czwartkowe popołudnie jesteśmy umówieni na nagranie programu "Przesłuchanie". Gołotowie przyjeżdżają spóźnieni 10 minut. - Bardzo przepraszamy, ale Andrzej miał ciężki trening - z daleka woła uśmiechnięta Mariola Gołota.
Przez ostatnie dwa miesiące wszystko kręci się wokół tańca. Legenda boksu walczy na parkiecie w tanecznym show tvn. Widać, że jest zmęczony, jednak trzyma fason.
- Chodźmy do środka, bo trochę zimno - rzuca na początek. Wchodzimy do pubu, gdzie będziemy nagrywać wywiad. Andrzej prosi o sok ze świeżych owoców. - No tak, prawdziwy sportowiec - mruczą pod nosem operatorzy kamer. Pani Mariola zamawia wodę i siada do malowania. Zaczyna się nakładanie pudrów, czyli charakteryzacja.
Znasz moją żonę?!
Pierwsze chwile przed nagraniem są trochę chaotyczne. - Jeździ pani czasem do Ropczyc? - pytam dla rozluźnienia atmosfery. - Oj, coraz rzadziej - oznajmia rodowita ropczyczanka.
- A to wy się znacie?! - groźnie spogląda Andrzej.
- Nie, nie. Po prostu moja przyszła żona też stamtąd pochodzi - szybko wyjaśniam pięściarzowi. Robi się coraz bardziej sympatycznie.
Gołota mówi, że jest zaskoczony przeobrażeniami w naszym kraju. - To zupełnie inna Polska niż kilkanaście lat temu. Tak tu pięknie - przyznaje urodzony warszawiak, który od 20 lat mieszka w Stanach Zjednoczonych.
Dokładnie tyle lat trwa też małżeństwo Marioli i Andrzeja. Poznali się za Wielką Wodą na spotkaniu w gronie wspólnych znajomych. - Zaprosił nas znany kickbokser Marek Piotrowski. Pogadaliśmy, potańczyliśmy i potem się zaczęło.
W Dębicy z Jagiełłą
Zaczynamy nagranie. Już na początku padają mocne słowa. - Biorąc ślub z Andrzejem nie zapisywałam się na jego sławę. Ale też nie zdawałam sobie sprawy, ile będzie problemów. Nawet kłócić się było trudno, bo zawsze ktoś coś napisał - opowiada Mariola.
- Kłótnie bywały zawsze. Ale one są potrzebne, nawet jednoczą pary - śmieje się Andrzej. Odpowiadając na pytanie, czy kobiety z Ropczyc są najsłodsze, potwierdza wyjątkowość cukrowego miasta. - Tak, przyznaję, że na pewno jest tak w przypadku mojej kobiety. Ale nie wiem, czy to jest reguła - patrzy z czułością na małżonkę.
Okazuje się, że Gołotowie na Podkarpacie wracają coraz rzadziej. - Babcia zmarła, a rodzina przeniosła się do Stanów. Do tego Andrzej ma ostatnio napięty terminarz. Sentyment oczywiście został - tłumaczy Mariola.
Pięściarz pamięta, że pierwszą ligową walkę w karierze stoczył właśnie na południu Polski, w Dębicy. Walczył z Czesławem Jagiełło. - Dobrze, że nie z Władysławem - żartuje w swoim stylu. - Rzeczywiście, w Dębicy byłem chyba dwa razy na zawodach. Mam miłe wspomnienia.
Kawał to moje życie
Gorzej ze wspomnieniami z walk zawodowych. Andrzej cztery razy próbował zostać mistrzem świata, ale nigdy się nie udało. Bił poniżej pasa, uciekał z ringu, przegrywał po kilkudziesięciu sekundach. Dlaczego? - Wiesz..., w boksie trzeba mieć trochę szczęścia. I tego mi zabrakło. Hmm, może jeszcze czegoś, sam nie wiem - wyjaśnia poważnie.
- Mimo że był czasem strach, przed każdą walką starałam się odstresować męża. Przekazać mu dobre myśli, opowiedzieć kawał - tłumaczy Mariola.
- Jakiś ulubiony kawał? - dopytuję.
- Kawał to jest moje życie - zaśmiewa się Andrzej. - A tak poważnie, to żona przeżyła ze mną tyle, że wie kiedy i jaki hamulec wcisnąć. Wie jak mnie odprężyć i podnieść na duchu.
- Gdybym ja sędziowała walki męża, to zawsze by wygrywał - śmieje się Mariola, która posiada licencję arbitra. - Inaczej oceniłabym na przykład remisową walkę z Chrisem Byrdem. Ale cóż, nie dało się.
W nocy przeszkadzają zegary
Kiedy rozmawiamy o pasjach, Andrzej się ożywia. - Zawsze lubiłem samochody. Za moich czasów w Polsce każdy chciał mieć fajny wóz. Szczególnie sportowe auto. Polecam japońskie, bo nigdy się nie psują - mówi pięściarz.
- Teraz preferujemy takie z miękkim zawieszeniem. Wygodne, cichutkie, z dobrym stereo - uśmiecha się Mariola.
W domu Gołotów podobno trudno się wyspać, bo hałasują zegary. - Zaczęło się od prezentu od wujka Andrzeja. Kupił nam taki ładny zegar. Mąż stwierdził, że będzie kolekcjonował zegary - wyjaśnia Mariola.
- One czasem rzeczywiście przeszkadzają spać. No ale nie można ich wyłączyć. Bo przecież organ, którego się nie używa, zanika - uśmiecha się Andrzej do żony.
Ona na co dzień prowadzi swoją kancelarię prawną, on trenuje i zajmuje się ich biznesami. Oboje uwielbiają wypady na narty. - W zimie jeździmy do Kolorado. Lubimy też odpoczywać na Arubie w klimacie równikowym.
Do tańca mam talent
Od dwóch miesięcy Andrzej nie rusza się z Polski. Pochłonął go taniec. Ciągle treningi, występy i telewizja. - Do tego trzeba mieć talent - uśmiecha się. - Nie wiem, czy urodziłem się z talentem do tańca, ale wiem, że nie jest to łatwe. Trening taneczny jest żmudniejszy niż bokserski. Dłuższy i bardziej wymagający - uważa pięściarz.
- Kiedyś to ja się uważałam za lepszą tancerkę niż mąż. Teraz trochę się pozmieniało. Jestem dumna z Andrzeja, bo wiem, że ja nie dałabym rady - dodaje Mariola.
Gdy pytam o zwycięstwo w "Tańcu z Gwiazdami", Andrzej chwilę milczy. - Wiesz, ciężko jest walczyć z kobietami. Na pewno trzymam ramę i chyba daję radę. Zobaczymy jak to pójdzie dalej.
Może by tak jeszcze raz?
Ulubionego tańca Marioli Andrzej raczej nie wykona. - Lambada jest za szybka i żywiołowa - wyjaśnia.
Może chociaż wykona ponowną próbę walki o mistrzowski pas? - Nie wiem, trudna sprawa - zastanawia się pięściarz. - Może by tak jeszcze raz, co? Nie mówię - nie. Muszę zobaczyć, jak po ostatnich operacjach barku będzie reagować moje ciało.
- Ja bym chciała, żeby Andrzej pożegnał się z kibicami walką w Polsce. Tak po prostu symbolicznie. Tu zaczynał i tu powinien skończyć. Choć ostatnie zdanie i tak należy do niego. Nieraz zaskakiwał mnie dziwnymi decyzjami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?