Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kardynał Stefan Wyszyński

Redakcja
Zanim w 1958 roku przeniosłem się z rodziną do Krakowa, byłem warszawiakiem i studentem na Uniwersytecie Warszawskim w latach 1949 - 1956. Zwłaszcza te pierwsze lata studiów zapadły człowiekowi w pamięci, bo był to okres stalinowskiego terroru i narodowego smutku. Wtedy to zetknąłem się po raz pierwszy z księdzem arcybiskupem Stefanem Wyszyńskim, ordynariuszem Warszawy i Gniezna, czyli prymasem Polski.

Wspaniali ludzie


     Co roku do chwili jego aresztowania prowadził on rekolekcje akademickie w kościele św. Anny na Krakowskim Przedmieściu. Słuchanie tych rekolekcji nie było przez władze dobrze widziane, więc na wieczornych naukach przy nielicznie zaświeconych lampach barokowej świątyni skupiało się nas dużo, ale nie nazbyt wiele. Prymas mówił o godności jednostki ludzkiej, ludzkiej pracy i pięknie polskiej tradycji honoru i walki. Zapamiętałem te odważne i mądre nauki na życie całe i nie ja jeden.
     W 1956 roku stałem na dziedzińcu Pałacu Prymasa, na Miodowej,
i współprzeżywałem ze swą młodą żoną i ludem Warszawy tę wielką chwilę uwolnienia duchowego przywódcy Polski. Niebawem znalazłem się wewnątrz tego pałacu, gdy współpracownice świeckie prymasa zaprosiły nas z żoną na poranną, prywatną mszę świętą z kazankiem dla pań pobożnych. Pamiętam, że mówił im prymas, by nie modliły się tak żarliwie o męczeństwo za ojczyznę, bo co się stanie - jak się wyraził - gdy Pan Jezus weźmie te prośby na serio. Nie jest to taka prosta sprawa.
     Pomnikowa, spiżowa wizja księdza prymasa Wyszyńskiego nie pokrywa się z rzeczywistym klimatem Jego osobowości. Pamiętam, jak Jerzy Turowicz, naczelny "Tygodnika Powszechnego", opowiadał nam, jak to spotkał się z kardynałem Wyszyńskim, by załagodzić pewne konflikty pomiędzy pismem i prymasem, wywołane stosunkiem do przemian II Soboru Watykańskiego. Turowicz, słuchając długiego przemówienia kardynała, zasnął. Prymas na palcach wyszedł z pokoju (działo się to w Rzymie), powrócił po pewnym czasie i jak mówili świadkowie tego wydarzenia, powiedział do obudzonego i przerażonego Jerzego: - Nic nie szkodzi, wszyscy dziś jesteśmy bardzo zmęczeni.
     Niosłem wieniec w kondukcie pogrzebowym księdza prymasa ze wstęgą od "Tygodnika Powszechnego". Kardynał Wojtyła już był papieżem i było to po pierwszej Jego pielgrzymce i wezwaniu do szanowania godności jednostki, pracy ludzkiej i ojczyzny. Chowaliśmy w Katedrze Warszawskiej św. Jana hierarchę, z którego wiele wziął Jan Paweł II i zawsze podkreślał i podkreśla swoje do współkardynała Wyszyńskiego przywiązanie.
Marek Skwarnicki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski