Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Jantar zaczynała w Rzeszowie! Dziś rocznica śmierci

Marcin Kalita
Anna Jantar
Anna Jantar Archiwum
W rocznicę śmierci artystkę Annę Jantar wspomina matka Halina Szmeterling.

"Naprawdę umiem żyć" - śpiewała w jednej z piosenek Anna Jantar, gwiazda polskiej estrady lat siedemdziesiątych. Gdyby żyła w czerwcu skończyłaby 61 lat. Jednak los zadecydował inaczej. 14 marca 1980 roku, wracając z koncertów w USA, zginęła w katastrofie samolotowej na warszawskim lotnisku Okęcie. Odeszła zbyt wcześnie, nie skończywszy nawet 30. roku życia. W tym czasie radio najczęściej rozbrzmiewało największym hitem z Jej ostatniej płyty "Nic nie może wiecznie trwać".

Tamto przedpołudnie było słoneczne. Wiał jednak silny wiatr. Mama artystki Halina Szmeterling wyjechała na lotnisko, by po trzech miesiącach powitać ukochaną córkę. Towarzyszył jej mąż Anny, Jarosław Kukulski i czteroletnia wówczas wnuczka. Natalia ściskała mocno mały bukiecik kwiatów, nie mogąc doczekać się spotkania z mamą, która dzień wcześniej dzwoniła z Nowego Jorku, żeby poinformować bliskich o swoim przylocie. Wtedy po raz ostatni usłyszeli jej głos.

Mikrofon zamiast klawiatury

Anna Maria Szmeterling, bo tak brzmiało prawdziwe nazwisko artystki, przyszła na świat 10 czerwca 1950 roku w Poznaniu.

- Była niezwykle zaradną i sprytną dziewczynką, wręcz uwielbiała towarzystwo. Gdy tylko nadarzała się okazja, wymykała się na podwórko - opowiada matka piosenkarki, Halina Szmeterling. - Czasu nie miała zbyt wiele, uczęszczała do przedszkola muzycznego i od czwartego roku życia uczyła się gry na fortepianie. W szkole muzycznej uchodziła za jedną z najzdolniejszych uczennic, brała częsty udział w konkursach młodych pianistów, kilka lat później koncertowała już z Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej. Równolegle z nauką w liceum uczyła się w średniej szkole muzycznej.

Anna Jantar debiutowała w poznańskich klubach studenckich "Nurt" i "Od nowa" jako akompaniatorka. Jednak panująca w nich atmosfera spowodowała, że pozazdrościła wokalistom i sama postanowiła zostać piosenkarką.

- Marzyłam o tym, by została pianistką, ale nie mogłam jej przecież zabronić robienia tego, co sprawiało jej prawdziwą przyjemność - mówi pani Halina.

Anna Jantar nie czuła sie gwiazdą

W 1968 roku wystąpiła na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie, gdzie otrzymała wyróżnienie. Podobną nagrodę przywiozła rok później z FAMY. Mając 19 lat została solistką grupy Waganci, z którą wylansowała swój pierwszy wielki przebój "Co ja w tobie widziałam".

W 1972 roku, przy wsparciu Jarosława Kukulskiego, swego późniejszego męża, rozpoczęła solową karierę artystyczną. Mało kto wie, że swój pierwszy koncert jako samodzielna wokalistka Anna Jantar dała właśnie w Rzeszowie. Do tego występu Ania przygotowywała się w budynku PKO przy ulicy 3 Maja, w którym mieściła się sala prób Estrady Rzeszowskiej. Później popłynęła już lawina zasłużonych sukscesów.

Zaśpiewana na festiwalu opolskim w 1973 roku piosenka "Najtrudniejszy pierwszy krok" zapoczątkowała pasmo jej sukcesów. Już rok później ukazała się jej pierwsza płyta długogrająca "Tyle słońca w całym mieście", która sprzedana w liczbie 100 tysięcy egzemplarzy osiągnęła pierwsze miejsce na liście płytowych bestsellerów. Kolejny longplay "Za każdy uśmiech" to podobny sukces i druga złota płyta.

W tym czasie Anna Jantar rozpoczęła również karierę międzynarodową. Odwiedziła Kanadę, USA, Związek Radziecki, Czechosłowację, Bułgarię i Austrię, skąd przywoziła kolejne nagrody festiwalowe. Piosenką "Staruszek świat" w 1975 roku w Sopocie wyśpiewała drugie miejsce oraz tak ważną dla niej, nagrodę publiczności.

- Ania miała licznych wielbicieli, których często przyjmowała nawet w domu. Nigdy nie czuła się gwiazdą, zresztą bardzo nie lubiła tego określenia. Była przez całe swoje krótkie życie zwykłym i serdecznym człowiekiem - opowiada matka artystki. - Pamiętam tylko jedną sytuację, kiedy nie miała ochoty na spotkania, autografy. To było w Sopocie w 1975 roku. Była chora i wycieńczona, za kulisami czuwał lekarz. Wprost ze sceny karetka zawiozła ją do szpitala, gdzie rozegrała się najważniejsza dla niej i Jarka batalia o ratowanie życia nie narodzonego jeszcze dziecka.

Anna Jantar lubiła śpiewać piosenki dramatyczne: "Nie wierz mi, nie ufaj mi", "Tylko mnie poproś do tańca" oraz nastrojowe: "Dzień nadziei", "Jaki jesteś jeszcze nie wiem". Doskonale sprawdzała się również w utworach o trudnej linii melodycznej. Świadczy o tym singiel "Yor're The One That I Want" z piosenkami z filmu "Grease", nagranymi w duecie ze Stanisławem Sojką. Z powodzeniem lansowała polskie wersje zachodnich przebojów z repertuaru Neila Sedaki, Glorii Gaynor, Brendy Lee, Abby.

Połowa 1978 roku to początek kolejnego, ale i zarazem ostatniego rozdziału w karierze artystki. Sięgnęła wtedy po trudniejsze piosenki, a jej próby śpiewania w konwencji rockowej zapowiadały się niezwykle interesująco. Z tego okresu pochodzą choćby takie hity jak: "Tak dobrze mi w białym", "Do żony wróć", "Nie ma piwa w niebie", "Wielka dama tańczy sama" oraz dwa utwory o wymownych tytułach "Spocząć" nagrany z towarzyszeniem Perfectu i "Nic nie może wiecznie trwać" wylansowany z Budką Suflera.

Mamo, nie płacz

To właśnie z Perfectem 27 grudnia 1979 roku Anna Jantar wyjechała na koncerty do Stanów Zjednoczonych. Tam spędziła ostatnie miesiące swojego życia, występując w amerykańskich klubach polonijnych. Przed podróżą zwierzyła się dziennikarzom, że jest już zmęczona ciągłymi wojażami i marzy o życiu bardziej stabilnym, by mieć więcej czasu dla najbliższych, a zwłaszcza dla swojej malutkiej, wówczas niespełna czteroletniej córeczki Natalii.

- Ania obawiała się tego wyjazdu. Mówiła "nie lubię wyjeżdżać sama". Zawsze jeździł z nią Jarek, lecz wtedy wybierała się z Perfectem. Na kilka dni przed podróżą w hotelu dopadły ją Cyganki i powiedziały, że ma bardzo długą linię życia. Dzień jej wyjazdu mam ciągle przed oczami. Natalia strasznie płakała, że mama wychodzi. Wzięłam ją na ręce i stanęłam przy oknie. Machała do niej i sama się rozpłakała. Gdy zobaczyła, że ja również płaczę, wróciła się i powiedziała: "Mamo, nie płacz. Popatrz - pokazała mi rękę - będę żyła bardzo długo. Cyganka mi to wywróżyła". I odjechała... - opowiada nie ukrywając wzruszenia Halina Szmeterling.

- Bardzo tęskniła. Dużo pisała, jeszcze częściej dzwoniła. Trzy miesiące później wracała do domu. Z Jarkiem i Natalią pojechaliśmy na lotnisko, by powitać Anię. Niestety, nie dane nam było ucałować i uścisnąć jej jak zwykle...

Anna Jantar miała wrócić do Polski 22 marca, lecz ogromna tęsknota do najbliższych przyspieszyła jej powrót o tydzień. Samolot Polskich Linii Lotniczych "Kopernik", lecący z Nowego Jorku do Warszawy, 14 marca 1980 roku o godzinie 11:15, podchodząc do lądowania uległ katastrofie. Na jego pokładzie znajdowało się 77 pasażerów i 10-osobowa załoga. Zginęli wszyscy. Na długiej liście ofiar tragicznego wypadku znalazło się również nazwisko Anny Jantar-Kukulskiej.

Jedenaście dni później na Cmentarzu Wawrzyszewskim w Warszawie swoją ulubioną piosenkarkę żegnało blisko 40 tysięcy osób. Na mogile spoczęły najpiękniejsze wieńce i wiązanki. Najwspanialszy od warszawskich kwiaciarek. Wśród egzotycznych okazów, pierwsze kwiaty wiosny. Tej, której Anna Jantar już nie zobaczyła.

Od tamtej pory na jej grobie codziennie pojawiają się świeże kwiaty - wzruszające dowody uznania ze strony tych, których choć nie znała, zawsze uważała za swoich największych przyjaciół.

Niedaleko padło jabłko...

- Ból po Ani pozostanie w moim sercu do końca życia. Jednak Bóg zrekompensował mi tę ogromną stratę w osobie Natalii. Dzięki niej moje życie nie straciło sensu. Natalia bardzo przypomina mi córkę. Wystarczy niewielki gest, a łzy same cisną mi się do oczu - wyznaje matka artystki.

- Ja mamy prawie wcale nie pamiętam. Znam ją głównie ze zdjęć i opowiadań najbliższych. Utkwiły mi tylko jakieś strzępy obrazów. Pamiętam na przykład jej długie, czerwone paznokcie, dużo pierścionków na palcach i to, że ubierała się na czarno. Jednak przez cały czas wyczuwam jej obecność - mówi Natalia Kukulska.

Nieżyjący już ojciec artystki, po jej śmierci przez tydzień nie wychodził z domu. Potem przesiadywał w pustym kościele św. Anny, w którym dziewięć lat wcześniej brała ślub. Józef Szmeterling tak wspominał swoją ukochaną córkę: "Dla mnie nie umarła. Była, jest i będzie. Wciąż żyje. Wiem też, że żyje w pamięci wielu ludzi, którzy do mnie piszą, odwiedzają mnie, mówią i myślą o niej jak o kimś najbliższym. Ciągle jest obecna w sercach tych, którzy ją pokochali".

I rzeczywiście. Mimo, że od śmierci Anny Jantar minęło już 31 lat, to jej gwiazda ciągle błyszczy. Wspomnienia o Annie Jantar powracają ze zdwojoną siłą za sprawą Natalii, która stała się kontynuatorką muzycznych tradycji rodzinnych i dziś sama zalicza się do grona najpopularniejszych piosenkarek polskich. Kto wie czy i jej dzieci nie pójdą w ślady swoich rodziców i dziadków? 10-letni Jasiek od małego uczęszcza do szkoły muzycznej. Świetny słuch ma również o 5 lat młodsza córeczka, której dano na imię właśnie Ania, na cześć sławnej babci.

W Rzeszowie też pamięta się o "Bursztynowej dziewczynie", jak do dziś mówi się o Annie Jantar. Dwa lata temu na deskach Teatru im. Wandy Siemaszkowej odbyła się premiera musicalu "Nic nie może wiecznie trw@ć" z piosenkami artystki. Kilka miesięcy później obejrzała go osobiście także pani Halina Szmeterling. Dziękując ze sceny za kolejną świecę zapaloną ku czci jej córki, nie kryła łez wzruszenia i... zaskoczenia.

- To wspaniałe, że twórcy przedstawienia nie poszli na łatwiznę i nie sięgnęli jedynie po sprawdzone przeboje. Z zainteresowaniem wsłuchiwałam się także w interesujące aranżacje. Niektórych piosenek, po pierwszych dźwiękach nawet ja nie byłam w stanie rozpoznać - powiedziała po obejrzeniu spektaklu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24