W Lublinie nasza zawodniczka, która w Rzeszowie prowadzi jedyną szkołę akrobatyki powietrznej, rywalizowała z czterema przeciwniczkami, które jak ona posługiwały się szarfą wertykalną.
- Sito eliminacji jest bardzo gęste, bo najpierw trzeba było się pokazać w mistrzostwach Polski, a później Europy, które były niejako eliminacjami do mistrzostw świata – mówi Kaja Jandziś, agentka i opiekun artystyczny zawodniczki.
- Poziom finału był wysoki, jury międzynarodowe, a przeważał język rosyjski. Ania zdobyła najwięcej punktów, na które składało się wykonanie sześciu figur obowiązkowych oraz takie elementy jak muzyka, choreografia, pomył, koncept, kostium, gracja i spójność wszystkich tych elementów – opowiada Jandziś.
– Do tego takie detale baletowe jak obciągnięte palce i wyprostowane kolana. Ale przede wszystkim Ania wygrała rozbrajającym jury uśmiechem. Jurorzy mówili, że „w końcu wszedł na scenę ktoś uśmiechnięty, a nie spięty” - przyznaje pani Kaja.
Wcześniej startowałam w akrobatyce sportowej, ale w niej zdobyłam tylko brązowy medal mistrzostw świata. Lata pracy i doświadczenie pozwoliły mi wygrać w Lublinie, choć konkurencja była naprawdę mocna i nie było łatwo. Tym bardziej, że przez występy i szkołę miałam mało czasu na przygotowania do zawodów i poznanie specyficznego regulaminu
– komentuje sama mistrzyni.
Anna Węklar miała na sobie kostium wart tysiąc euro. - Było na nim 1179 kamyczków od Swarowskiego. Wiem, bo sama go przygotowałam – śmieje się Kaja Jandziś.
25-letnia Anna Węklar prowadzi w Rzeszowie aerial studio akrobatyki powietrznej.
– Staram się wspierać młode talenty, dać możliwość nauki sztuk powietrznych dzieciom i dorosłym. Fajnie, że swoimi wynikami mogę promować miasto i region – kończy.
Rozmowa z Mieczysławem Golbą, prezesem Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej [STADION]: