Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arletta Rzepiela z "Must be the music" ma problem. Co z jej przyszłością?

Beata Terczyńska
Arletta Rzepiela: - Najważniejsze, bym sama była zadowolona z występu.
Arletta Rzepiela: - Najważniejsze, bym sama była zadowolona z występu. Polsat
Weszłam na scenę przerażona. Usadowiłam się. Dali mi jakiś klawisz, zamiast normalnego pianina, a ja jestem klasyk - śmieje się Arletta Rzepiela ze Stalowej Woli.

Do udziału w precastingu namówiła ją mama. - Przeczytała reklamę, a jako, że do Rzeszowa ze Stalowej Woli tylko godzinka drogi, zabrała mnie i kuzynkę na przesłuchania w hotelu Ambasador - opowiada Arletta, drugoklasistka z liceum w Zespole Szkół nr 1 w Stalowej Woli.

Zagrała na gitarze i zaśpiewała koreańską piosenkę. Co to za język? - pytali.

Arletta wyjaśnia: - Mam wiele pasji. Jedną z nich jest Azja. Kocham Japonię, mangę, animy, gry. Muzykę także, choć wolę jednak koreańską. Języka nie znam. Szczerze mówiąc, nauczyłam się na pamięć, jak poprawnie wymawiać słowa piosenki.

Organizatorzy castingu poprosili o jeszcze. - Wybrałam "Wonderwall" Oazis. Jeden z jurorów zaczął nawet ze mną śpiewać. Gdy wyszłam, wszyscy na mnie wystawili wielkie oczy. Tyle tam siedziałaś, to na pewno coś to znaczy - mówili.

Minęły dwa, trzy dni. Potem ferie i... nic.

- Byłam pewna, że nie przeszłam, aż tu nagle telefon: Dzień dobry, dostała się pani. Zapraszamy na casting do Warszawy. Byłam w szoku - śmieje się nastolatka.

Najdłuższe 15 sekund w moim życiu

Do Warszawy, jako niepełnoletnia, pojechała z tatą. Dzień przed castingiem. Na drugi dzień męczące próby i długie czekanie. Swój występ miała dopiero przed godziną 23. Arletta przyznaje, że emocje wzięły górę.

- Weszłam na scenę czwarta od końca z numerem 4453. Z chorym gardłem, bo dopadło mnie jakieś zapalenie. Cały tydzień nie śpiewałam. Pamiętam, że wzięłam jeszcze tabletkę na katar i miałam tak sucho w gardle, że byłam przerażona i roztelepana.

Usadowiła się przed klawiszami.

- Dali mi jakiś klawisz, zamiast normalnego pianina, a ja jestem klasyk, ale jakoś sobie poradziłam - śmieje się absolwentka szkoły muzycznej I stopnia.

Zagrała piosenkę "This is War" amerykańskiego zespołu rocka alternatywnego 30 Seconds to Mars.

- A potem 15 sekund czekałam, aż zapalą się lampki jurorów z werdyktem: tak lub nie. To było najdłuższe 15 sekund w moim życiu. Nagle patrzę: cztery razy "tak". Nie wiedziałam, co się dzieje, bo przez cały dzień tylko pięć, czy sześć osób miało cztery pozytywne opinie.

Urzekła ich naturalność nastolatki

Przyznaje, że z wrażenia nie pamiętała nawet, co mówili do niej sędziowie. Dopiero później zaczęła sobie odtwarzać te słowa w głowie.

Adam Sztaba powiedział, że absolutnie go urzekła, a jak zobaczył, ile ma lat, to już kompletnie zwariował, bo jest w niej niesamowita dojrzałość. Elżbieta Zapendowska komplementowała, że stalowowolanka nie mizdrzy się, jak inne dziewczyny w tym wieku. Kora zaś, że przyjemnie się patrzy, gdy Arletta śpiewa. A Wojtka Łozowskiego urzekła jej naturalność.

Na casting do Warszawy zaproszono ok.180 wykonawców. Do finału najpierw przeszło ok. stu muzyków, a telewizja potrzebowała tylko 32 osoby.

- Poprosili więc nas na drugą selekcję do Warszawy - opowiada uczestniczka "Must be the music". - To był stres! Odrzucili tyle dobrych osób!

Muszę być z siebie zadowolona

Arletta przeszła dalej. Zobaczyliśmy ją w półfinałowym odcinku. Niestety nie udało się jej przejść do finału. Ma jednak szansę otrzymać dziką kartę. To zależy od głosów, jakie uzyska w głosowaniu na facebooku.

- Nie patrzę na ten program w kategorii: O jejku, muszę dojść jak najdalej. Chcę się pokazać, sprawdzić się, udowodnić sobie, że mogę coś zrobić dobrze. Najważniejsze, bym sama była zadowolona z występu.

Jak zareagowali koledzy z klasy?

- Wszyscy mi kibicują. Zdarzają się jednak skrajne przypadki innych osób strasznie niezadowolonych z faktu, że do czegoś udało mi się dojść. Ot, życie. Niestety.

Pytana o plany na przyszłość, Arletta odpowiada szczerze: - Chciałabym mieć sprecyzowane plany, a na razie mam za wiele zainteresowań, żeby móc się czymś najlepiej odnaleźć. Chcę za wiele na raz. Myślałam o studiach historycznych, ale nie są przyszłościowe. Drugim wyborem jest koreanistyka. Jest jeszcze jedna opcja - studia muzyczne, choć tu mam problem -trzeba mieć ukończony drugi stopień szkoły muzycznej, a ja mam tylko pierwszy.

Arletta pochodzi z muzykującej rodziny. Tata gra na gitarze, mama śpiewa w chórze. Tylko braciszek jest jeszcze za mały, by muzykować.

- Rodzice przeżywają chyba bardziej ode mnie występ w programie. Tato aż się popłakał za kulisami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24