Asseco Resovia przegrała w Gdańsku z Lotosem Treflem 2:3. Co się dzieje?

Lotos Trefl Gdańsk - Asseco Resovia 3:2 (23:25, 26:24, 17:25, 25:20, 15:10)

Lotos Trefl: Masny, Pietruczuk, Schulz, Paszycki, Gawryszewski, Hebda, Gacek (libero) oraz Niemiec, Stępień, Romać, Jakubiszak, Grzyb. Trener Andrea Anastasi.

Resovia: Tichacek, Schmitt, Nowakowski, Możdżonek, Rossard, Ivović, Wojtaszek (libero) oraz Schoeps, Drzyzga, Lemański, Perrin. Trener Andrzej Kowal.

Sędziowali: Jarosław Makowski i Maciej Maciejewski. MVP: Damian Schulz.

Lotos, który niedawno wyeliminował Asseco Resovię w ćwierćfinale Pucharu Polski, pozbawiając ją szans na to trofeum po raz drugi w ciągu trzech ostatnich lat, zapewniał, że zrobi wszystko, by znów ograć faworyzowanych rywali. Zrobił to! Wykorzystał bardzo słabą dyspozycję rzeszowskiej drużyny.

Gdańszczanie zaczęli obiecująco; postawili trzy szczelne bloki i prowadzili 8:5. Po Resovii, która nie kończyła ataków, nie blokowała, grała nerwowo, bez rytmu, źle, widać było, że ma z tyłu głowy ostatnie pucharowe przejścia z Cucine Lube Civitanova. Gdańszczanie mieli inicjatywę. Dmytro Paszycki strzelił asa (11:7), za chwilę mocno zbił ze środka, Schmitt nie trafił w boisko. To była woda na młyn miejscowych, którzy przeważali 16:12, 19:15 i 22:19. Rzeszowski zespół krok po kroku odrabiał straty. Na boisku pojawili się Fabian Drzyzga i Jochen Schoeps. Po bloku Marcina Możdżonka na Damianie Schulzu był remis 22:22. Schulz w ataku palnął w aut i rzeszowski zespół po raz pierwszy prowadził w meczu 23:22. Schoeps obił blok i nasza drużyna miała piłkę setową. Thibaut Rossard zaserwował asa i wicemistrzowie Polski prowadzili w meczu 1:0.

W drugiej partii Lotos, nie bez pomocy graczy z Rzeszowa, uzyskał najpierw 4-punktową (15:11), a po chwili pięciopunktową 17:12 przewagę. Wszystko było możliwe, kiedy Lotos prowadził 21:18. I powtórzyła się historia z pierwszej odsłony. Po ataku Rossarda i zagrywce Marko Ivovicia Resovia wyrównała (22:22) Na finiszu poszła walka na zagrywki. Psuli jedni i drudzy. Po rzeszowskiej stronie nie trafili Bartłomiej Lemański i Gavin Schmitt.
Za to Paszycki pokazał, że jest w tym elemencie dobry, huknął i było1:1. Tym razem to Resovia nie wykorzystała szansy.

W trzeciej partii resoviacy rozbili Lotos. Zagrywką stawiali rywali do kąta i potem bezlitośnie punktowali go na różne sposoby; środkiem i skrzydłami. Szybko uzyskali 4 punkty przewagi (8:4) i potem systematycznie ją powiększali (14:8, 15:9, 18:12, 20:12). Rozwinął się Schmitt. To była dużo lepsza Resovia niż w dwóch pierwszych odsłonach.

W czwartym secie gdańszczanie nie spasowali, ba dodali gazu i uciekali Resovii, która w komplecie spoczęła na laurach. Po asie Miłosza Hebdy prowadzili 15:9. Coraz bardziej pachniało tie-breakiem (20:12, 22:16). I musiało do niego dojść, bo Lotos panował nad sytuacją. Kropkę nad "i" postawił asem Wojciech Grzyb.

W piątym secie Lotos miał inicjatywę (4:1, 6:2, 8:4). Grał odważnie, pewnie, choć tylko poprawnie, wywierał presję na przeciwniku. Resovia była niemrawa, wystraszona, sparaliżowana. Zmniejszyła wprawdzie starty do dwóch oczek (7:9), ale pogrążyła się we własnych błędach.

To pierwsze zwycięstwo w lidze Lotosu odniesione w Ergo Arenie. W sobotę na Podpromiu mecz Assseco Resovia - PGE Skra Bełchatów. Początek o godzinie 14.45.