Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura o "zakaz deptakowy" w Rzeszowie trwa. Opozycja: Ferenc strzelił sobie w stopę [WIDEO]

Anna Janik
- Na deptaku pierwszeństwo mają piesi, ale to nie oznacza, że ma on być zamknięty dla rowerzystów. Tych, którzy jeżdżą zbyt szybko powinno się karać mandatami a nie wprowadzać zakazy ruchu - mówią Jarosław Dyląg i Gerard Burghardt ze stowarzyszenia rowery.rzeszow.pl, którzy na co dzień przewożą rowerami swoje córki i jeżdżą jednośladami do pracy.
- Na deptaku pierwszeństwo mają piesi, ale to nie oznacza, że ma on być zamknięty dla rowerzystów. Tych, którzy jeżdżą zbyt szybko powinno się karać mandatami a nie wprowadzać zakazy ruchu - mówią Jarosław Dyląg i Gerard Burghardt ze stowarzyszenia rowery.rzeszow.pl, którzy na co dzień przewożą rowerami swoje córki i jeżdżą jednośladami do pracy. Bartosz Frydrych
Tadeusz Ferenc zaprosił rowerzystów na spotkanie do ratusza. Pojawiają się głosy, że prezydent może wycofać się z niepopularnej decyzji. Sam gospodarz też wysyła takie sygnały.

Mija tydzień odkąd w Rzeszowie obowiązuje wydany przez prezydenta miasta zakaz jazdy rowerem po ul. 3 Maja, Kościuszki i Grunwaldzkiej. Nadal budzi on niesłabnące emocje. Dziś o godz. 18 rowerzyści organizują specjalną Rzeszowską Masę Krytyczną ulicami starówki, podczas której będą rozdawać żółte kartki niesfornym cyklistom i kierowcom samochodów jeżdżących po deptakach.

- Tych samochodów jest za dużo, sytuacje, w których firmy ochroniarskie jeżdżą autami po kebaba są niedopuszczalne i to nie jest zdanie tylko rowerzystów, ale i mieszkańców - mówił na dzisiejszej konferencji prasowej Jarosław Dyląg, wiceprezes stowarzyszenia rowery.rzeszow.pl. - Zgadzamy się z tym, że rowerzyści jeżdżą tu niebezpiecznie i powinni być za to karani - dodaje.

Dlatego stowarzyszenie chce uchylenia zakazu i zorganizowania ze strażą miejską wspólnych akcji, mających dyscyplinować "piratów rowerowych". M.in. o tym jego przedstawiciele będą dzisiaj rozmawiać z prezydentem, który sam zaprosił ich do stołu. Ale tematów do rozmów będzie dużo więcej.

- Deptaki to czubek góry lodowej, jeśli chodzi o problemy rowerowe w Rzeszowie. Wiele do życzenia pozostawia jakość ścieżek, zwłaszcza tych budowanych 10 lat temu, w ratuszu nie ma oficera rowerowego, a inwestycje rowerowe pojawiają się tylko przy okazji tych drogowych - mówił Dyląg. - Tymczasem rowerzystów przybywa, ostatnie 2 lata to aż 40 procentowy wzrost, dlatego chcemy współpracować. Wierzymy w prezydenta, w to, że nas wysłucha i cofnie swoją decyzję - mówił.

Szanse na to są spore, bo kontrowersyjny zakaz jest krytykowany nie tylko przez rowerzystów, ale i sporą część radnych. Co ciekawe nawet ci na co dzień bezkrytycznie przytakujący prezydentowi w tej sprawie nie są aż tak stanowczy.

- Zakaz miał wstrząsnąć i dać do myślenia rowerzystom jeżdżącym po starówce szybciej niż auta - mówi Czesław Chlebek z "Rozwoju Rzeszowa". - Ale przecież kiedy sytuacja się unormuje będzie można go znieść... - zawiesza głos.
Z kolei Stanisław Ząbek, również z pro prezydenckiego Rozwoju Rzeszowa uważa, że dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie na początek ograniczenia ruchu dla rowerzystów w określonych godzinach, umożliwiając im dojazd oraz powrót ze szkół lub pracy. Niezrzeszona radna Marta Niewczas, członkini komisji kultury, sportu i turystyki rady miasta komentuje to krótko: zakazem prezydent strzelił sobie w stopę i podobnie jak jego współpracownicy wie, że popełnił polityczny błąd.

- Prezydent potrafi słuchać i kiedy tuż przed wyborami podniosło się wielkie larum zreflektował się. Bo młodzi ludzie nie zapominają i nie wybaczają tak łatwo, tak jak nie wybaczyli rządowi decyzji w sprawie A.C.T.A - twierdzi radna Niewczas. - A zakazem podciął im skrzydła, bo najpierw wybudował ścieżki, wydał setki tys. zł na rowery miejskie, parkingi, stojaki, a kiedy rzeszowianie przekonali się, że warto być aktywnymi fizycznie, ograniczył im ruch w atrakcyjnej części miasta - komentuje.

I dodaje, że w dzisiejszych czasach, podejmowanie decyzji przez jedną osobę, bez żadnych konsultacji jest nie do zaakceptowania. Podobnie jak stosowanie odpowiedzialności zbiorowej, czyli karanie wszystkich za wybryki niektórych. Marta Niewczas uważa, że Tadeusz Ferenc w swojej pierwszej kadencji, kiedy miał dyscyplinę polityczną takiego zakazu na pewno by nie ustanowił.

On sam do tematu podchodzi spokojnie, twierdząc, że jeśli miałby się przejmować wyborami to nic by nie zrobił, a jako prezydent musi podejmować decyzje, które nie wszystkim się podobają. Zwłaszcza, że głosy w tej sprawie są różne.

- Kiedy wchodziłem dziś do ratusza podszedł do mnie pewien pan i powiedział, że dobrze zrobiłem, wprowadzając zakaz, bo sam został potrącony przez rowerzystę - powiedział nam dziś Tadeusz Ferenc. - Ale rozmawiać trzeba. Zdroworozsądkowo, bez zacietrzewiania się, a jaki będzie efekt, zobaczymy. Może gdyby rowerzyści musieli jechać 15 km na godzinę byliby bardziej zdyscyplinowani? - sugerował.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24