Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Baby są jakieś inne": Marek Koterski jedzie pod prąd

Piotr Samolewicz
Skrojeni na zasadzie kontrastu bohaterowie  filmu "Baby są jakieś inne" znakomicie dogadują się w "temacie” bab.
Skrojeni na zasadzie kontrastu bohaterowie filmu "Baby są jakieś inne" znakomicie dogadują się w "temacie” bab. Kino Świat
Film "Baby są jakieś inne" Marka Koterskiego to rodzaj kina drogi. Dwóch mężczyzn jedzie nocą autem i dyskutuje o kobietach. Chcą uciec od zdominowanego przez kobiety społeczeństwa.

Wspólna jazda samochodem zbliża ludzi, potrafi skłonić do wyznań. Skrojeni na zasadzie kontrastu bohaterowie - zagrany przez Roberta Więckiewicza jest dosadny, kierowca Adama Woronowicza to inteligencik - znakomicie dogadują się w "temacie" bab. Świntuszą i filozofują.

Zaczynają od różnic psychologicznych i biologicznych, a kończą na krytyce feminizmu i politycznej poprawności. Inteligencik ma naturę refleksyjną, ten drugi wali między oczy. Wychodzi im, że faceci mają coraz gorzej. Nie dość, że muszą być sprawni seksualnie, zawsze gotowi do dzieła, to jeszcze ustępować miejsca kobietom w pracy, na drodze, w toalecie, w domu. Są wypychani z przestrzeni publicznej, jak to się teraz modnie mówi. Dramatycznie brzmi głos jednego z bohaterów o osłabieniu roli ojca w rodzinie.

Na słowa

"Baby są jakieś inne" skojarzyły mi się z filmem Ridleya Scotta "Thelma i Louise" na zasadzie odwrócenia schematów. Scott wykorzystał schemat amerykańskiego kina drogi o zbuntowanych bohaterach szukających wolności poza konserwatywnym społeczeństwem i nakręcił dramat o dwóch stłamszonych przez mężczyzn kobietach, które pewnego dnia wsiadają do aut i wyruszają na podbój Ameryki. Jedną z ich zdobyczy jest autostopowicz, młody Brad Pitt. Jak dwie atrakcyjne kobiety kończą, wiadomo, bo los buntowników w filmach drogi jest przesądzony.

Zaś polski reżyser opowiada o mężczyznach uciekających nie od jakiejś tradycjonalistycznej "Ameryki", ale od zmieniającej się obyczajowo Polski. Pozwalają sobie nawet na krytykę gejów i postulat święcenia kobiet na księży. Tyle że w przeciwieństwie do Thelmy i Louise nie sięgają po broń, walczą na słowa.

Czarny sen

"Baby są jakieś inne", reż. i scen. Marek Koterski. 90 min. Film jest grany w wielu kinach.
Ocena: 4/5

Są sfrustrowani? Owszem, bo Koterski lubi takich bohaterów. Mają nienaładowany akumulator, ale jednocześnie widzą więcej, dostrzegają fałsz i skazy na jedynie słusznym obrazie społeczeństwa. A przede wszystkim, będąc zaprzeczeniem ideału mężczyzny, są śmieszni.

W "Babach..." komizm wynika z ciągłego dialogowania. Bo to rodzaj występu kabaretowego rozpisanego na dwa głosy. Niektóre sytuacje, o których mówią mężczyźni, potem się wizualizują, pełnią rolę komentarzy. Czarny sen o dominacji płci pięknej spełnia się na ekranie.

Reżyser po części utożsamia się ze swoimi postaciami, a po części naśmiewa się z nich. Przewrotne zakończenie jest formą ostrzeżenia: panowie, nie tędy droga do odzyskania swojego zagrożonego miejsca w społeczeństwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24