Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Badania techniczne samochodów podrożeją

Bartosz Gubernat
Archiwum
Właściciele stacji kontroli pojazdów proponują wzrost cen badań technicznych nawet o połowę.
W Polsce zarejestrowanych jest ok. 24 mln samochodów. Ponad milion jeździ na Podkarpaciu. Średnia ich wieku to 12-15 lat. Chociaż stan tysięcy pojazdów pozostawia wiele do życzenia, tylko dwa na sto badanych samochodów nie przechodzi obowiązkowych badań technicznych. Tymczasem w Szwecji i Danii, gdzie auta są znacznie młodsze odsiewa się aż jedną czwartą samochodów.

Dlatego na wniosek środowisk zrzeszających diagnostów i właścicieli stacji kontroli pojazdów, ministerstwo transportu powołało specjalną grupę, która ma opracować propozycje zmian w zasadach prowadzenia przeglądów okresowych. Jeden z najgłośniejszych postulatów to stworzenie nowoczesnego systemu komputerowego, który uniemożliwi kierowcom ucieczkę przed naprawą niesprawnego samochodu.

- W tej chwili do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców diagnosta wprowadza wyłącznie dane o zaliczeniu badania przez samochód. Jeśli auto go nie przejdzie, właściciel płaci za kontrolę 98 zł i dostaje określony czas na naprawę usterek. Dopiero kiedy zgłosi się ponownie, a diagnosta stwierdzi, że auto jest sprawne, podbija mu przegląd - tłumaczy Lesław Ciołek, kierownik stacji kontroli pojazdów Multimoto w Rzeszowie.

Poza naprawą wytkniętych usterek kierowca musi dopłacić za dodatkowe badanie od 14 do 20 zł (w zależności od usterki). Niestety wielu właścicieli samochodu nie naprawia. Zamiast kosztownych remontów, wolą poszukać diagnosty, który przymknie oko na usterkę. W ten sposób płacą tylko drugi raz 98 zł za badanie i mogą jeździć autem przez kolejny rok. Takie zachowanie byłoby niemożliwe, gdyby pierwszy diagnosta wprowadził informację o usterce od razu do ogólnodostępnej bazy danych, a informacje byłyby natychmiast widoczne w innych stacjach. Zdaniem ekspertów Polskiej Izby stacji Kontroli Pojazdów to jedna z najistotniejszych zmian, jakie trzeba wprowadzić w polskim systemie. M.in. dlatego, że zły stan pojazdów to bardzo częsta przyczyna wypadków drogowych, którą policja często przemilcza. - Najczęściej mówi się o nadmiernej prędkości, albo niedostosowaniu stylu jazdy do warunków na drodze. Za granicą stan auta biorącego w wypadku ocenia się znacznie dokładniej, dlatego ludzie dbają o samochody - ocenia L. Ciołek.

, które Polska musiała zapożyczyć z Unii Europejskiej. Po ostatnich zmianach diagności dzielą usterki na trzy kategorie: drobne, istotne i stwarzające zagrożenie. W przypadku wykrycia drobnych, samochód przechodzi badanie, a kierowca jest tylko pouczany o konieczności naprawy. W rzeczywistości może jej nie wykonać.

Problem w tym, że na liście takich wad są m.in.: brak adnotacji o instalacji gazowej w dowodzie rejestracyjnym, niesprawny układ elektryczny haka holowniczego, brak pokrywki zbiorniczka płynu hamulcowego, uszkodzone nawiewy odmgławiające szyby, brak światła cofania, kłopoty z klaksonem czy brak trójkąta ostrzegawczego. - Ale w rzeczywistości każda z tych usterek może być niebezpieczna. Np. zaparowane szyby to ograniczona widoczność, szczególnie w taką pogodę, jaką mamy teraz za oknem - mówi Bogusław Tadla ze stacji kontroli pojazdów Auto-Res w Rzeszowie. Jego zdaniem stan techniczny starszych samochodów pozostawia wiele do życzenia. - Trapią je usterki układu hamulcowego, często mają zużyte amortyzatory i luzy w zawieszeniu. Niestety wielu kierowców je bagatelizuje i zamiast naprawić auto, szukają innego diagnosty, który przymknie oko na niedociągnięcia - mówi Tadla.

Problem w tym, że w wielu prywatnych firmach nie ma z tym problemu, bo diagności pracują w systemie prowizyjnym i ich pensja jest uzależniona od liczby wykonanych badań. - Miałem przypadki, gdy nie podbiłem kierowcy przeglądu, a on wrócił po godzinie niesprawnym autem i z ironicznym uśmiechem pomachał mi dowodem z pieczątką innej stacji diagnostycznej - mówi L. Ciołek.



Poza takimi propozycjami zespół roboczy zamierza zaproponować ministrowi transportu także podniesienie cen badań, nawet o połowę. - Pozostają niezmienione od 2004 roku. A w tym czasie koszty prowadzenia stacji diagnostycznych znacznie wzrosły. Poza tym 23 procent z 98 zł właściciel musi oddać fiskusowi. Reszta ma wystarczyć na opłacenie rachunków, pensje dla pracowników i utrzymanie sprzętu diagnostycznego. To coraz trudniejsze - popiera stanowisko izby Lesław Ciołek.

PIKP proponuje, aby badanie samochodu osobowego kosztowało 150 zł, motocykla 100 zł, ciężarówki 250 zł. Propozycje zmian w przepisach mają ujednolicić polski system badań z unijnym. Dzięki temu przegląd techniczny europejscy kierowcy będą mogli wykonać w dowolnym kraju UE. W ministerstwie transportu czekają na pomysły zespołu. - Gdy tylko do nas wpłyną, zapoznamy się z nimi i ocenimy - informuje ministerstwo.

Nowe zasady mogą wejść w życie najwcześniej w drugiej połowie tego roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24