Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Barszcz Sosnowskiego ciągle groźny [FOTO]

Ewa Gorczyca
Barszcz Sosnowskiego wyglądem przypomina gigantyczny koper.
Barszcz Sosnowskiego wyglądem przypomina gigantyczny koper. S.Sowa
Rodzinny wypad nad rzekę zakończył się poważnym poparzeniem rośliną znaną jako barszcz Sosnowskiego.
Barszcz Sosnowskiego ciągle groźny

Skutki oparzenia barszczem Sosnowskiego

W upalne niedzielne popołudnie pan Grzegorz z rodziną wybrał się nad Jasiołkę w Szczepańcowej. To popularne miejsce wypoczynku wielu mieszkańców Krosna i okolicy.

- Dla córek była to frajda. Płytka ciepła woda, ładna okolica - opowiada krośnianin. - Zwykle jeździmy na basen, tym razem postanowiliśmy wypocząć w plenerze, tym bardziej, że dziadek jest zapalonym wędkarzem.

Bąble, plamy i pęcherze

3-letnia Jula i 5-letnia Oliwka to pluskały się w wodzie, to wybiegały na brzeg.

- Następnego dnia, gdy córeczki wróciły z przedszkola, zobaczyłam czerwone plamy na ręce i nodze Oliwki - opowiada pani Monika, mama dziewczynek. Rodzice początkowo myśleli, że to może jakaś alergia, ślady po ukąszeniu owada. Ale na drugi dzień pojawiły się bąble i pęcherze. - Lekarz rodzinny zapisał maść i kazał obserwować - mówi pani Monika. Diagnozę postawił lekarz w szpitalu, gdzie pojechała zaniepokojona mama. Okazało się, że oparzenia spowodował Barszcz Sosnowskiego. Lekarz pokazał, jak wygląda. - Rzeczywiście, takie wysokie chaszcze były nawet blisko koca, który rozłożyliśmy na brzegu - mówi pan Grzegorz. - Rosły wzdłuż całej rzeki. Dziewczynki biegając musiały się o nie otrzeć. Mniejsze oparzenia pojawiły się też u babci i dziadka.

Rodzice przyznają, że nie mieli pojęcia czym grozi kontakt z tą rośliną.

- Dziewczynki bardzo cierpiały, konieczne były mocne leki przeciwbólowe, pęcherze bolały przy każdym dotyku, swędziały - mówi ojciec Juli i Oliwki. - Na szczęście trafiliśmy do dobrego specjalisty, dostaliśmy skuteczne maści. Blizny jeszcze są, ale córki czują się lepiej. Jednak jeszcze długo nie będą mogły wychodzić na słońce ani się kąpać - dodaje pani Monika.

Zdaniem pana Grzegorza, nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że Barszcz Sosnowskiego jest niebezpieczny i że można się na niego natknąć w wielu miejscach. - Nauczycielka córek opowiadała nam, że kilka dni po naszych dziewczynkach, do szpitala trafiła z poparzeniami jej znajoma - mówi. Dodaje, ze chciałby przestrzec innych rodziców, zanim wybiorą się w plener, by zwracali uwagę na to, co rośnie w okolicy.

Najeźdźca z Kaukazu

Barszcz Sosnowskiego jest groźny latem (na przełomie czerwca i lipca) przy upalnej pogodzie i wilgotnym powietrzu. Wtedy uwalniają się drażniące substancje. Roślina do Polski została sprowadzona z Kaukazu w latach 50, do Instytutu Roślin Leczniczych. W latach 70. został upowszechniony w PGR-ach, zwłaszcza na Podkarpaciu i Podhalu, bo w krótkim czasie zapewniał dużą ilość paszy dla bydła.

- Dopóki roślina była regularnie koszona, nic się nie działo. Po upadku państwowych gospodarstw wymknęła się spod kontroli. To bardzo ekspansywny gatunek. Każdy z baldachów jest w stanie wytworzyć kilkadziesiąt tysięcy nasion, które łatwo "wędrują" - roznoszone przez wiatr, ptaki, wodę. Jedynym sposobem walki jest regularne koszenie o określonych porach - mówi dr Edward Marszałek, leśnik z RDLP w Krośnie.

Tu szczególnie uważaj

Na Podkarpaciu największe skupiska zlokalizowano w Płonnej (miedzy Bukowskiem a Rzepedzią), Trzciańcu na Pogórzu Przemyskim, Zawadce Rymanowskiej i Krościenku k. Ustrzyk Dolnych. Jak mówi Marszałek, roślina jest łatwa do rozpoznania: wyrasta na wysokość 2-3 metrów, ma potężne, kwitnące na biało baldachy i ogromne liście.

- Wygląda jak gigantyczny koper. Lepiej się do niej nie zbliżać. Poparzenia mogą bardzo dotkliwe. Pamiętam przypadek pań, które opalając się, osłoniły ciało liśćmi tego barszczu. Pozostały po tym blizny.

Poparzyłeś się? Uciekaj przed słońcem

Dr Lucjan Langner, lekarz pediatra mówi, że co roku trafia do niego kilkoro dzieci, które miały kontakt z toksyczną rośliną. Większość pacjentów nie wymaga hospitalizacji, cięższe powikłania, czyli zakażenie oparzonego miejsca, są leczone chirurgicznie.

- Poparzenie barszczem jest jak bomba z opóźnionym zapłonem - porównuje dr Langner. - Na początku nic nie czujemy. Pierwsze objawy mogą pojawić się dopiero po jakimś czasie. Co więcej, sama substancja zawarta w roślinie nie wywołuje poparzenia. Reakcja następuje dopiero po naświetleniu słońcem.

Co robić, gdy będąc np. nad rzeką, zauważymy zaczerwienienie na skórze dziecka? Od razu trzeba się umyć spakować się i wrócić do domu i nie wychodzić na słońce przez 48 godzin - radzi pediatra. - Jeśli pojawią się bąble, przemyć skórę wodą z mydłem, położyć wilgotny opatrunek. Jeżeli wokół zmiany tworzy się rumień, trzeba zgłosić się do lekarza.

Problemy mogą się pojawić nawet wtedy, gdy nie dotykaliśmy rośliny, a jedynie przebywaliśmy w jej pobliżu. W upalne dni wystarczy przejść metr od niej, mając spoconą skórę, by pojawiły się oparzenia. Dr Langner przestrzega, że u osób nadwrażliwych może po kontakcie z barszczem Sosonowskiego wystąpić reakcja ogólnoustrojowa: np. obrzęk krtani czy duszność typu astmatycznego. - Fitotoksyna jest groźna dla przewodu pokarmowego - mówi. - Jeśli dziecko skosztuje liść, może dojść do jego poparzenia a nawet krwawienia. Jest też niebezpieczna dla kobiet w ciąży, podejrzewana jest również o działanie rakotwórcze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24