Bartosz Jaroch, piłkarz Apklan Resovii: Coś chyba musi być nie tak... [WYWIAD]

Czy obserwując pogodę w piątek spodziewałeś się, że mecz może zostać odwołany?
Przeszło mi to przez myśl w trakcie dnia ze względu na to, że znam to boisko i wiem, jak reaguje ono na mocne opady. Przyjeżdżając na stadion nie miałem w głowie nic innego niż to, że mecz normalnie się odbędzie, w trudnych warunkach ale się odbędzie.

Widziałeś boisko w piątek - czy, twoim zdaniem, było ono do gry?
Przeprowadziliśmy normalnie rozgrzewkę, chcieliśmy grać mimo tego, że na boisku stała woda. Widać było w drużynie chęć do gry, chęć do zmazania plamy z Olsztyna. Jednak obiektywnie patrząc, nie było większego sensu rozgrywania meczu w takich warunkach. To zdecydowanie miałoby mało wspólnego z piłką nożną.

Niedawno był remont murawy, a teraz po jednodniowych opadach mecz jest odwoływany - sytuacja trochę niecodzienna.
Nie chcę wypowiadać się na temat jakości murawy i czy wszystko jest na „tip top”, ale były już sytuacje, że chwilę popadało, a ta woda na murawie zalegała... Coś chyba musi być nie tak.

Za wami 8 kolejek i na razie dwie wygrane na koncie - rozczarowany?
Zdecydowanie, patrząc na przebieg tych meczów, to powinniśmy tych zwycięstw i punktów mieć więcej. Szkoda kilku meczy, gdzie przeważaliśmy, a nie potrafiliśmy wygrać meczu. Musimy złapać regularność w naszej grze.

Jak ogólnie oceniasz te wasze osiem kolejek?
Oczekiwało się od nas więcej i my przede wszystkim oczekiwaliśmy od siebie więcej. Nie graliśmy źle w tych meczach, ale wiadomo co się w tym sporcie liczy - zwycięstwa i punkty. Stwarzamy sporo sytuacji, szwankuje skuteczność, musimy nasze sytuacje zamieniać w bramki, a wtedy zaczniemy regularnie punktować.

Trener Mroczkowski po meczu ze Stomilem powiedział, że jesteście zespołem nieobliczalnym - z czego to wynika?
Przeplatamy dobre mecze słabymi. Chcielibyśmy znać przyczynę. Mieliśmy nadzieję, że po meczu z ŁKS gdzie strzeliliśmy trzy bramki, to wszystko pójdzie w końcu w dobrą stronę i złapiemy serię zwycięstw. Mecz w Olsztynie powinniśmy zamknąć już w pierwszej połowie. Tak się nie stało i na własne życzenie nie przywozimy stamtąd nawet punktu.