Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Betoniarnia urzędników

Marek Pękala
Sporny obiekt "Kost-Budu”.
Sporny obiekt "Kost-Budu”. WOJCIECH ZATWARNICKI
Zofia Wiglusz i jej dwie siostry od 2001 roku zasypują urzędy pismami w sprawie pracującej na dziko betoniarni, którą obok ich działek rolnych uruchomił sąsiad, właściciel "Kost-Budu". Urzędy odpisują, że nic złego się nie dzieje. Tymczasem właściciel złożył papiery, żeby zalegalizować ten zakład.

Wiglusz i jej dwie siostry mają trzy kilkunastoarowe działki na granicy Rzeszowa ze Zwięczycą. W czerwcu 2001 r. Wiglusz napisała do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Rzeszowie, że na sąsiedniej działce, tuż przy ul. Podkarpackiej, Jan Pączek zamierza wybudować betoniarnię, chociaż działka ta jest na terenie rolnym. Już został tam przywieziony barakowóz, w którym pomieszkują pracownicy, a Pączek stawia budynek gospodarczy i stara się o podłączenie prądu o mocy 30 KW. - Tam prawie bez przerwy odbywa się produkcja, spawanie, kucie, huk straszny, smród, dym - opowiada jedna z sióstr mieszkająca obok Ewa Czaja.
Powiatowy nadzór przeprowadził kontrolę i odpisał, że na działce Pączka nie ma śladu robót "związanych z realizacją obiektu budowlanego", a to, co pani Wiglusz pisze, to są tylko "domniemania". "Jako właścicielka działki sąsiedniej będzie pani informowana odnośnie zamierzeń inwestycyjnych" itd. - uspokajała inspektor Mirosława Wygoda.
Działki sióstr są ogrodzone, zakrzewione, zadrzewione, zadbane. - Jak w takich warunkach uprawiać tu warzywa? Jak tu wypoczywać? - denerwuje się jedna z sióstr Barbara Steinke.

Od Annasza do… wójta

[obrazek2] Barbara Steinke na swojej działce: - Jak w tych warunkach uprawiać tu warzywa, wypoczywać? Obok jej mąż Andrzej. (fot. WOJCIECH ZATWARNICKI)17 lipca 2002 r. Pączek otrzymuje zgodę na wybudowanie budynku gospodarczego, który już istniał. Rok późnej siostry piszą do nadzoru, że budynek Pączka został wydłużony i zmienia przeznaczenie, bo są tam montowane urządzenia do produkcji betonu. - Cała działka zmienia się w przedsiębiorstwo budowlane, świadczy o tym zwożony gruz w wielkich ilościach - interweniują siostry. Zwracają się z pismami do wojewódzkiego nadzoru budowlanego, do wydziału ochrony środowiska. Informują, że na placu został ustawiony 25-tonowy silos na cement, pięć stołów wibracyjnych, taśmociąg… Jest reklama: "Kost Bud".
Urzędnik z Wojewódzkiego Wydziału Ochrony Środowiska umył ręce - odesłał ich pismo do wójta Boguchwały, bo to on wydał zezwolenie na działalność gospodarczą J. Pączka. A wójt też umył ręce - odpowiedział siostrom, że jemu nic do tego, bo obiekt Pączka znajduje się na terenie Rzeszowa, więc adresatem interwencji powinien być prezydent Rzeszowa.
Dopiero Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska zauważył nieprawidłowości w gospodarce odpadami ze strony "Kost-Budu". - Po zakończeniu budowy w obiekcie tym pan Pączek nie będzie mógł prowadzić działalności związanej z produkcją kostki betonowej, płytek itp. bez wcześniejszego uzyskania decyzji o zmianie sposobu użytkowania obiektu - uspokajał WIOŚ pismem z 28 czerwca br.

Sposób na inspektora

Na skutek kolejnej interwencji sióstr Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego wyznaczył termin rozprawy administracyjnej w zakładzie. - Wprawdzie w budynku gospodarczym ustawione były maszyny budowlane, niemniej jednak nie były użytkowane - napisał po rozprawie inspektor Ryszard Witek. - A jak mogło być inaczej - ripostuje E. Czaja - skoro pan Pączek wiedział, kiedy inspektor przyjedzie. Wywiózł więc ludzi i produkcję… Za każdym razem tak robi. Mamy na to świadków.

Coraz bliżej legalizacji

22 września rzeszowski Wydział Architektury zgłosił siostrom, ze J. Pączek stara się "o zmianę sposobu użytkowania budynku gospodarczego na zakład produkcji elementów budowlanych", czyli, mówiąc po ludzku, chce legalnej betoniarni. - Myśmy wiedziały to już cztery lata temu, ale urzędnicy wiedzieli swoje - mówi Barbara Steinke.
Siostry odpisały, ze nie zgadzają się na betoniarnię. Już teraz ich działki podmakają zatrutą wodą z zakładu. - To są działki rolne, być może kiedyś będą budowlane - dla naszych dzieci. Jak mieszkać w takim hałaśliwym i niezdrowym otoczeniu? - pyta Wiglusz.

Urzędnik swoje wie

22 września architekt miejski Andrzej Skotnicki zarządził wykonanie raportu o oddziaływaniu zakładu Pączka na środowisko. Raportu jeszcze nie ma, ale już 22 października dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska UM Wiesława Sobala-Chłopek odpisała Ewie Czai, że "na podstawie oględzin działek nie ma podstaw do wszczęcia postępowania administracyjnego". Nie ma, bo firma "Kost-Bud" prowadzi działalność zgodną z wpisem do ewidencji gospodarczej w gminie Boguchwała, czyli: remontowanie, budownictwo i handel. - Według ustnych wyjaśnień pana J. Pączka - czytamy dalej - produkcja elementów budowlanych wykonywana jest w wynajmowanym obiekcie na terenie Rzeszowa. Podczas oględzin nie stwierdzono produkcji elementów budowlanych jak również uciążliwości hałasowej - zakończyła dyr. Sobala. - Urzędnicy wierzą ustnym zapewnieniom Pączka, a my na miejscu widzimy zupełnie co innego - mówią z goryczą trzy siostry. - Co ciekawe, jemu wierzą wszyscy urzędnicy, a nam żaden.

To niemożliwe

Na początku 2004 r. Zakład Energetyczny rozpoczął uzgodnienia z mieszkańcami w sprawie modernizacji sieci. Chodziło m.in. o wymianę słupa i kabla na działce pani Czai. Niebawem ze dziwieniem zauważyła ona na słupie drugi, dodatkowy kabel. Chce jego likwidacji. ZE odpisał, że to niemożliwe. Na dowód przesłał kopię podpisanej umowy, na której można przeczytać, że wyraziła zgodę również na tę drugą linię. - To zostało potem przez kogoś dopisane, ja nie starałam się o żaden dodatkowy przewód! - niemal krzyczy Czaja. - Wcześniej przychodził projektant, a nawet kierownik działu technicznego ZE pan Murias i namawiali mnie, żebym się zgodziła, ale ja kategorycznie odmawiałam.
Ten drugi kabel został z działki Czai doprowadzony do "Kost-Budu".

Bezsilność

- Sprawdziłyśmy w MPWiK, że pan Pączek samowolnie doprowadził sobie wodę ze swojego domu do firmy, a jak my starałyśmy się o doprowadzenie wody do naszych działek, nie otrzymałyśmy zgody - mówi Steinke. - To, co z nami od 4 lat wyprawiają urzędy i pan Pączek, jest nie do wytrzymania. Wygląda na to, że działki, które zapisała nam nasza mama, w ogóle stracą wartość. Jak syn siostry poszedł pogadać z panem Pączkiem, to tylko usłyszał: - Ja ci nogi z d… powyrywam!

Wściekłość drugiej strony

Oto odpowiedź biznesmena Jana Pączka na telefoniczną propozycję spotkania z dziennikarzem: - Ja nie mam o czym rozmawiać, bo z tymi kobietami nie mam żadnego konfliktu! Ja sprawy załatwiam urzędowo, w papierach wszystko jest w porządku! A za to, że zrobiliście zdjęcia zakładu bez mojej zgody, też się wezmę urzędowo i się z wami rozprawię! Sąsiad spisał numer auta, którym przyjechaliście, już sprawa została zgłoszona!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24