To kolejna już odsłona sporu o oblicze Bieszczadów. Część mieszkańców gminy Cisna protestuje przeciwko ograniczeniom inwestycyjnym wynikającym z unijnego programu ochrony przyrody Natura 2000.
Samorząd alarmuje, że na rynku nieruchomości zastój a nawet popłoch. Naukowcy i Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska tłumaczą, że ograniczenia są konieczne i ostatecznie wyjdą gminie na dobre.
Z tymi argumentami nie zgadza się z nimi Renata Szczepańska, wójt Cisnej. Twierdzi, że urzędnicy od ochrony środowiska podzielili gminę na cztery strefy: białą żółtą, pomarańczową oraz czerwoną. I właściwie nigdzie nie można nic budować. - Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska powstrzymuje ludziom inwestycje. Niektórzy inwestorzy z głębi Polski, którzy u nas nabyli działki i planowali budowę domów albo obiektów turystycznych, zmieniają plany i już opuszczają nasz teren – narzeka wójt.
Co w tej sytuacji można zrobić?. Czy uda się zatrzymać inwestorów w Bieszczadach?
- Będziemy walczyć o złagodzenie tych zakazów. A jeśli się nie uda, to uważam, że państwo wypłaci odszkodowania właścicielom działek inwestycyjnych. Przecież niektórzy nabyli hektarowe czy dwuhektarowe działki, zgromadzili materiał budowlany. A teraz wyjeżdżają – bije na alarm Szczepańska.
Stanisław Siwak
s.siwak@nowiny24.pl
17 867-22-45
Wyższe mandaty od skarbówki z początkiem maja