Andrzej Potocki, były dyrektor Bieszczadzkiego Domu Kultury w Lesku, uważa stworzenie Galerii "Synagoga" za jedno ze swoich największych osiągnięć. Dzięki galerii uratowana została leska bożnica. Tu znaleźli swoje miejsce bieszczadzccy artyści nieprofesjonalni, przed którymi drzwi BWA były zamknięte.
Zdzisław Pękalski robił tu warsztaty artystyczne. Jeździł po dłuta dla rzeźbiarzy na Słowację, bo sklepy z materiałami dla plastyków były tylko dla profesjonalistów. Tak samo było z farbami olejnymi.
Na pierwszej wystawie prace wystawiało 22 artystów. Dzisiaj w synagodze mamy dzieła 75 malarzy, rzeźbiarzy i rękodzielników.
- Organizując pierwszą wystawę, wiedzieliśmy tylko o 3-4 artystach - wspomina Andrzej Potocki. - Moja żona wsiadła więc w auto i zaczęła objeżdżać wieś za wsią. Tak trafiła m.in. do Wandy Wesołkin i Ewy Wójciak.
Ze starej gwardii pozostało już tylko 8 osób. Na niebiańskie połoniny odszedł m.in. Andrzej Wasilewski, pierwszy komisarz wystawy.
W pierwszym roku przez galerię przewinęło się 15 tys. zwiedzających. Dzisiaj też są tysiące.
- Niektóre galerie w dużych miastach nie mogą pochwalić się taką frekwencją - uważa Potocki.
Jolanta Kordyaczny, artystka z Leska i obecny komisarz wystawy: - Artyści, wystawiający się u nas, a szczególnie ci, którzy robią to od wielu lat, są dobrze w kraju znani. Ich prace są chętnie kupowane.
Dzisiaj chętnych do wystawiania jest więcej niż galeria może pomieścić. Dlatego pracownicy dokonują weryfikacji prac. Liczy się poziom artystyczny, ale też bieszczadzki klimat, bo od 30 lat wystawa w synagodze nosi nazwę "Bieszczadzkie zadumania".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?