Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bo pójdziecie na bruk! Wojna z lokatorkami w Ropczycach

Andrzej Plęs
Maria Szymko: Jakbym miała gdzie, to już dawno bym się stąd wyprowadziła, bo mam dość.
Maria Szymko: Jakbym miała gdzie, to już dawno bym się stąd wyprowadziła, bo mam dość. Andrzej Plęs
Tysiąc mieszkań ma ropczycka spółdzielnia, a tylko jedno z nich nie jest własnościowe. I o ten lokal z pięcioma mieszkankami idzie bój.

- Podczas każdej wizyty w spółdzielni słyszałam tylko: bruk, bruk, bruk - opowiada z drżeniem w głosie Maria Szymko. - I ten "bruk" mi zostanie do końca życia.

Ze Spółdzielnią Mieszkaniową w Ropczycach toczy boje od lat. Czynsz płaci regularnie, z płatnościami za media nie zalega, ale jest jedyną lokatorką, która od spółdzielni mieszkanie wynajmuje, bo reszta już dawno zdążyła przekształcić swoje lokale w mieszkania własnościowe.

Też kiedyś miała taką szansę, kiedy jeszcze jej mąż z nią mieszkał. Mąż odszedł do innej w połowie lat 90., zostawił żonę i długi, spółdzielnia wyrzuciła go z grona członków, ale na 52 metrach kwadratowych zostały żona i córka, i trzy nieletnie wnuczki.

Spłaciły długi, ale nie pozbyły się kłopotów, choć zarząd spółdzielni zdecydował, że - "uwzględniając szczególnie ciężką sytuację mieszkaniową rodziny wykluczonego" - wynajmie te 50 metrów na parterze pani Marii. Na czas nieokreślony.

- Z litości serca spółdzielnia zgodziła się na wynajęcie jej tego lokalu - przypomina Józef Pipała, prezes spółdzielni. - Bo my mieszkań nie wynajmujemy.

Pozbyć się intruza?

"Nieokreśloność czasu" najmu trwała niespełna dekadę. W 2005 roku zarząd postanowił eksmitować wszystkie pięć pań, w tym trójkę dzieci. Nie za zaległości w opłatach, bo czynsz i inne zobowiązania płaciły one regularnie. Zdecydował się eksmitować, bo miał obowiązek uregulować stan prawny swoich lokali - jak uzasadniał we wniosku eksmisyjnym do sądu.

- Z tysiąca mieszkań spółdzielni wszystkie mają prawa lokalu spółdzielczego, własnościowego, a tylko status tego jednego mieszkania jest niedookreślony - tłumaczy prezes Pipała.

Gdzie miało się podziać pięć bezdomnych kobiet? To już problem władz miasta Ropczyce - sugerowała spółdzielnia.

- Wydreptywałyśmy z mamą ścieżki do spółdzielni, do urzędu miasta, wszędzie, gdzie mogłyśmy otrzymać pomoc - opowiada Dorota Szczepanik, córka pani Marii. - Okazało się, że dwie samotne kobiety nic nie znaczą, nikt nam nie chciał pomóc. Byłam wtedy z dwójką małych dzieci, trzecie w drodze, w spółdzielni słyszałam tylko o bruku.

Sąd Rejonowy w Ropczycach uznał, że nie widzi powodu do eksmisji, za to zobaczyła go spółdzielnia: przecież najemcą jest pani Maria, więc z jakiej racji mieszka tam jej córka i jeszcze trzy córki jej córki? Nawet jeśli wszystkie panie zameldowane są pod jednym dachem, na co spółdzielnia wcześniej się zgodziła.

Prezes konsekwentnie broni swojego stanowiska. Bo panie wynajmują te 52 metry za cenę poniżej kosztów, na podwyżki się nie godzą, więc różnicę musi pokrywać reszta członków spółdzielni. A ci nie są z tego zadowoleni.

- Dlaczego mamy spełniać rolę ośrodka pomocy społecznej, jesteśmy spółdzielnią, prywatną własnością wszystkich jej członków - tłumaczy. - A oni niejednokrotnie zwracali mi uwagę, że to nie jest sprawiedliwe.

Zarząd odwołał się od wyroku do sądu okręgowego, ale i okręgowy nie dopatrzył się powodów do eksmisji. Zwycięstwo lokatorek okazało się tymczasowe. Wprawdzie eksmisji nie było, ale... zaczęły rosnąć opłaty za korzystanie z mieszkania.

Pani Maria dreptała jeszcze tu i ówdzie z prośbą o wyjaśnienia, w poszukiwaniu pomocy, ale pomocy znikąd, a w ramach wyjaśnień... nasłuchała się o bruku. Teraz już ani stan zdrowia, ani stan nerwów nie pozwala jej dreptać, drepcze za nią córka. Po raz kolejny musiała podreptać do sądu.

Płacisz albo odchodzisz

Przed rokiem zarząd spółdzielców przysłał pani Marii oświadczenie, że podnosi jej czynsz ze 185 do 309 zł i jeszcze 61 zł - na fundusz remontowy i fundusz dociepleniowy. "W przypadku braku zgody z Pani strony (...)
Spółdzielnia Mieszkaniowa uprawniona jest do wypowiedzenia umowy za jednomiesięcznym okresem wypowiedzenia".

Już to przerabiały przed kilku laty. Też je straszono eksmisją w ciągu miesiąca. Znów zaczęły się prośby o wyjaśnienia, wyjaśnienia były, ale zasadę utrzymano: płać albo rozwiązujemy umowę.

- Na walnym zgromadzeniu ludzie by mnie powiesili, gdybym powiedział, że te panie zajmują lokal za 189 złotych, a cała reszta członków spółdzielni za to płaci - tłumaczy prezes Pipała i wylicza inwestycje i koszty. - Wszyscy tu płacą na fundusz remontowy, dociepleniowy, bo wszyscy z tego korzystają, i te panie też korzystają. Funduszu dociepleniowego nigdy nie płaciły, spór poszedł o fundusz remontowy.

Mądry człowiek poradził kobietom, żeby oddały sprawę do sądu, bo coś mu się nie widzi, żeby najemca miał być przymuszany w inwestowanie przez fundusze remontowe i dociepleniowe w obiekt, którego nie jest właścicielem.

Z duszą na ramieniu, bo wizja bruku wciąż nad panią Marią wisiała, kobieta oddała sprawę do sądu. Na sądowy pozew spółdzielnia zaprotestowała: nie ma sensu roztrząsać czegoś, co nie zostało wprowadzone w życie, bo najemczyni nie podpisała aneksu do umowy uwzględniającego koszty remontów i docieplenia.

Co wcale spółdzielni nie przeszkadza w fakturach dla pani Marii uwzględniać stary czynsz, ale także fundusz remontowy, a pani Maria płaci go karnie, ze strachu przed brukiem.

Prezes Pipała przyznaje, że w emocjach rozmowy coś o bruku mogło mu się wymknąć, ale z panią Marią dobrze mu się rozmawia, gorzej z panią Dorotą, bo ta go straszy.

- Nawet na sali sądowej straszono mnie, że "będzie trup, przyjedzie telewizja", choć nie wyjaśniono, o jakiego trupa chodzi - wspomina prezes. - Zawsze jak spółdzielnia z czymś wystąpi wobec tych pań, to zaczyna się straszenie prasą i telewizją. Wychodzi na to, że wszyscy spółdzielcy muszą dopłacać do tego jednego mieszkania, bo jak zaprotestują, to przyjedzie telewizja.

Sąd w Ropczycach pochylił się nad sprawą i orzekł, że panie czynszu remontowego płacić nie muszą. Musiałyby, gdyby były właścicielkami tego mieszkania, gdyby były członkami spółdzielni, ale one tylko to mieszkanie wynajmują, toteż "(...)należy uznać, że pozwana (spółdzielnia) niezasadnie obciążyła powódkę (panią Marię) kwotą 43,73 zł tytułem opłaty na fundusz remontowy w fakturze z maja 2013 roku".

Tak sąd orzekł na początku lutego 2014 roku, a pod koniec marca pani Maria dostała ze spółdzielni fakturę. A na fakturze stoi, że ma zapłacić za luty dodatkowo 43,73 zł na... fundusz remontowy. Z czego wynika, że spółdzielnia naliczyła najemczyni dodatkowe opłaty wbrew decyzji sądu.

- To dotyczy lutego, bo wyrok jeszcze się nie uprawomocnił - wyjaśnia prezes. - Za marzec już tego naliczenia nie będzie.

Tyle że rada nadzorcza spółdzielni zobowiązała prezesa do wyegzekwowania tej należności, toteż ten przyznaje, że fundusz remontowy zostanie wliczony do innych świadczeń.

Uciec, ale dokąd?

Ćwierć wieku spędziła w tym mieszkaniu pani Maria, ale...

- Jakbym miała gdzie, to już dawno bym się stąd wyprowadziła, bo mam dość - zapewnia. I przeraża ją, co się stanie z córką i wnuczkami, jak jej zabraknie.
Prezes Pipała podpowiada rozwiązanie: przecież jest burmistrz, są mieszkania rotacyjne, jest MOPS. Dlaczego spółdzielnia ma te wszystkie instytucje wyręczać za pieniądze jej członków?

- To jakby panu ktoś wszedł do mieszkania i powiedział, że teraz będzie sobie tu mieszkał, i to na własnych warunkach - obrazuje sytuację z perspektywy spółdzielni.

A takie słowa tylko utwierdzają pięć dam w przekonaniu, że spółdzielnia stara się pozbyć ich z lokalu. I że jak nie dało się eksmisją, to chcą je wziąć głodem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24