Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boeing ceni pilotów po Politechnice Rzeszowskiej

Alina Bosak
Yann Eechout, student V roku pilotażu na Politechnice Rzeszowskiej podczas symulacji lądowania na lotnisku Warszawa Okęcie, na które po mistrzowsku sprowadził niedawno boeinga kpt. Tadeusz Wrona.
Yann Eechout, student V roku pilotażu na Politechnice Rzeszowskiej podczas symulacji lądowania na lotnisku Warszawa Okęcie, na które po mistrzowsku sprowadził niedawno boeinga kpt. Tadeusz Wrona. Krzysztof Łokaj
W Seattle, mateczniku Boeinga, piloci po Politechnice Rzeszowskiej uzyskują najwyższe oceny. Klasę szkoły potwierdził 1 listopada na warszawskim Okęciu jej absolwent kpt. Tadeusz Wrona.

Filip Wojciechowski, student czwartego roku pilotażu, już jako 4-latek wiedział, że chce siedzieć za sterami samolotu.

Przyjechał ze Świnoujścia do Rzeszowa, żeby realizować marzenia w jedynej wówczas szkole kształcącej pilotów lotnictwa cywilnego.

- W środowisku lotniczym Politechnika Rzeszowska cieszy się renomą - mówi. - Wcześniej uczyłem się latać w różnych ośrodkach w Polsce i wiem, że tu poziom jest najwyższy. Lądowanie kpt. Wrony to dla nas studentów powód do dumy.

LOT puka do Rzeszowa

Uczelnia kształci pilotów już od 35 lat. Kierunek powstał na zamówienie Polskich Linii Lotniczych LOT.

- Akurat planowano kupić samoloty nowej generacji Boeing 767 - opowiada prof. Henryk Kopecki z Wydziału Budowy Maszyn i Lotnictwa PRz. - Rosły wymagania co do kwalifikacji kadry i kierownictwo LOT-u zwróciło się do nas z propozycją rozpoczęcia kształcenia inżynierów-pilotów.

Podkarpacie wybrano m.in. dlatego, że cztery lata wcześniej na rzeszowskiej uczelni utworzono Oddział Lotniczy.

- Były też inne przyczyny - dodaje prof. Jan Gruszecki z kształcącej pilotów Katedry Awioniki i Sterowania na Wydziale Budowy Maszyn i Lotnictwa PRz. - Po pierwsze wyraziliśmy chęć, bo byliśmy rozwijającą się szkołą, jedną z trzech, które w tamtym czasie miały specjalizację lotniczą. Ponadto na Podkarpaciu były tradycje lotnicze i lotnisko. Najważniejsi jednak byli ludzie.

W tworzenie szkoły pilotażu zaangażowało się wielu pracowników PRz, m.in. doc. Adam Borowski, prof. Henryk Kopecki, prof. Jan Gruszecki, prof. Andrzej Tomczyk, a także kolejni kierownicy Ośrodka Kształcenia Personelu Lotniczego (późniejszy OKL), który mieścił się przy lotnisku w podrzeszowskiej Jasionce.

- Mieliśmy to szczęście, że jego pierwszym szefem został płk. Bronisław Janus - zauważa prof. Gruszecki. - Późniejsi dyrektorzy podtrzymywali tę tradycje i starali się rozwijać ośrodek mimo ograniczeń budżetowych. Na samym początku to my musieliśmy starać się o pieniądze. Dotacja z ministerstwa była niewystarczająca, a LOT uczelni płacić nie zamierzał, chociaż to na jego zamówienie powstał kierunek.

Rocznik kapitana Wrony

W 1976 roku zaczęto przyjmować studentów, a 5 lat później mury uczelni opuścili pierwsi piloci, m.in. kpt. Tadeusz Wrona, który dla pilotażu w Rzeszowie porzucił studia w Zielonej Górze.

- Pierwszy nabór kandydatów był nadzwyczaj udany - wspomina prof. Kopecki. - Przewodniczyłem wówczas komisji rekrutacyjnej. Kandydaci mieli na koncie imponujące naloty. Grupa była bardzo ambitna.

Profesjonalizmu nauczono w Rzeszowie nie tylko kpt. Wronę. W Stanach Zjednoczonych lata np. Andrzej Śmielkiewicz, instruktor pilotów na boeingu. Z tego pierwszego naboru jest też pani Adela Szarzec-Tragarz, pierwsza kobieta, która w liniach LOT-u została kapitanem na boeingach 767.

- Z początku zasady kwalifikacji opierały się wyłącznie na znajomości pilotażu, języka angielskiego i ocenach - wylicza prof. Gruszecki. - To nam się nie podobało, ponieważ uważaliśmy, że trzeba umożliwić zdobywanie kwalifikacji pilotażowych większej liczbie kandydatów z całej Polski. Nie tylko tym, którzy mają możliwość latania w aeroklubach.

Dlatego na początku 2000 r., z nieżyjącym już dr. Zbigniewem Zajdlem, kupiliśmy w Kanadzie komputerowy system WOMBAT i Duo-WOMBAT. Pozwala on sprawdzić dyspozycje psychofizyczne kandydatów, m.in. odporność na stres, zdolność koncentracji. Owe testy są dziś częścią sytemu rekrutacji. Pod uwagę bierzemy również: wyniki w nauce, znajomość języka angielskiego, umiejętności pilotażowe i wiedzę o lotnictwie. Zasady są na tyle szczelne, że jeżeli ktoś nie ma predyspozycji do bycia pilotem, nie zostanie przyjęty.

Co ważne, system stwarza również szanse kandydatom, którzy nie mają bogatego doświadczenia w lataniu. Jeśli pomyślnie przejdą testy WOMBAT i 10 lotów sprawdzających na szybowcu. Rzeszowska uczelnia, jako jedyna politechnika w kraju, ma bowiem własną szkołę szybowcową w Bezmiechowej k. Leska.

- I bardzo o nią dba - podkreśla dr inż. Tomasz Rogalski, dyrektor Ośrodka Szkolenia Lotniczego w Akademickim Ośrodku Szybowcowym PRz. - W tamtym roku kupiła dwa nowe szybowce. Szkolimy tu naszych studentów i chętnych z całej Polski.

To, że szkolenie szybowcowe przyszłym pilotom bardzo się przydaje, udowodnił kpt. Wrona. Choć prof. Kopecki jest zdania, że to nie umiejętności szybowcowe zdecydowały o sukcesie tego lądowania. - Szybowiec to statek powietrzny, który lata bez silnika, zaś kpt. Wrona prowadził samolot cały czas operując nadzwyczaj precyzyjnie silnikami - argumentuje.

Pozdrowienia znad Jasionki

W pierwszych latach trzeba było ściągać specjalistów do nauki różnych przedmiotów z Warszawy, bo na miejscu nie było odpowiednich fachowców.

- Koszmarne czasy - wspomina prof. Gruszecki. - Każdy, kto przyjeżdżał ze stolicy, chciał mieć zapewniony wygodny dojazd, oczekiwał zakwaterowania w hotelu. A my nie mieliśmy pieniędzy. Przeżyliśmy to. Wykształciliśmy w końcu swoją kadrę. Wiele rzeczy działo się kosztem rodziny, żona narzekała. Ale to zaangażowanie wielu ludzi sprawiło, że powstał w Rzeszowie pilotaż i tego już się nie da odkręcić.

Wprawdzie dziś Politechnika Rzeszowska nie jest już jedyną uczelnią w Polsce szkolącą pilotów lotnictwa cywilnego, ale tylko ona posiada własną bazę, sprzęt i kadrę zapewniającą samowystarczalność.

- W ciągu 35 lat licencję zawodową otrzymało około 580 pilotów - wylicza dr inż. pil. Jerzy Bakunowicz, dyrektor Ośrodka Kształcenia Lotniczego. - Latają w liniach lotniczych na całym świecie i nieraz pozdrawiają dawnych instruktorów, kiedy trasa wypada nad lotniskiem w Jasionce.

W tegorocznym naborze przyjęto na pilotaż 26 osób, czyli połowę chętnych.

- Liczba zależy od dotacji z budżetu państwa - tłumaczy dr Bakunowicz. - Ostatnio wzrosła, więc zwiększyliśmy liczbę miejsc.

Lotnictwo i kosmonautyka

Przez lata przygotowano w Polsce wielu pilotów do lotów pasażerskimi samolotami, ale brakowało kierunku: lotnictwo i kosmonautyka. Zgodę na jego utworzenie ministerstwo wyraziło w 2004 roku.

A wszystko dzięki zabiegom prof. Gruszeckiego i doc. Bohdana Jancelewicza z Politechniki Warszawskiej. Cztery lata później, po opracowaniu standardów kształcenia przez prof. Gruszeckiego, Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) przyznała uczelni certyfikat Organizacji Szkolenia Personelu Obsługi Technicznej (MTO).

Nie został on jednak dany raz na zawsze. Co rok albo dwa do Rzeszowa przyjeżdża komisja z EASA w Monachium, by sprawdzić, czy uczelnia spełnia jej wymagania. Także te dotyczące bazy naukowej.

- Jeśli na wykładzie opowiadamy o radarze pogodowym, to ten radar, który kosztuje 40 tysięcy dolarów, musimy mieć - podkreśla prof. Gruszecki. - Samoloty są wyposażane w coraz nowocześniejsze systemy i do ich obsługi musimy przyszłych pilotów przygotować.

- Żadna szkoła prywatna nie inwestuje w szkolenie tyle co Politechnika - dodaje dyrektor Bakunowicz. - Gdyby podzielić kwotę dotacji na liczbę studentów, okazałoby się, że koszt kształcenia jednego pilota to ok. 350 tys. zł. Chcemy być najlepsi, mieć najnowsze sposoby prowadzenia kształcenia. Aby utrzymać ten poziom, musimy stale inwestować.

W ostatnich latach dzięki unijnym programom udało się bazę dobrze wyposażyć. Dużo dzieje się w Jasionce, gdzie znajduje się lotnisko i OKL. W tej chwili OKL posiada 20 samolotów. Wybudowano pas startowy, drugi hangar, a w grudniu staną dwa nowe symulatory lotu.

- Nasi studenci nauczą się prowadzić samolot z silnikiem odrzutowym. To również unikatowa oferta - podkreśla szef OKL. - Poza tym dzięki umowie z EuroLOT-em studenci odbywają praktyki na samolotach pasażerskich. To daje im dodatkowe punkty przy ubieganiu się o pracę.

Prof. Gruszecki dodaje: - Kiedy nasi piloci idą na szkolenie na typ (samolotu) do Seattle, uzyskują najwyższe oceny. To wie cały świat. Gdyby ministerstwo wyraziło zgodę, moglibyśmy szkolić nawet 50 pilotów rocznie. I nie tylko pilotów. Nowym wyzwaniem jest szkolenie operatorów systemów bezzałogowych. W przyszłym roku będziemy oblatywali Czajkę, samolot bezzałogowy produkowany w Krośnie, wyposażony w aparaturę obserwacyjną do zadań specjalnych. Trzeba wyszkolić mechaników, kontrolerów ruchu. Jest co robić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24