Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogusław Iwanowski sławi Tyrawę Wołoską

Stanisław Siwak
Boguś Iwanowski (pierwszy z lewej) w swym zaczarowanym ogrodzie, demonstruje swe rzeźby odwiedzającym go miłośnikom sztuki.
Boguś Iwanowski (pierwszy z lewej) w swym zaczarowanym ogrodzie, demonstruje swe rzeźby odwiedzającym go miłośnikom sztuki. Archiwum
Latem i wczesną jesienią zdarza się, że obok głównego wejścia do sanockiego skansenu siedzi rzeźbiarz ze swoim kramikiem, lipowymi pieńkami i dłutami, zajęty pracą. Turyści podziwiają jak na ich oczach powstają piękne rzeźby. To słynny w świecie rzeźbiarz, Boguś Iwanowski.

Do domu pana Bogusława w Tyrawie Wołoskiej, wiosce usytuowanej przy szosie z Sanoka do Przemyśla trafić nietrudno, gdyż w ogrodzie ustawił kilkumetrowe rzeźby wiejskich starców i babć. Monumentalne drewniane figury porozstawiał również na wzgórzach wokół wioski.

Artysta wyznaje, że wykonał te rzeźby w lipowym drewnie po to, aby tyrawianom świat wydawał się piękniejszy.

Rzeźbiarz część swoich najlepszych prac prezentuje w izbie, a wokół domu stworzył prawdziwie zaklęty ogród. Zwyczajni turyści, ciekawscy i miłośnicy sztuki podziwiają więc stojące na wolnym powietrzu wyrzeźbione postaci, a nad ich głowami groźne stwory. W zamyśle artysty oznacza to, że zło atakuje ludzkie głowy.

Nieopodal głowa z gniazdem piskląt w środku, ale do gniazda skrada się wąż. Ten powykrzywiany pień to zgryzota, zawiść i nienawiść. Trochę dalej rzeźby o tematyce ekologicznej. Wielki, czarny, wydrążony w środku pień, a wewnątrz małe usychające drzewko.

- Przecież drzewa umierają stojąc -objaśnia pan Bogusław. Nie brakuje scen rodzajowych, wśród których zwraca uwagę człowiek walczący z alkoholem, poległ na placu boju, ale oręża nie wypuszcza z ręki.

Bogusław aktywny uczestnik niektórych, dziś już historycznych wydarzeń, wziął na swój twórczy warsztat znaczące daty, symbole i postaci wielkich Polaków. Wyrzeźbił w drewnie lipowym poczet królów polskich, a także dzieje herbu polskiego oraz kilkanaście rzeźb z życia marszałka Piłsudskiego.

Obok papieża Polaka, postać Naczelnika fascynuje go najbardziej. - To najwięksi spośród naszych rodaków współczesnej doby - objaśnia swe fascynacje.
Nie zapomniał o Grodzieńszczyźnie

Urodził się w niedużej wiosce Dorguń na Grodzieńszczyźnie, prawdę mówiąc zagubionej w lasach pomiędzy Augustowem a Grodnem. Powojenna granica pomiędzy Polską a b. Związkiem Radzieckim, wytyczona na mapie ręką Stalina, podzieliła Białostocczyznę na połowę i odcięła od macierzy Kresy Wschodnie.

Boguś z częścią własnej rodziny osiadłej w tamtym regionie znalazł się waśnie po wchodniej stronie granicy. Jego rodzinny Dorguń zasłynął w powojennych latach z tego, że jako ostatnia wioska z zamieszkałych przez Polaków miejscowości na terenie b. ZSRR poddała się rusyfikacji.

Zamieszkała w Dorguniu rodzina Iwanowskich starała się bronić polskości, kultywować kulturę i tradycje swych pradziadów i ojców. A młody Bogusław został aresztowany na pięć lat za kolportowanie polskiej prasy i książek. Było to w 1956 roku, tuż po skończeniu dziesięcioletniej szkoły w rodzinnym Dorguniu. Przewin uzbierało się znacznie więcej. Na kilka tygodni przed aresztowaniem, wraz z dwoma kolegami, powiesił podarty worek wypchany sianem dla konia na wyciągniętej ręce wodza rewolucji na pomniku usytuowanym w centrum Grodna.

Wraz z nim na "białe niedźwiedzie" trafia grupa młodzieńców, którym ubzdurały się mrzonki wolnościowe. Do wcześniejszego zwolnienia Bogusia w obozu pracy w Kujbyszewie przyczynia się zgłoszona oficjalnie chęć wyjazdu do Polski. Nie spotkał się z odmową ze strony sowieckiej władzy. Pożegnał się więc z matką i został odstawiony pociągiem do Terespola. Zatrzymał się u siostry pod Augustowem, a w końcu osiadł w Szczecinie. Zatrudnił się w tamtejszym MPK, gdzie przepracował 25 lat.
Przypadek sprawił, że pan Bogusław odkrył w sobie rzeźbiarską pasję. Na zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie organizowano wystawy rzeźbiarskie. Coraz częściej je zwiedzał. Rzeźba go zafascynowała. Doszedł do wniosku, że potrafi robić dłutem w drewnie. Odkrył, że rzeźbienie staje się powoli pasją jego życia.
Nawet potok w Tyrawie szumi tak samo

A rzeźby Bogusia, które można podziwiać w Tyrawie Wołoskiej są doprawdy niezwykle. Artysta zamknął w nich nieistniejące już życie Kresów. Okazuje się, że fascynujący może być świat kresowych dziadów, braciszków wagabundów, przykościelnych ślepców i lirników, wiecznych wędrowców z drewnianą sękatą lagą w ręku. A także świat wschodniej chłopskiej biedy, spracowanych kobiet, zabiedzonych dzieci. "Łagiernik" z jednej z najbardziej poruszających rzeźb, kroczący przed siebie w obszarpanym wiejskim szynelu, z połataną torbą przerzucona przez ramię i krzywym kosturem w dłoni, wygląda jak żywy.

Dlaczego osiadł artysta w Tyrawie? Wyzna, że przejeżdżał kiedyś przez tą wioskę i od razu zakochał się w niej, gdyż do złudzenia przypomina mu rodzinny Dorguń. Nawet potok przecinający Tyrawę szumi Bogusiowi tak, jakby żywcem został przeniesiony z białoruskiej wioski. Artysta zdecydował więc, że Tyrawa będzie jego miejscem na ziemi. I zawsze do niej wraca z wojaży po świecie.

A zapraszany ze swymi pracami przez stowarzyszenia kulturalne i organizacje polonijne zwiedził kilka kontynentów. Jego rzeźby zdobią wystawy i prywatne kolekcje w Nowym Jorku, Hamburgu, Lyonie. W swoim domu w specjalnej szufladzie gromadzi artykuły o sobie zamieszczane w prasie krajowej, amerykańskiej, niemieckiej, francuskiej.

Słynny rzeźbiarz jest jednym z założycieli Bieszczadzkiej Grupy Twórców Kultury, a jego prace można też spotkać w galerii bieszczadzkich artystów w Zagórzu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24