Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bulwersująca ferma jeleni koło Wołkowyi zlikwidowana

Krzysztof Potaczała
Jelenie ze zlikwidowanej niedawno fermy niedaleko Wołkowyi. Zdjęcie z 14 stycznia tego roku.
Jelenie ze zlikwidowanej niedawno fermy niedaleko Wołkowyi. Zdjęcie z 14 stycznia tego roku. WOJCIECH ZATWARNICKI
Jelenie z hodowli koło Wołkowyi mają nowego opiekuna. Decyzją wójta gminy Solina zwierzęta zostały zabrane poprzedniemu właścicielowi, gdyż nie potrafił zapewnić im ani pożywienia, ani ochrony zdrowotnej.

- Jelenie padały jeden po drugim -mówi Wojciech Głuszko, nadleśniczy z Baligrodu, który nagłośnił sprawę męczonych zwierząt, a jego pracownicy musieli na przełomie 2010 i 2011 r. dokarmiać zamknięte za ogrodzeniem stado.

Karmienie z konieczności

W styczniu jeden z Czytelników poinformował nas o kontrowersyjnej farmie jeleni usytuowanej niedaleko Wołkowyi. Pojechaliśmy tam. Nie mogliśmy wejść za ogrodzenie, ale zrobiliśmy zdjęcia. Dostrzegliśmy około 20 zwierząt. Niektóre były w złym stanie. Wcześniej wójt gminy Solina Zbigniew Sawiński powiedział nam, że sprowadził lekarza weterynarii i kupił karmę dla zwierząt.

Dlaczego on? Bo właściciel z Warszawy przestał dbać o jelenie, nie pojawiał się w Bieszczadach, nie zapewnił im dostatecznej ilości pożywienia.

Po wójcie rolę karmiciela stada przejęło Nadleśnictwo Baligród. - Kupowaliśmy sianokiszonkę i kukurydzę, dostarczaliśmy wodę - mówi Wojciech Głuszko. - Jelenie trochę odżyły, ale zanim się nimi zajęliśmy, dwa padły. Sądziłem, że właściciel uderzy się w piersi i zajmie się hodowlą, ale byłem w błędzie.

Padały jeden po drugim

Warszawski biznesmen, który właśnie od Nadleśnictwa Baligród dzierżawi 55 hektarów gruntów (w tym 5 ha to ferma hodowlana), nie zajął się zwierzętami.

W efekcie wójt gminy Solina wydal decyzję administracyjną o wkroczeniu na teren fermy i po wcześniejszych uzgodnieniach przekazał jelenie pod opiekę firmie Natura Park, która m.in. sponsoruje wolnościową hodowlę konika polskiego w Radziejowej i Tyskowej.

- Powiadomiłem właściciela o mojej decyzji. Mógł się od niej odwołać, ale się nie odwołał - informuje Sawiński.

Z 23 jeleni, które były jesienią 2010 r. w zagrodzie, zostało 14. Inne padły z powodu chorób. Były potwornie zarobaczone.

- Z wiedzy przekazanej mi przez lekarza weterynarii wynika, że przepisał on leki dla jeleni, ale pracownicy fermy najpewniej ich chorym zwierzętom nie podali - twierdzi Wojciech Głuszko.

Spotkamy się w sądzie

To jednak nie koniec problemów ze stołecznym przedsiębiorcą. Wciąż ma ważną umowę na dzierżawienie gruntów (podpisał ją na 20 lat z poprzednim nadleśniczym), jednak Głuszko chce walczyć o jej wcześniejsze rozwiązanie.

- W umowie jest zapis, że dzierżawca ma użytkować ziemię, a tego nie robił i nie robi. Sprawa zapewne skończy się w sądzie, bo ten człowiek nie ma zamiaru oddać nadleśnictwu gruntów. Zależy mi, aby były wykorzystywane w należyty sposób i już przez inną osobę czy podmiot gospodarczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24