Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunt na Komisariacie Policji w Brzeźnicy pod lupą komend powiatowej i wojewódzkiej. Czy coś się tu zmieni?

Andrzej Plęs
Presja ze strony przełożonego jest tak duża, że graniczy z mobbingiem - poskarżyli się w piśmie do komendanta wojewódzkiego policji funkcjonariusze z Brzeźnicy
Presja ze strony przełożonego jest tak duża, że graniczy z mobbingiem - poskarżyli się w piśmie do komendanta wojewódzkiego policji funkcjonariusze z Brzeźnicy 123rf
Kanapki na służbie zjeść nie wolno, zawiadamiać sanepidu, że miało się kontakt z chorym na COVID nie wolno, wykazywać nadgodzin nie wolno. Jest za to straszenie wydaleniem ze służby i postępowaniami dyscyplinarnymi. Policjanci z Brzeźnicy w końcu powiedzieli: dość takiej współpracy z przełożonym. Poskarżyli się komendantowi wojewódzkiemu. I omal nie zgłosili sprawy do prokuratury.

Znają hierarchię, respektują specyfikę służby w mundurze, mają poczucie misji, ale także potrzebę bycia traktowanymi jak ludzie. A wcale nie czują się traktowani jak ludzie. Przynajmniej od kiedy komendanturę Komisariatu Policji w Brzeźnicy objął podkom. Grzegorz Wrona. Od początku współpraca się nie układała, czyli od pierwszych tygodni 2020 roku. Dziś policjanci wspominają, że sformułowano wówczas „plan naprawczy” sytuacji, ale na planowaniu się skończyło.

Nie skończyły się kwasy między funkcjonariuszami a ich bezpośrednim przełożonym, w końcu eksplodowali niezadowoleniem w październiku ub. roku, napisali skargę do komendanta wojewódzkiego policji w Rzeszowie, kopię przesłali zarządowi wojewódzkiemu policyjnych związków zawodowych. Treść jest krzykiem o pomoc i jednocześnie listą zastrzeżeń do komendanta posterunku. Dla decydentów policyjnych szczebla wojewódzkiego i powiatowego na tyle poważnych, że zdecydowali się wszcząć postępowanie wyjaśniające. A wyjaśniać było co, jak wynika z listu brzeźnickich funkcjonariuszy.

Dyscyplina ma być, nadgodziny nie

Policjanci z Brzeźnicy napisali do komendanta wojewódzkiego: „gdyż z każdym dniem tracimy nadzieję na godne i sprawiedliwe traktowanie”. Atmosfera w jednostce pogorszyła się, co ma znaczący wpływ na efektywność ich pracy - zaznaczyli.

Presja ze strony przełożonego tak duża, że graniczy z mobbingiem. Jednym z narzędzi mobilizowania ich do pracy jest straszenie zwolnieniami, postępowaniami dyscyplinarnymi albo wręcz karnymi. W pracy ma się być nawet po pracy, do czego - piszą - nakłania ich przełożony. Toteż niektórzy z nich mają po kilkaset nadgodzin w realu, formalnie nie, bo nie wolno im tego odnotowywać. Jasne, są braki kadrowe, deficyty etatowe. Jak trzeba, to „robią po godzinach”, ale w przypadku brzeźnickiego posterunku to weszło w regułę i stało się obowiązkiem, nie wypełnianiem misji służenia społeczeństwu.

- Komendant nie uznaje nadgodzin. Grafik służby podwładnych ustala wedle własnego uznania, nie licząc się z możliwościami policjantów ani ministerialnymi rozporządzeniami. Jak któryś z nas potrzebuje akurat dzień wolny, bo musi na przykład zawieźć dziecko na badania, to nie może tego szefowi zgłosić, bo na pewno tego dnia dostanie służbę

- zapewniają brzeźniccy funkcjonariusze.

„Grafik służby planowany jest niezgodnie z obowiązującym rozporządzeniem, a głównym i jedynym argumentem tego jest ważny interes służby” - piszą do komendy wojewódzkiej.

PRZECZYTAJ TEŻ: Szok! Kto i dlaczego "zesłał" policjantkę do piwnicy rzeszowskiego zamku?

Skarżą się, że szef deprecjonuje ich zasługi, że aż odechciewa się starać. I efekt jest taki - zapewniają - że „wydajność z każdą służbą maleje”. Nie ma dyskusji, nie ma wymiany argumentów, jest polecenie, ma być wykonanie. Jak to w służbach mundurowych, ale są sytuacje - piszą policjanci - że przełożony kompletnie nie uwzględnia specyfiki służby. Kiedy tłumaczą, że można inaczej, efektywniej, mniejszym nakładem sił i kosztów, to jak wołanie na puszczy. I nie ma sensu robić czegokolwiek, skoro to i tak zostaje zakwestionowane.

Tak jak w przypadku staruszki, przyłapanej w otwartej przestrzeni bez maseczki na twarzy. Policjant zdecydował się na skierowanie do sądu wniosku o ukaranie, komendant nakazał mu wystawić babci mandat. Bo panuje ogromna presja na „mandatowość” posterunku, a statystyka jest tu niemal religią. A oni pracują wśród ludzi, dla ludzi i - często - dzięki ludziom. Jak się po okolicy rozniesie, że ścigają po rejonie bezmaseczkowe staruszki, to jedni do nich będą strzelać śmiechem, a inny wulgaryzmami, że napastują stare, bezbronne kobiety.

Podwładny nie niewolnik

Nie mieli szans na przedstawienie swoich planów urlopowych na 2021 r. Od zawsze było tak, że wakacyjny grafik służby był efektem kompromisu: ten bierze w czerwcu, tamten w lipcu, inny w sierpniu, jakoś to grało. Nie tym razem.

„Zostały nam one narzucone z góry, bez możliwości zmian i dostosowania do swoich planów” - piszą do komendanta wojewódzkiego.

Kanapki w pracy im zjeść nie wolno, choć kodeks przewiduje, że należy im się przerwa w pracy. Jedzenie tak, ale po służbie, więc jak nie chcą patrolować z pustym żołądkiem, to zjadają tak, żeby szef nie widział. Niby nie problem, ale poczucie upokorzenia ogromne.

Naprawdę groźnie zrobiło się wtedy, kiedy jeden z nich dostał od sanepidu polecenie, że ma natychmiast udać się na kwarantannę, bo miał kontakt z chorym na COVID-19.

- Komendant polecił mu dokończyć czynności służbowe w rejonie. Oświadczył przy tym, że sam to załatwi w sanepidzie

- mówi jeden z protestujących funkcjonariuszy.

Pismo do komendy wojewódzkiej sugerowało, że nie był to jedyny taki przypadek: komendant posterunku „Nakłaniał nas do zaniechania przekazywania odpowiednim instytucjom informacji, co do naszych kontaktów z osobami chorymi na COVID-19. Działanie jego miało na celu uniknięcie przez nas obowiązkowej kwarantanny”. A to już nie tylko stwarzanie zagrożenia dla nich samych, także dla ich rodzin i interesantów.

A że w policji statystyka jest religią, to:

- Służbę dzielnicowych komendant poleca zaliczać do służby prewencyjnej - dodaje jeden ze „zbuntowanych”. - Bo trzeba poprawić wskaźniki w tym zakresie.

Pod twoją obronę

Kopia skargi, która policjanci z Brzeźnicy wysłali do komendanta wojewódzkiego, trafiła też do Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów. A ten stanął po ich stronie.

- Spotkałem się z nimi, z ich relacji wynikało, że zastrzeżeń co do komendanta jest więcej, niż zawarli w piśmie - potwierdza Józef Bąk, przewodniczący wojewódzkiego zarządu związków. - Choćby to, że dostają limity, ilu minimalnie mają złapać ludzi bez maseczek. Opowiadali jeszcze, jak przełożony powitał nowego funkcjonariusza w posterunku: zapytał, czy zna hierarchię. I to był koniec powitania.

- Nie mam powodu, żeby chłopakom nie wierzyć, bo niemal cała załoga posterunku była. Prosiłem ich, żeby mi dali ze dwa tygodnie czasu, bo już gotowi byli iść z tym do prokuratury. Sporządziłem pismo, wysłałem panu komendantowi wojewódzkiemu do wiadomości. Potem opowiadali mi, że 21 grudnia odbyło się ich spotkanie z komendantem powiatowym, próbowali rozmawiać, usłyszeli tyle, że „mają się wziąć do roboty”

- dodaje Józef Bąk.

Strach był tym większy, że brzeźniccy policjanci napisali skargę do komendanta wojewódzkiego, z pominięciem powiatowego, co przez przełożonych zostało uznane za pominięcie drogi służbowej. A to grozi postępowaniem dyscyplinarnym. A ta grozi wydaleniem ze służby, więc było się czego bać. Szef związków wytłumaczył w piśmie, że w tym przypadku nie ma mowy o „pominięciu drogi”.

- W tej chwili ten argument już nie jest podnoszony - dodaje Józef Bąk. - Tylko komendant powiatowej w Dębicy napisał do mnie z pretensjami, że na moje spotkanie z policjantami nie zostało zaproszone kierownictwo komendy powiatowej. Przecież ja byłem tam tylko gościem, nie ja je organizowałem, byłem zaproszony, nie zapraszałem.

Co nie znaczy, że lęk minął.

- Mamy świadomość, że są prowadzone wobec nas czynności operacyjne przez kierownictwo KPP Dębica - zdradza jeden z policjantów.

- W tej sprawie jest prowadzone przez moich przełożonych postępowanie wyjaśniające i to oni mogą do tego się odnosić. Ja w tej sprawie nie mam nic do powiedzenia

- komentuje sytuację podkom. Grzegorz Wrona, komendant Komisariatu Policji w Brzeźnicy.

Po garnizonie rozniosło się, że ci z posterunku w Brzeźnicy podnieśli bunt, więc komendantura musiała zareagować.

- Na początku listopada do komendanta wojewódzkiego policji w Rzeszowie wpłynęło pismo, z którego treści wynikało, że mogło dochodzić do nieprawidłowości w relacjach pomiędzy przełożonym a podwładnymi w komisariacie w Brzeźnicy - informuje biuro prasowe KWP w Rzeszowie. - Materiały w tym zakresie, zgodnie z właściwością, zostały przekazane do Komendy Powiatowej Policji w Dębicy, celem przeprowadzenia czynności wyjaśniających. O szczegóły proszę zwrócić się do oficera prasowego KPP w Dębicy.

Zwróciliśmy się.

- Zastrzeżenia funkcjonariuszy Komisariatu Policji w Brzeźnicy, odnoszące się do funkcjonowania jednostki oraz sposobu kierowania nią przez podkom. Grzegorza Wronę, komendanta Komisariatu Policji w Brzeźnicy zostały rozpoznane w trakcie czynności wyjaśniających, prowadzonych w Komendzie Powiatowej Policji w Dębicy - informuje st. Asp. Jacek Bator, rzecznik KPP w Dębicy. - Zakres poddanych sprawdzeniu okoliczności miał charakter wielowątkowy i odnosił się do sposobu postępowania przełożonego w różnych obszarach sfery służbowej. Przeprowadzone czynności, w zdecydowanej większości przypadków nie potwierdziły zarzutów, jakie pod adresem komendanta Komisariatu Policji w Brzeźnicy wysuwali jego podwładni. Niemniej jednak w funkcjonowaniu jednostki dostrzeżono jednostkowe uchybienia, np. w zakresie ustalania norm czasu służby, które w tym przypadku spowodowane były koniecznością zapewnienia sprawności organizacyjnej policji w związku ogłoszeniem na obszarze Polski stanu epidemii. Stwierdzenie uchybień będzie skutkować podjęciem względem komendanta Komisariatu Policji w Brzeźnicy stosownych do wagi naruszeń działań dyscyplinujących przewidzianych w ustawie o policji. Niezależnie od powadzonego postępowania wyjaśniającego, komendant powiatowy policji w Dębicy spotkał się z funkcjonariuszami Komisariatu Policji w Brzeźnicy w grudniu ubiegłego roku. Celem spotkania było rzetelne i obiektywnie rozpoznanie oraz zdiagnozowanie zgłaszanych przez funkcjonariuszy nieprawidłowości w relacjach służbowych, do jakich, według autorów zawiadomienia, dochodzić miało w Komisariacie Policji w Brzeźnicy.

Niby powiało nadzieją, „zbuntowani” w posterunku bardzo chcą wierzyć, ale nie dowierzają. „Plan naprawczy” już raz miano wprowadzić. I tylko na planach się skończyło.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24