Burmistrz Leżajska oraz jego zastępca i sekretarz będą zarabiać mniej

Radni po raz pierwszy w historii Leżajska utracili zdolność do uchwalania własnego budżetu. Inicjatywę w tej sprawie przejmuje regionalna izba obrachunkowa, która ustali budżet bez wydatków na wszelkie dotacje, promocję i prawdopodobnie na inwestycje.

- RIO jest właśnie na etapie przygotowywania budżetu dla Leżajska, ale już wiemy, że będą też cięcia na wynagrodzeniach. Będą rzędu ok. 10 proc. Skoro pracownicy mają zarabiać mniej, zdecydowałem, że należy zacząć ode mnie, mojego zastępcy i sekretarza. Radni zaakceptowali już moją decyzję - podkreśla Ireneusz Stefański, burmistrz Leżajska.

Od marca jego dotychczasowe wynagrodzenie w wysokości 9560 zł brutto zmniejszy się do 8560 zł. Będzie najniższe wśród wójtów i burmistrzów powiatu leżajskiego i odbiegać od ich pensji o od 1,5 tys. zł do 2 tys. zł. Andrzej Janas, zastępca burmistrza, będzie otrzymywał 7650 zł brutto. Z kolei pensja Agnieszki Wyczarskiej, nowej sekretarz miasta, będzie niższa od jej poprzednika o 2200 zł i wyniesie 6400 zł brutto. Do cięć wynagrodzeń urzędników prawdopodobnie dojdzie 1 kwietnia.

- Zaraz po tym, jak RIO ustali nam budżet, planuję spotkać się z pracownikami i przedstawić im sytuację. Wcześniej nie mogę tego zrobić, bo nie wiem, jakimi pieniędzmi będziemy dysponować w tym roku. Pewne jest, że w takiej sytuacji konieczne będzie zawarcie z pracownikami porozumienia zmieniającego ich pensje - wyjaśnia burmistrz.

Mniej zarabiać będą nie tylko urzędnicy miejscy, ale też pracownicy jednostek podległych, m.in. ośrodka pomocy społecznej, centrum kultury, biblioteki, pływalni.

- Nie wyobrażam sobie, żeby cięcia dotyczyły funduszu płac pracowników oświaty. Ja po prostu nie mam wpływu na ich pensje. Wynagrodzenia ustala im minister edukacji - zaznacza Ireneusz Stefański.

Ograniczenie wydatków związanych z wynagrodzeniami jest niezbędne, bo ze wstępnych wyliczeń RIO wynika, że w tym roku miasto musi znaleźć 3,5 mln zł na spłacenie rat kredytowych. To o 900 tys. zł więcej, niż wcześniej zakładano. Czy taki ruch spowoduje, że miasto odzyska w przyszłym roku zdolność kredytową?

- Na pewno tę kwotę 900 tys. zł będziemy mogli zdjąć z listy przyszłorocznych wydatków. Ze wstępnych wyliczeń, pozostanie nam wtedy do spłacenia 300-400 tys. zł ponad dopuszczony prawem wskaźnik zadłużenia. Teoretycznie w takiej sytuacji nadal nie będziemy mogli uchwalić budżetu. Liczymy jednak na porozumienie z bankami, by te 300-400 tys. zostało przesunięte na 2017 rok. Tylko wtedy sytuacja finansowa Leżajska mogłaby się poprawić - mówi burmistrz.

Do tak dramatycznej sytuacji miasta doszło wskutek nadmiernie rozdętych wydatków w stosunku do bieżących dochodów.

- Przez ostatnie kilka lat brak własnych pieniędzy na finansowanie miejskich inwestycji zastępowano kredytami bankowymi, nie oglądając się, czy miasto podoła ich spłacie - tłumaczy Andrzej Janas.

Radni podczas prac budżetowych dotyczących lat 2014 i 2015 otrzymywali dane, które nie odpowiadały rzeczywistym zobowiązaniom miasta.

- Na nieprawdziwe dane o wysokości spłat długu nabierano nie tylko radnych, ale także RIO, czyli organ kontrolujący finanse samorządów - podkreśla zastępca burmistrza.