Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Był nie do złamania - wspomnienie o arcybiskupie Ignacym Tokarczuku

Jan Miszczak
W walce o prawdę abp. Ignacy Tokarczuk był po prostu nie do złamania - podkreśla Dariusz Iwaneczko.
W walce o prawdę abp. Ignacy Tokarczuk był po prostu nie do złamania - podkreśla Dariusz Iwaneczko. Krzysztof Łokaj
Był rok 1965, kiedy ówczesny biskup Ignacy Tokarczuk przyjechał do Przemyśla, obejmując przewodnictwo diecezji. W tym samym roku urodził się Dariusz Iwaneczko. Ta nic nie znacząca zbieżność dat dopiero po latach nabrała dla Iwaneczki jakby symbolicznego wymiaru.

Dr Dariusz Iwaneczko jest pracownikiem naukowym rzeszowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, b. wicewojewodą podkarpackim i b. zastępcą prezydenta miasta Przemyśla.

Bo jak inaczej tłumaczyć fakt, że niemal od szczenięcych lat miał możność spotkań z postacią pomnikową już za życia? Z "Księciem Kościoła", jak dziś nazywa abp. Tokarczuka. I tłumaczy sam sobie, że to musiał być jakiś nadzwyczajny zbieg okoliczności, który w niezwykły sposób splótł ich losy.

x x x

W pewien zwykły dzień 1986 roku abp Ignacy Tokarczuk przyjechał do Kalwarii Pacławskiej, by spotkać się z nowicjuszami franciszkańskiego zakonu. Był wśród nich bardzo młody Darek Iwaneczko, który swój pobyt w zakonie nazywa krótkim życiowym epizodem, lecz na pewno nie straconym czasem.

I zastanawia się, czy może całkiem podświadomie wstąpił tam także po to, by spotkać na swej drodze arcybiskupa Tokarczuka? Człowieka, który wywarł na nim ogromne wrażenie.

- To był wizjoner - wspomina Iwaneczko. - On już wówczas dokładnie przedstawił nam wizję upadku Związku Radzieckiego. Zalecał uczyć się języków wschodnich, poznawać kulturę tego obszaru, gdyż niebawem będą tam potrzebni polscy duchowni.

x x x

Iwaneczkę drażni nieco fakt, że abp. Tokarczuka postrzega się głównie jako niestrudzonego bojownika o niepodległość i prawa człowieka, wytrwale walczącego z totalitarną władzą, pomijając wątek duchowy, o podłożu religijnym.

- On był świetnie przygotowany intelektualnie, znakomicie wykształcony. Miał bardzo przemyślaną konstrukcję swoich wypowiedzi. Na początek stawiał kilka tez, które potem rozwijał w sposób nieskomplikowany w warstwie werbalnej. Tak, aby każdy mógł go zrozumieć - mówi Iwaneczko. - A już rozmowa z nim to była prawdziwa przygoda intelektualna.

Mógł się o tym przekonać, gdy w 2003 r., jako historyk z wykształcenia, zajął się pracą naukową i ponownie spotkał się z arcybiskupem, wtedy już seniorem.

Umówił się z nim telefonicznie. Abp Tokarczuk sam odebrał telefon, co nieczęsto zdarza się tej rangi dostojnikom. Iwaneczko nie ukrywa, że przed spotkaniem z człowiekiem-legendą miał dużą tremę.

Tymczasem wyszedł do niego kapłan skromnie ubrany, w którym nikt niewtajemniczony nie rozpoznałby biskupa. Tylko z krzyżem na piersiach i biskupim pierścieniem.

- Chciałem ucałować pierścień, ale on odsunął rękę, dając mi do zrozumienia, że nie jest to potrzebne - wspomina. - Mnie interesowały lata 70. i 80. Arcybiskup opowiedział mi o tym okresie, poruszając wiele wątków, czyniąc mnóstwo dygresji i wgłębiając się w historię. A potem zapytał: "Czy to już wszystko, co chciał pan wiedzieć? Bo jeśli tak, to jest pan moim gościem i zapraszam na obiad". Był bardzo gościnny, ludzki. Ofiarowałem mu swoją książkę, a on zrewanżował się podobnym upominkiem. Zawsze odwdzięczał się książką.

x x x

Kolejne spotkania Dariusza Iwaneczki z abp. Ignacym Tokarczukiem stawały się coraz dłuższe. Bo on też zadawał pytania młodemu historykowi. Był niezwykle ciekawy ludzi i świata.

I umiał słuchać. Pewnie dlatego wysłuchiwał kiedyś zwierzeń ks. Jerzego Popiełuszki, a potem… jednego z jego zabójców, gdy ten odsiedział już wyrok i po wyjściu na wolność poprosił o spotkanie.

"Jeśli człowiek prosi o spotkanie, to moją powinnością jest go wysłuchać, o ile przychodzi z dobrą wolą" - tłumaczył potem Iwaneczce podczas jego kolejnej wizyty, dając dowód wielkości człowieka, który nie chowa urazy i umie przebaczać.

Szczegółów rozmowy nie zdradził. Wyjawił natomiast, że ks. Jerzy odwiedzał go dlatego, iż jego postawa nie zawsze była należycie rozumiana przez przełożonych. Szukał więc wsparcia u biskupa, w którym widział zapewne pokrewną duszę i swego mistrza.

x x x

Abp Tokarczuk nie lubił rozmawiać o sobie, o swojej walce z komuną. "Nie ma co wracać do tych wątków. Ja to wiem, wy to wiecie i jako historycy badajcie" - zwykł mówić.

A historycy mieli dostatek różnorodnych dokumentów. Same tylko materiały pochodzące z ubeckich i esbeckich archiwów wypełniły w Instytucie Pamięci Narodowej dwa ogromne pojemniki. A była to tylko część "papierów na Tokarczuka".

- Pod koniec lat 70. szefem SB w Przemyślu został Alojzy Perliceusz, który przyjechał tu z konkretnym zadaniem. Miał "zrobić porządek" z Tokarczukiem. Przy pomocy różnego rodzaju technik operacyjnych i specjalistycznego sprzętu. To było niesamowite! - opowiada Iwaneczko.

Ówczesną komendę milicji naszpikowano nowoczesnym sprzętem do filmowania, nagrywania, podsłuchów itp. Wszystko po to, by wykorzystać to przeciwko jednemu człowiekowi, niepokornemu i dającemu się władzy we znaki abp. Tokarczukowi.

Należało go skompromitować, obrzydzić, skłócić ze społeczeństwem i kapłanami, wmówić im, że to despota, z którym daleko nie zajdą. Chciano rozbić Kościół od wewnątrz.

- Teraz, gdy czytam raporty przygotowywane przez SB, to widzę, jak bardzo byli bezradni wobec swego nieprzejednanego przeciwnika, którego nie potrafili pokonać nawet przy pomocy tak wyszukanych środków i metod - ocenia Iwaneczko. - Bo on w walce o prawdę był po prostu nie do złamania.

x x x

Czy ten niezłomny bojownik o prawdę miał wtedy świadomość, że niektórzy księża dali się jednak złamać i poszli na współpracę z SB? Iwaneczko nie ma wątpliwości, że arcybiskup doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Wiedział, że każdy jest tylko człowiekiem. Mówił potem Iwaneczce, że gdy taki ksiądz, który zdradził, ale potrafił przyjść i przyznać się do błędu, zawsze mógł liczyć na wybaczenie.

A abp Tokarczuk sprytnie to wówczas wykorzystywał, dając esbekom do zrozumienia, że… zdekonspirował ich współpracownika! A wtedy oni dawali takiemu księdzu święty spokój. Bo co im z takiego współpracownika, o którym wie już jego szef?

x x x

Dziś brzmi to nawet trochę humorystycznie. Ale wtedy nikomu nie było do śmiechu. Tym bardziej, że nawet Watykan, przed pontyfikatem Jana Pawła II, niezbyt przychylnie patrzył na poczynania biskupa przemyskiego i nie był dla niego zbyt łaskawy.

Watykan chciał porozumienia z polskimi władzami komunistycznymi, wychodząc z założenia, że będzie to korzystne dla Kościoła w Polsce. A ówczesne władze usiłowały przekonywać Stolicę Apostolską, że też chcą porozumienia, lecz na drodze stoi agresywny biskup, który przeszkadza pojednaniu.

- Tokarczuk tłumaczył, że domaga się jedynie praw należnych katolikom i staje w obronie krzywdzonych, czym nie narusza prawa. Wręcz przeciwnie, stara się, by prawo nie było jednostronnie łamane - wyjaśnia Iwaneczko. - Arcybiskup doskonale wiedział, że władza oszukuje i nie daje najmniejszych szans na porozumienie. Korzystał więc ze swej szerokiej wiedzy prawniczej, ze znajomości konstytucji oraz praw człowieka i obywatela, domagając się jedynie ich przestrzegania. Skoro katolikom przysługiwało np. prawo do wznoszenia świątyń, a władza konsekwentnie odmawiała zezwoleń na budowę, to kto łamał prawo? W tej sytuacji abp Tokarczuk budował kościoły bez zgody władz.

x x x

Podczas jednego ze spotkań z arcybiskupem Ignacym Tokarczukiem Dariusz Iwaneczko zapytał go, czy miał kiedyś taki zwyczajny ludzki odruch odwetu za wszystko złe, co spotkało go ze strony komunistycznych władz. Pokiwał przecząco głową i odpowiedział, że nigdy.

"Tuż po przyjeździe do Przemyśla chciałem rozmawiać z władzami, przedstawiłem też postulaty dotyczące budowy kościołów. Ale władza pozostała głucha" - mówił abp Tokarczuk. Dawał tym do zrozumienia, że to nie była walka z kimś, ale walka o coś, co należało się zgodnie z prawem.

x x x

Dariusz Iwaneczko nagrywał swoje rozmowy z arcybiskupem. - Oczywiście za jego wiedzą i zgodą - śmieje się. - Dziś, gdy słucham tych nagrań, upewniam się w przekonaniu, że to naprawdę był wizjoner.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24