Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byliśmy wewnątrz turbiny wiatrowej na farmie Hnatkowice - Orzechowce koło Przemyśla [ZDJĘCIA]

Norbert Ziętal
Norbert Ziętal
Byliśmy w gondoli turbiny wiatrowej w Orzechowcach - Hnatkowicach koło Przemyśla.
Byliśmy w gondoli turbiny wiatrowej w Orzechowcach - Hnatkowicach koło Przemyśla. Norbert Ziętal
W gondoli 80 metrów nad ziemią jest bardzo ciasno. Trzeba niezłej zwinności, aby się tutaj sprawnie poruszać. Skorzystaliśmy z pierwszej w regionie okazji dla postronnych, aby zobaczyć to miejsce.

Najpierw kask na głowę i dokładne zamocowane uprzęży, sprzętu asekuracyjnego. Potem wejście do windy, w której ledwo mieszczą się dwie osoby. Następnie do pokonania spora drabina, na końcu mniejsza drabinka i jesteśmy w gondoli, 80 metrów nad ziemią. Pierwsze wrażenie: jak tu jest mało miejsca. Widok z gondoli bezcenny, nareszcie z góry można popatrzeć na łopaty wirnika.

Dzięki uprzejmości PGE Energia Odnawialna mogliśmy uczestniczyć w pierwszym, medialnym wejściu, a właściwie wjeździe, do gondoli turbiny wiatrowej. Jest to pomieszczenie na szczycie wiatraka, do którego - w dużym uproszczeniu - przymocowane są łopaty (potocznie śmigła) wirnika. Z dołu gondola wydaje się duża i taka faktycznie jest. Jednak szczelnie wypełniona jest różnymi urządzeniami, chodzenie po niej, to właściwie przeciskanie się. "Komfort" porównywalny z tym we wnętrzu czołgu.

- Pod taką turbiną wiatrową musimy zachować pełne bezpieczeństwo, wszelkie zasady BHP (bezpieczeństwo i higiena pracy). Z tego względu każdemu rozdajemy kaski, które należy mieć cały czas na głowie, poruszając się w obrębie turbiny wiatrowej - na "dzień dobry" mówi Andrzej Rumik, kierownik zespołu elektrowni.

Na czas wejścia do wnętrza turbiny i gondoli, wiatrak nie może pracować. Ze względów bezpieczeństwa jest zatrzymywany. Sprzęt przestaje pracować, huk ustępuje ciszy.

Bezpieczeństwo przede wszystkim Wejście do turbiny tylko w kasku i odpowiedniej uprzęży

Nie jest łatwo wejść do turbiny. Dla osoby z zewnątrz praktycznie niemożliwe. Wymaga to wielu uzgodnień i przygotowań. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Najpierw sprzęt asekuracyjny, uprząż i szelki, do pracy na wysokościach.

- Tutaj, na nogach warto jednak mocniej ścisnąć, bo w razie czego może coś urwać... - żartuje pracownik z PGE.

Oczywiście nie wystawia na próbę solidności reportera w dbaniu o własne bezpieczeństwo, ale sam dokładnie sprawdza wszystkie mocowania. Jakby któremuś z dziennikarzy coś by się stało na szczycie turbiny, to pracownik PGE samodzielnie przetransportuje dodatkową osobę na dół.

Takie czynności są regularnie ćwiczone przez serwisantów, którzy zawsze pracują w minimum dwuosobowych zespołach. Dlaczego? Najważniejsze jest bezpieczeństwo. Podczas pracy na wysokości mogą zdarzyć się różne nieprzewidziane okoliczności. Serwisant może zasłabnąć, zranić się, uszkodzić np. rękę czy nogę. Współpracująca z nim osoba nie tylko szybko może wezwać pomoc, ale również asekurować rannego kolegę podczas zejścia w dół lub pomagać z wewnątrz, podczas jego ewakuacji. Oczywiście, każdy z serwisantów pracujących na wysokości, jest w stanie zejść również, opuszczając się po linie.

Z kolejnym pracownikiem wsiadamy do windy, a właściwie ruchomego podestu. Komfort jazdy daleki od tych w urządzeniach znanych z bloków mieszkalnych. To chybocząca się na boki metalowa skrzynka, mieszcząca ledwo dwie osoby. Jest bardzo ciasno, nie ma nawet miejsca choćby na plecak. Wszelkie niezbędne przedmioty, w przypadku reporterów np. aparat fotograficzny, trafiają do specjalnego worka, który pracownik ma uwiązany na lince. Tutaj również w grę wchodzą względy bezpieczeństwa, ale też wygoda i ochrona sprzętu.

Prędkość niewielka. Wjazd na 70 metrów zajmuje cztery minuty. To nie koniec. Do pokonania jest kilkumetrowa, pionowa drabina, a potem jeszcze jedna, ok. metrowa.

- Jeżeli nie można wjechać windą, np. w razie awarii, to są schodki. Pionowe, z czterema niewielkim miejscami na trasie do odpoczynku. Jest ciasno, ale można się plecami oprzeć i też odpocząć - wyjaśnia pracownik PGE.

Trzeba pamiętać, że my wchodzimy "rekreacyjnie", nie ma potrzeby wciągania żadnego sprzętu poza tym służącym bezpieczeństwu. Zwykle serwisant wjeżdża na górę w celu sprawdzenia poprawności działania urządzeń, wymiany jakiś zużywających się części, olejów, płynów.

Oczywiście, zdarzają się również awarie, jak w każdych urządzeniach. Najczęstszą z nich są spowodowane przez wyładowania atmosferyczne. Wiatraki stoją na otwartych polach, w wyeksponowanych miejscach. Z tego względu są częstym celem piorunów. Do tego dochodzą choćby uszkodzenia skrzydeł, pęknięcia, które w porę wykryte i naprawione pozwalają uniknąć większych uszkodzeń i bardziej skomplikowanych napraw.

Rośnie zapotrzebowanie na serwisantów turbin wiatrowych

Wzrastające z roku na rok liczba turbin wiatrowych, nie tylko w Polsce, powoduje, że rośnie zapotrzebowanie na pracowników obsługi. Nie jest to łatwa praca, bo do niezbędnych umiejętności technicznych, dochodzą również predyspozycje fizyczne. Jednak, jak mówią specjaliści z tej branży, turbiny lądowe i tak są o wiele łatwiejsze w obsłudze od morskich. W przypadku tych drugich nie każdego dnia można wejść do gondoli, przede wszystkim muszą być odpowiednie warunki atmosferyczne.

Firmy zarządzające farmami wiatrowymi pracują nad automatyzacją pewnych procesów. Choćby szybszym sygnalizowaniem uszkodzeń jakichś części, których wykrycie w porę pozwala zapobiec poważniejszym, a przez to znacznie kosztowniejszym w naprawie, uszkodzeniom.

W tym momencie doceniamy pracę wykonywaną przez osobę obsługująca ogromne żurawie budowalne. Taki pracownik codziennie musi pokonywać wąskimi drabinkami nierzadko wysokości podobne do turbiny wiatrowej. A nie może skorzystać z choćby tak ciasnej windy, jaką mają pracownicy obsługujący turbinę. Zejście z takiej wysokości wcale nie jest łatwiejsze od wejścia, o ile nie trudniejsze.

Energetyka wiatrowa to przyszłość

Farma Wiatrowa "Galicja" w Orzechowcach i Hnatkowicach koło Przemyśla była pierwszą w województwie podkarpackim. Powstała w 2009 roku, liczy sześć turbin o mocy 2 MW. Wysokość wieży do piasty 78 metrów, średnica wirnika 87 metrów. W 2021 r. farma wyprodukowała 22 265 MWh energii, co pozwala na zaspokojenie potrzeb 9 tys. gospodarstw domowych.

Grupa Kapitałowa PGE jest największym producentem zielonej energii w Polsce. Posiada 20 farm wiatrowych, 29 elektrowni wodnych, 4 elektrownie szczytowo-pompowe i 5 farm fotowoltaicznych. Do PGE należy 342 wiatraków w Polsce.

Energetyka wiatrowa to przyszłość. Grupa PGE na dzisiaj dysponuje "zamrożonymi" projektami wiatrowymi o mocy ok. 150 MW, w bardzo dobrych lokalizacjach. Większość z nich znajduje się w województwach pomorskim i zachodniopomorskim. Nowelizacja tzw. ustawy odległościowej pozwoli PGE odmrozić te projekty i zrealizować zaplanowane wcześniej inwestycje wiatrowe.

Tekst alternatywny

od 7 lat
Wideo

Kalendarz siewu kwiatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24