Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała prawda o wojnie. W Przeworsku rodziło się czechosłowackie lotnictwo

Janusz Motyka
Samoloty La-5 popularnie zwane Ławoczkinami. Między inymi takie maszyny latały nad Przeworskiem.
Samoloty La-5 popularnie zwane Ławoczkinami. Między inymi takie maszyny latały nad Przeworskiem. Archiwum
Dzień 6 grudnia 1944 r. dla lotniska w Chałupkach koło Przeworska okazał się tragiczny. Wtedy to runął na ziemię La-5. Jego pilot, kapral Josef Sič spłonął żywcem kilkaset metrów dalej w ogarniętych ogniem szczątkach maszyny.

W okresie okupacji niemieckiej a później pod rządami sowietów mieszkańcy Chałupek koło Przeworska oraz innych okolicznych miejscowości wielokrotnie byli świadkami lotniczych katastrof. Na podprzeworskie pola i błonia spadały maszyny niemieckie i rosyjskie. Także pilotowane przez Czechów i Słowaków.
Ławoczkin runął na ziemię

Według świadków, maszyna wystartowała prawidłowo. Pilot kierował się na południe, w kierunku Ujeznej.

- Tuż przed pierwszym nawrotem prędkość samolotu spadła poniżej minimalnej i samolot zaczął tracić wysokość - relacjonował naoczny świadek, żołnierz czechosłowackiego batalionu.

Kapral Sič nie wyprowadził już swojego La-5. Samolot zwalił się ciężko na ziemię i zapalił. Zaledwie 800 metrów od lotniska. Ale kiedy koledzy dobiegli do miejsca kraksy pożar ogarnął całą maszynę. Żołnierze patrzyli bezradnie na śmierć kaprala Siča.

Żołnierski pogrzeb

7 grudnia trumnę ze szczątkami pilota wyniesiono z ziemianki do wojskowego auta. Nakryto czechosłowacką flagą państwową. Odbyło się to przy akompaniamencie kapeli obsługi naziemnej 430. lotniczego batalionu. Później, kolumna sformowana ze wszystkich lotników 1 pułku lotniczego z liczną delegacją 430. lotniczego batalionu naziemnego, z Chałupek pomaszerowała do Przeworska.

Tam, na cmentarzu parafialnym w imieniu Czechów zmarłego pożegnał kpt. Ludovit Koza, zastępca dowódcy pułku a w imieniu sowieckich pilotów st. porucznik Kozarew. Po odegraniu hymnów państwowych Czechosłowacji i ZSRR na ziemnej mogile postawiono drewniany krzyż.
Bratali się tubylcami

Sowieci mieszkali w barakach. Większość czechosłowackich pilotów i obsługę naziemną rozlokowano w Chałupkach w gospodarskich domach. - Czesi lubili nas, pomimo że czasem mocno im dokuczaliśmy. U nas w domu mieszkało dwóch czeskich pilotów - wspomina Władysław Motyka, wówczas 13-letni chłopak.

W grudniu po przesunięciu większości bazy do Przemyśla w Chałupkach pozostała tylko obsługa. Jednego wieczoru batalion obsługi naziemnej zorganizował w szkole w Chałupkach scenę. - Zaprosili artystów 4. frontu ukraińskiego, którzy wystawili przedstawienie muzyczne.

Wszystkie numery nam się podobały, najbardziej tańce narodowe, w których Rosjanie nie mają sobie równych - wspominał uczestniczący w imprezie Czech. Podobno występ tak się podobał, że sowieci musieli kilka razy bisować.

Uważajcie na polskich bandytów

Chłopaki z Chałupek i okolicznych wiosek w swoich "zabawach" ocierali się o śmierć. Władysław Motyka kiedyś wykorzystał z kolegami moment nieuwagi Czecha z obsługi i z jego karabinu wystrzelił dla zabawy.

- Wtedy sowieci gonili za nami i gęsto strzelali. Na szczęście nikogo nie trafili - wspomina.

Bolszewicy nie czuli się pewnie w "wyzwolonym" kraju. Już wtedy niepodległościowe podziemie dawało im się mocno we znaki. Wydano nawet specjalną instrukcję dla czechosłowackich pilotów i żołnierzy.

- Zostaliśmy ostrzeżeni, że w okolicy pojawiają się podejrzane typy napadające na samotnych przechodniów. Mamy zawsze nosić pistolet i fińskie noże, krótkie sztylety, i chodzić przynajmniej we dwóch - wspominali po latach Czesi z chałupczańskiego lotniska.

Przyjechała do nas bania

16 grudnia załoga lotniska w Chałupkach dostała "prezent". Mogli pójść do specjalnego "pociągu-bani". Było to nic innego, jak jeżdżąca łaźnia. Pociąg ustawiono na bocznym torze na stacji w pobliskiej Gorliczynie, bezpośrednio przy lotnisku. Za parowozem była cysterna z wodą. Była też sauna na kołach, wagony z prysznicami, miejsca do odwszawiania bielizny i ubrań. Były też szatnie a nawet salonik fryzjerski.

- A nawet poczekalnie z grami towarzyskimi, kuchnie i wozy z prowiantem - uzupełnia oficer z obsługi lotniska. Cała obsługa była w rękach starszych kobiet. - Przy każdej okazji okazywały nam, żebyśmy przed nimi nie wstydzili się - wspomina młody wówczas żołnierz. W końcu dobre skończyło się i po paru dniach "bania" na kółkach odjechała.

Stołowali się u Preissa

Proces przeprowadzki załogi do Przemyśla przeciągał się. Dobrze notowany 430. BAO rozkazem odesłano do Przemyśla. W Chałupkach został mały oddział do obsługi samolotów La-5. Kiedy wraz odjazdem batalionu obsługi naziemnej zlikwidowano jadalnię dla pilotów, Czesi musieli sobie radzić sami.

- Komendant miasta oddał nam do dyspozycji restaurację Preissa. Sztućce pożyczyli nam obywatele miasta a z Przemyśla przysłali nam naszych kucharzy i trzech dodatkowych pomocników - wspominają Czesi.

Co więcej serwowano im w przeworskiej knajpie typowe czeskie potrawy. Kiedy jeszcze 1 pułk lotniczy stacjonował w Chałupkach, żołnierze dowiedzieli się, że dowództwo 1. korpusu czechosłowackiego zdecydowało się zorganizować z grupy czechosłowackich lotników dywizję lotniczą.

Zapomniane lotnisko

O chałupczańskim lotnisku już mało kto pamięta. Zajmowało ponad 20 hektarów gruntu należącego do Lubomirskich, na granicy Chałupek, Przeworska i Gorliczyny. Jego lokalizacja nie była przypadkowa. Wszystko wskazuje na to, że było to jedno z tajnych, przedwojennych pól wzlotów przygotowanych przez polską armię na wypadek wojny.

Tuż po tragedii wrześniowej, na przełomie 1939 i 1940 roku na pograniczu Chałupek i Przeworska Niemcy zaczęli przygotowywać teren pod wojskowe lotnisko. - Na tak zwanym "pańskim polu" zdrenowali teren, podłoże utwardzili haszem - wspominał przed paru laty Władysław Lasek. Niemcy zbudowali też drewniane magazyny na paliwo i amunicję.

Po zajęciu 27 lipca 1944 r. Przeworska przez Armie Czerwoną, na chałupczańskim lotnisku znowu ruszyły szeroko zakrojone prace budowlane; Rosjanie zbudowali tu cały system drewniano-ziemnych schronów. Jesienią z terenów ZSRR dotarła na Podkarpacie będąca w fazie formowania, czechosłowacka, mieszana dywizja lotnicza pod dowództwem ppłk Ludwika Budina.

Od 26 października do 11 listopada 1944 r. na podprzeworskich błoniach skoncentrowano znaczne siły składające się m.in. z wracających z boju w Narodowym Powstaniu Słowackim pilotów i zakończono reorganizację pułku. Od 12 listopada zaczęły się tu regularne loty ćwiczebne i bojowe...

Szczególnie podziękowania składam pani Monice Kocbuch, za tłumaczenie z języka czeskiego na polski wspomnień oficerów czeskich

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24