Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Całe Przysieki pożegnały Bartka

Jakub Hap
Grzegorz Michalski
10-latek zmarł w piątek w szpitalu, wcześniej został przygnieciony przez samochód. Do dramatu, który poruszył wiele serc, doszło przy domu chłopca...

Nie ma takich słów, które byłyby w stanie oddać ogrom bólu, jaki dotyka każdego rodzica po śmierci ukochanego dziecka. Zwłaszcza, gdy synowi czy córce z życia dane było cieszyć się jedynie kilka, kilkanaście lat... Nie ma również lekarstwa, które mogłoby ten ból skutecznie stłumić, ani mądrego, który byłby w stanie odpowiedzieć na kluczowe pytanie: dlaczego? Nie po to przecież przychodzimy na świat, by zniknąć nagle, nim w pełni jeszcze zdołamy się światem zachwycić. To przecież bez sensu. Życie jest po to, aby je przeżyć, by z niewinnego dziecka po latach przemienić się w staruszka, i dopiero wtedy, w spokoju i poczuciu spełnienia, odejść na drugi brzeg. Ale życie zaskakuje...

Ze śmiercią kogoś, przed kim - jak mogłoby się wydawać - jest całe życie, młodego, pięknego, pełnego marzeń, zwyczajnie i po ludzku nie da się pogodzić. Bez względu na to, czy wierzymy, że po tamtej stronie coś jest, czy nie, w takich chwilach zawsze pojawia się bunt. Bo niby czym taki mały człowiek mógł zawinić, by zgasnąć niespodziewanie, bez pożegnania?

To ciężki plecak, który trzeba wziąćTakie pytania z pewnością pojawiały się też w głowach wszystkich, którzy w ostatni wtorek, w południe, stanęli u progu kościoła parafialnego pw. Przemienienia Pańskiego i św. Doroty w Trzcinicy, by pożegnać 10-letniego Bartka, mieszkańca pobliskich Przysiek. Bolesna śmierć, do której doszło w piątek, w godzinach popołudniowych w konsekwencji tragicznego zdarzenia przy domu rodzinnym chłopca, głęboko poruszyła całą społeczność jego miejscowości, ale i wielu mieszkańców okolic. Dlaczego auto akurat stoczyło się, gdy dziecko stało tuż za nim? Przecież mogło do tego dojść w każdej innej chwili... Dlaczego po tym, jak małe ciało zostało przygniecione, lekarze nie zdołali pomóc? Na żadne z tych pytań odpowiedzi nie poznamy. Tajemnica śmierci wykracza poza niedoskonały ludzki umysł.

- W naszych sercach panuje żal, smutek, ból (...). Ale przede wszystkim wszystkim otacza nas jakaś bezsilność. Bezsilność wobec wielkiej tajemnicy życia i śmierci, bo te dwie rzeczy są ze sobą cały czas związane (…). Pytamy się: dlaczego? Ostatecznie wyjaśnienie nie zawsze zmniejszy ból rozstania i straty. Może czasem pomnożyć jakieś pretensje, niepotrzebne wyrzuty sumienia, myśli, rozproszy nas z tej drogi zaufania i wiary Panu Bogu. Nie rozumiemy tego, co się stało, ale wiara każe nam uszanować ten fakt i to wydarzenie. Bo przecież ta strata pocoś jest, to chwilowe rozstanie, jest jakimś nowym początkiem i punktem wyjścia. Dlatego jesteśmy dziś tutaj, w kościele. Żeby napełnić się tą Bożą nadzieją i pokojem, który wypływa z wiary w zmartwychwstanie(...). Odejście Bartka to taki ciężki plecak, który po prostu trzeba wziąć - mówił we wtorek podczas pogrzebu 10-latka, w pięknym kazaniu, ksiądz wikariusz trzcinickiej parafii.

Kapłan podkreślił też, że chłopiec, choć niespodziewanie szybko zakończył ziemską wędrówkę, wciąż żyje i jest szczęśliwy.

- Jest już aniołkiem, jest już zbawiony, nikt nie ma tutaj wątpliwości. Anioły przyprowadzały go do kościoła po błogosławieństwo, zawsze bardzo był tym przejęty, na tyle, że kiedyś nawet zapomniał ściągnąć czapkę, ale zawsze cieszył się na tego krzyżyka pozostawionego naczole. Anioły przyprowadzały go do kościoła, a dziś jest już jednym z nich. Jest w niebie, wyprzedził nas w tej drodze do nieba (...). Ale on i tutaj jest. Bo ludzie nie znikają, nie rozpływają się we mgle. W każdym z nas jest jakaś cząstka Bartka - powiedział kapłan.

Dziecko ideał W ostatniej drodze Bartusiowi towarzyszyły pogrążone w żałobie tłumy. Bliscy, sąsiedzi, nauczyciele, koleżanki i koledzy ze szkoły - trzymający w rękach białe róże. Była też delegacja klasy mundurowej z Zespołu Szkół w Trzcinicy im. prof. Teodora Marchlewskiego. Nabożeństwo żałobne koncelebrowało kilku księży, do pasterzy trzcinickiej parafii dołączyli m.in. franciszkanie z Biecza. Żałobnikom ciężko było powstrzymać łzy. Trudno się dziwić - dla wielu świat już nigdy nie będzie taki, jak kiedyś.

Za 10-latkiem płacze m.in. szkoła, do której uczęszczał.

- Bartuś był bardzo miłym, sympatycznym i pogodnym chłopcem. Był najgrzeczniejszym i najbardziej kulturalnym dzieckiem, jakie można sobie wymarzyć. Miał wielu kolegów i koleżanek. Nigdy nie powiedział nikomu nic złego, nigdy się nie obrażał, nie kłócił. Zawsze był uśmiechnięty i zadowolony, dlatego inne dzieci bardzo Go lubiły. Początkowo był cichy i nieśmiały, ale z biegiem czasu stał się uczestnikiem wszystkich wesołych zabaw i bardzo chętnie brał udział w życiu klasy i szkoły. Był bardzo mądrym i zdolnym uczniem. Był samodzielny, odpowiedzialny i perfekcyjny w tym, co robił. Miał duży talent plastyczny - bardzo ładnie rysował, wyszywał, wykonywał prace w różnych trudnych technikach. Zawsze bardzo się cieszył, kiedy jego dzieła były eksponowane na gazetce szkolnej. Kochał swoją mamę, tatusia i siostrę - to dla nich robił te plastyczne niespodzianki. Bartuś był jedyny, niepowtarzalny i niezastąpiony. Zostały po Nim książki, kubek i wolne miejsce w klasie, nasze szkolne zajęcia i ogrom wspomnień - powiedział nam w imieniu całej społeczności Szkoły Podstawowej im. Anny Jenke w Przysiekach jej dyrektor Paweł Gutkowski.

Dramat, który zostanie w sercachW Przysiekach pamięć o 10-latku nie zginie. Tymczasem mieszkańcy wsi wciąż solidaryzują się w bólu i rozpaczy.

- Cała nasza społeczność bardzo mocno ten dramat przeżywa. Wszyscy są strasznie zmartwieni, dzieci płaczą, nie ma o czym opowiadać... - zawiesza głos Wiesława Wilk, sołtys miejscowości, z której pochodził Bartek. - Ale co byśmy nie robili i tak życia chłopcu nie przywrócimy. To jest straszna tragedia, zwłaszcza dla rodziców, którzy muszą z tym wszystkim po prostu żyć. Pamiętam Bartka, widziałam go czasem przechodząc obok szkoły i w kościele, gdzie zawsze chodził z rodzicami. Rozmawiałam z mamą jego kolegi, z którym siedział w ławce. Mówiła, że to był bardzo grzeczny chłopiec... Dzieci są czasem nadmiernie ruchliwe, a on był taki spokojny, zrównoważony. Bardzo będzie nam Go brakować - kończy sołtys Przysiek.

Ciało Bartka złożone zostało do grobu na trzcinickim cmentarzu parafialnym. Jednak pamięć o 10-latku, jego dziecięcej wdzięczności, zawsze roześmianej buzi oraz dobrym, chociaż małym jeszcze sercu w sercach wielu ludzi, którzy go znali, trwać będzie zawsze. Kochany Bartusiu, czuwaj nad nami z nieba. Kiedyś na pewno się spotkamy!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24