Cenię kwalifikacje rzeszowian

- A kto w dzieciństwie ją lubi... Ale mówiąc poważnie, dziś jako szef korporacji o zasięgu światowym spędzam cztery godziny dziennie przy komputerze i internecie.

- Rzeszowska WSK zmienia oblicze, modernizuje wydziały i montuje nowe maszyny. Jest pan zadowolony z tempa inwestycji?

- Naturalnie. Inwestujemy w rzeszowską firmę, gdyż wyznaczamy jej odpowiedzialne zadania na dziś i jutro, jeśli idzie o produkcję silników lotniczych. Bardzo cenimy kawlifikacje tutejszych fachowców. WSK dostarcza dla nas części silników lotniczych już od kilkudziesięciu lat. Przed rokiem kupiliśmy pakiet większościowy rzeszowskiej firmy i jesteśmy bardzo zadowoleni z tej inwestycji.

- Rzeszów nie jest jedynym miejscem w Polsce, gdzie inwestuje wasz koncern?

- Za to największym i najważniejszym. Wcześniej zainwestowaliśmy w WSK Kalisz, mamy też firmę produkującą windy. Jesteśmy obecni w wielu dziedzinach i sądzę, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

- Impulsem do dalszych inwestycji może być wybór przez Polskę F-16?

- Oczywiście, gdyż będziemy uczestniczyć w realizacji programów offsetowych. Uważam, że F-16 jest doskonałym samolotem pod względem technicznym i technologicznym. Montowane są w nim silniki firmy Pratt and Whitney od 30 lat, które są ciągle udoskonalane.

- Jaką rolę wyznaczycie WSK Rzeszów w przyszłości. Będzie ona producentem części do silników, czy też finalistą w tej dziedzinie?

- Jeszcze za wcześnie o tym mówić. Na razie inwestujemy w rozwój zakładu i sądzę, że ma on przed sobą wielkie perspektywy w ramach naszej korporacji.

- Czy Rzeszów ma szansę uczestniczyć w produkcji najnowocześniejszego samolotu przyszłości, JSF?

- Na razie nie mogę nic oficjalnie nic ogłosić w tej sprawie, gdyż nie uzgodniono jeszcze wszystkich uczestników tego programu produkcyjnego. Decyzja o wyborze producenta silników do tego niewidzialnego pionowzlotu nastąpi w 2006 roku.