Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciał ratować syna. Ma sprawę o pobicie lekarza

Norbert Ziętal
- Byłem zdenerwowany długim oczekiwaniem na karetkę, a później bezczynnością lekarza. Ale nikogo nie pobiłem ani nie obraziłem - twierdzi Zbigniew Kokocki z Korczowej.

Późnym wieczorem. ok. godz. 21.30 syna pana Zbigniewa, 27-letni Krzysztof Kokocki, stracił przytomność, przestał oddychać.

- Natychmiast zadzwoniliśmy na pogotowie. Mój młodszy syn, Grzegorz, zaczął reanimować swojego brata. Niewiele to pomagało. Myśleliśmy, że Krzysiek umiera. Dopiero po godzinie przyjechała karetka - opowiada Zbigniew Kokocki.

Karetka jechała z filii jarosławskiego Centrum Opieki Medycznej w Radymnie. Do pokonania miała kilkanaście kilometrów. Według niego lekarze nie dość, że późno przyjechali, to jeszcze nie podjęli odpowiednich czynności.

- Lekarz oparł się o ścianę i żuł gumę - opowiada pan Zbigniew. - Jeden z nich powiedział, że jak zmarła 2,5-letnia dziewczyna to i mój syn też może.

Pociągnąłem silniej za drzwi, ale nikogo nie pobiłem

Lekarze umieścili Krzysztofa w karetce. Pan Zbigniew chciał wejść do ambulansu, ale drzwi się nie otwierały.

- Pociągnąłem raz, drugi, wreszcie silniej. Drzwi się otworzyły i ten lekarz, jakby się zachwiał, jakbym miał wypaść z samochodu. Ale ja go nawet nie dotknąłem - twierdzi pan Zbigniew.

W międzyczasie załoga karetki wezwała policję.

- Z chorym synem odjechali karetką w stronę Radymna, a ja z drugim ruszyłem synem za nimi. Oni trzy razy się zatrzymywali. A my za nimi. Najpierw myśleliśmy, że coś jest niedobrego z synem, ale potem okazało się, że oni czekali na policję - opowiada pan Zbigniew.

Funkcjonariusze szybko się pojawili. Spytali pana Zbigniewa o zajścia.

- Wyjaśniłem w czym rzecz. Nie zabronili mi jechać. Powiedzieli mi tylko, żebym jechał powoli, abym uważał na drodze, bo jestem zdenerwowany - opowiada.

Szpital zgłosił policji pobicie lekarza

Dyrekcja COM inaczej widzi sprawę.

- Karetka nie jechała godzinę, lecz 14 minut. Sprawdziliśmy to na urządzeniach. Uczestniczący w badaniu lekarz zgłosił się do mnie następnego dnia. Miał obdukcję świadczącą o śladach pobicia. Z uwagi na to, że została naruszona nietykalność funkcjonariusza publicznego, zgłosiłam sprawę na policję - mówi lek. med. Janina Dańczak - Balicka, p.o. dyr. COM w Jarosławiu.

Twierdzi, że sprawdzone zostało również postępowanie lekarza. Było zgodne z przepisami i procedurami.

- Czynności były przez lekarza wykonywane prawidłowo. Pacjent lub jego rodzina nie są lekarzami, nie wiedzą, jakie badania wykonuje lekarz, jakie są konieczne. Są w stresie i często wydaje im się, że mija bardzo dużo czasu. A żucie gumy? To sposób na uspokojenie nerwów. Ten lekarz jest po zawale, a sytuacja była stresująca - dodaje Dańczak - Balicka.

- Przyjęliśmy zawiadomienie w tej sprawie i prowadzimy czynności. Na tym etapie nie chcemy podawać szczegółów - mówi st. asp. Marta Gałuszka z Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu.

- Nic temu człowiekowi nie zrobiłem. Ale jeżeli sąd tak zechce, to mogę iść siedzieć do więzienia. Dla mnie życie i zdrowie mojego syna jest cenniejsze - mówi pan Zbigniew.

Jego syn trafił do szpitala. Najpierw w Jarosławiu, później w Przeworsku. Ma poważną chorobę serca, prawdopodobnie to wrodzona wada. Czeka go operacja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24