Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciałbym zagrać w finale "Mam Talent" - marzy Michał Stochel

Marlena Bogdan
Michała do występów przygotowywał nauczyciel muzyki Tomasz Blicharz.
Michała do występów przygotowywał nauczyciel muzyki Tomasz Blicharz. TVN/Mirosław Sosnowski
Zza wielkiego czarnego akordeonu widać tylko niebieskie oczy i blond włosy. Po bokach wystają dłonie. Michał nie widzi klawiszy, musi więc grać na wyczucie. Akordeon jest dla niego za duży, to oczywiste. Tyle, że nie może mieć mniejszego, bo z mniejszych „wyrósł” muzycznie.

- One nie dają mi takich możliwości, jak ten - mówi Michał Stochel, poprawiając sobie na kolanach „monstrum”.

Ośmiolatek gra na instrumencie przeznaczonym dla 12-latków. Jego talent rozwija się tak szybko, że po drugiej klasie szkoły muzycznej gra już tak, jakby był w piątej albo szóstej. No po prostu talent. Wracając do akordeonu - Michał dostał go na wypożyczenie, specjalnie na występ w programie „Mam Talent”. Nad wyborem czuwał Tomasz Blicharz, nauczyciel muzyki. Gdyby rodzice chcieli mu kupić instrument, o którym marzy, musieliby wydać jakieś 25 tys. zł. Tyle kosztuje dobry akordeon. Taki, który da Michałowi rozwinąć geniusz. Nie dziwcie się tak. To jak z samochodami, niby to samo, a jednak nie… Ale ten kilkukilogramowy pożyczony akordeon wygrał podczas przesłuchań wszystko, co chłopiec chciał, łącznie z fragmentem walca francuskiego Indifference (obojętność) i przyniósł mu wymarzone trzy razy tak.

Michał jest w programie, jak potoczą się jego losy, zobaczymy. Zanim jednak jego gra zachwyciła Polaków, musiał się wiele nauczyć.

- Nutka, półnutka, ćwierćnutka, ósemka, szesnastka, dźwięki długie, krótkie, płacz, bo nie umiem - wspomina początki Witold Stochel, tata Michała. - Muzyki uczyliśmy się razem z nim. Tyle pamiętam z lekcji, ale syn jest już na takim poziomie, że teraz na lekcjach muzyki jak słucham jego rozmów z nauczycielem, to mam wrażenie, że mówią w innym języku - śmieje się.

Akordeon go zaczarował

I rzeczywiście, muzyka to świat, w którym Michał już się rozgościł i w końcu poznał jego język. Akordeon dostał, gdy miał sześć lat. Zdał wtedy egzamin do Szkoły Muzycznej w Kolbuszowej.

- Od razu wiedział, że chce grać na akordeonie - wspomina Justyna Stochel, mama chłopca.

- Byliśmy na wycieczce w Sandomierzu, taki pan grał na akordeonie, mama z koleżankami poszła dalej, a ja zostałem posłuchać - opowiada Michał.

- Idziemy, idziemy nagle obejrzałam się, a Michała nie ma - opowiada Justyna. - Zobaczyłam go, jak stoi przed panem, który gra na akordeonie. Patrzył na niego z takim zachwytem w oczach, że już wiedziałam, ten instrument go zaczarował.

Zanim Michał pojawił się w telewizji, mogli go usłyszeć mieszkańcy powiatu kolbuszowskiego na różnych lokalnych imprezach. Brał też udział w kilku konkursach. Za każdym razem rodzice słyszeli od znajomych i nieznajomych, że syn gra cudownie, że jest geniuszem. Słuchali tych słów i zastanawiali się, czy to wyraz uprzejmości, czy rzeczywiste odczucie. Do tej pory w rodzinie nikt nie miał słuchu absolutnego. Mateusz Stochel, brat Michała, gra na gitarze, ma dobry słuch. Siostra mamy gra na pianinie, kilkoro kuzynów też gra na różnych „klawiszach”. Gdzieś ten talent hasał po drzewie genealogicznym i wygląda na to, że w końcu skumulował się w Michale.

- Michał bardzo lubi występować przed publicznością, chciał spróbować swoich sił w programie „Mam Talent”. Precastingi były w Rzeszowie, pomyśleliśmy, że spróbujemy i będziemy mieli z głowy - wspomina Justyna.

- Gdy Michał skończył grać, w takiej szparze za kulisami, pojawił się ochroniarz i mówi mi tak: - Panie, ja tu siedzę cały dzień, on był najlepszy, przejdzie - śmieje się tata Michała.

Potem były przesłuchania w Krakowie, do których także przygotowywał Michała Tomasz Blicharz, a potem SMS, że chłopiec dostał się do "Mam Talent". Odcinek, w którym Michał złożył pierwszy w swoim życiu autograf i to nie byle gdzie, bo na biuście Małgorzaty Foremniak, oglądaliśmy na początku września.

Trudno opisać, co Michał czuje, gdy gra. Na pewno daje mu to wielką radość. Nie czuje ciężaru akordeonu, nie dokuczają mu ćwiczenia, w głowie widzi poszczególne dźwięki, które układają się pod palcami w melodię.

- Lubię grać, to mi daje przyjemność - mówi Michał i bierze w ręce akordeon. - Tu są klawisze, z których wydobywa się melodię, te czarne klawisze to też dźwięki: fis, cis… - wymienia. - Są jeszcze regestry klawiszowe i basowe. Basy są po lewej - tłumaczy dalej i aż trudno uwierzyć, że ma dopiero osiem lat. - One wypełniają melodie. Tu jest melodia, a tu jest wypełnienie - pokazuje. Nie rozumiem, więc Michał gra i już rozumiem. Spod prawej dłoni płynie dźwięk, spod lewej „tło”, dzięki któremu lepiej go słychać.

W sumie w rzeszowskim castingu wzięło udział ponad sto osób

Ponad 100 osób przyszło na casting do "Mam Talent" [WIDEO, ZDJĘCIA]

Ćwiczy codziennie. Tyle ile chce. Raz godzinę, dwie, raz dwadzieścia minut. Gdy jakiś fragment mu nie wychodzi, tak jak prosił nauczyciel, ćwiczy go przez pięć minut. Dokładnie z aptekarską precyzją. Pomaga mu w tym brat Mateusz, który trzyma stoper. I tak dźwięki latają po domu Stochelów cały czas. Albo Mateusz gra na gitarze, albo Michał na akordeonie, albo leci jakaś inna muzyka, np. płyta Marcina Wyrostka, innego świetnego akordeonisty, który w 2009 roku wygrał „Mam Talent”. - Można powiedzieć, że trochę jest moim wzorem - przyznaje Michał.

Cel - dotrzeć do finału

Występ przed kamerami to dla niego nic wielkiego, występy dają mu ogromną radość, bo uwielbia grać publicznie, ale sława, której namiastkę już odczuwa, nic dla niego nie znaczy. No bo jak czuć ciężar sławy, skoro wiąże się z lekkością muzyki? Czy to jest sukces? Może i tak, ale dla ośmiolatka z Zarębek to tylko punkt, do którego doprowadziła go ciężka praca. Instrument sprawiał problemy, ręce nie chciały ze sobą współpracować i tak przez wiele tygodni. Dopiero gdy opanował podstawy, wszystko wskoczyło na swoje miejsce i zaczęło grać… Genialnie wręcz. Michał ma jednak apetyt na więcej. - Marzę, żeby być w finale programu - mówi ośmiolatek.

Muzyki też chce więcej, nie dość, że gra już na pianinie, fortepianie i wszystkim co ma klawisze, to jeszcze chce się nauczyć grać na saksofonie. Kiedy widzi klawisze, nie jest w stanie się opanować, podczas rozmowy palce same biegają po klawiszach i słowa co jakiś czas znikają w potoku nut.

- Ma tyle zajęć, że brakuje nam już czasu - śmieją się rodzice. Ale widać, że zrobią wszystko, żeby synowie byli szczęśliwi, a to oznacza, że ich doba będzie miała 48 godzin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24