Jego bliscy są rozżaleni: gdyby policjanci szybciej zareagowali na wezwanie, nie doszłoby do dramatu.
Młody mężczyzna nie może otrząsnąć się z koszmaru. Z trudem przywołuje wspomnienia z nocy z soboty na niedzielę.
- Z kuzynką i sąsiadem z osiedla wracałem ze spotkania u znajomych - opowiada. - Na ul. Kościuszki usłyszałem hałas. Zobaczyłem trzech chłopaków. Mieli w rękach kije, walili nimi w witrynę sklepu komputerowego.
Policja nie spieszyła się
Szczepanik od razu zadzwonił na 997.
- Znam właścicieli sklepu, nie chciałem, żeby padli ofiarą wandali czy złodziei. Krzyknąłem w kierunku tych chłopaków. Sądziłem, że ich spłoszę. Myślałem, że policja od razu przyjedzie na miejsce. Komisariat jest zaledwie kilkaset metrów dalej.
Chuligani wcale się nie przestraszyli. Przeciwnie.
- Zaczęli krzyczeć, wymachiwać kijami, tłuc wszystko dookoła. Dosłownie wpadli w szał - wspomina mężczyzna.
Mijały kolejne minuty, a patrol nie przyjeżdżał. Kilka uderzeń dosięgło Roberta.
- Nawet gdybym chciał uciec, oni by mi nie pozwolili - mówi 32-latek.
Ponownie sięgnął po telefon, by ponaglić policjantów. Wtedy furia chuliganów odwróciła się przeciwko niemu. Kiedy przyłożył komórkę do ucha, jeden z nich zamachnął się pałką.
- Uderzył w bok głowy, aż telefon wypadł mi z ręki i rozbił się. Drugie uderzenie dostałem w oko. Poczułem straszny ból i straciłem świadomość - opowiada Robert Szczepanik.
Zmiażdżyli oko
Przerażona kuzynka po raz kolejny zadzwoniła na numer alarmowy. Pobitego mężczyznę karetka zabrała do szpitala. W niedzielę miał operację. Zmiażdżonego oka specjalistom nie udało się uratować. Silne uderzenie połamało kości oczodołu.
Napastnicy zdążyli uciec przed przyjazdem patrolu, porzucając kije (drewniane paliki, powyrywane z ogrodzenia wokół drzew).
- W niedzielę, gdy jechałam przed południem do kościoła, jeszcze tam leżały. Policja się nimi nie zainteresowała - mówi Janina Szczepanik, matka Roberta.
Pani Janina jest rozżalona opieszałością policji. - Gdyby przyjechali od razu, może synowi nic by się nie stało.
Kom. Zenon Stanisz, zastępca komendanta komisariatu w Dukli, tłumaczy, że tej nocy policjanci pełnili służbę poza miastem.
- Podlega nam także gmina Chorkówka i akurat w tym czasie dyżur mieli funkcjonariusze z tamtego komisariatu. Potrzebowali czasu, żeby dojechać do Dukli.
Tej samej nocy policjanci zatrzymali 20-letniego Dariusza S. To on prawdopodobnie zadał bandycki cios. Jego brat, 19-letni Konrad, został wczoraj przesłuchany i zwolniony do domu, bez postawienia zarzutów. Młodzieńcy (obaj mają już na koncie konflikt z prawem) tłumaczyli się, że byli k pijani i nic nie pamiętają. Trzeci z uczestników zajścia ma 15 lat. Według policji nie brał udziału w pobiciu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?