Stowarzyszenie Rodzin "Otwarty Umysł" wspiera rodziny i niepełnosprawnych w chorobie (schizofrenii), zajmuje się ich rehabilitacją społeczną oraz integrowaniem ze społecznością lokalną.
Kontakt: ul. Kraszewskiego 1, 35-016 Rzeszów, tel./fax: 17 862 02 88, tel. kom.: 664 739 233; 664 739 232
Stowarzyszenie można wesprzeć przekazując na nie 1 proc. podatku. KRS: 0000174442.
Paulina ma 30 lat. Ładna, 30-letnia szatynka trochę denerwuje się przed rozmową. Ale kiedy w końcu zaczyna opowiadać, napięcie gdzieś znika, a słowa płyną gładko i zdecydowanie:
- Zachorowałam jakieś cztery lata temu. Nie wiem, dlaczego? Uczyłam się i jednocześnie pracowałam. Byłam mocno zajętym człowiekiem i w pewnym momencie zaczęło mi się wydawać, że mam zdolności telepatyczne. Rozmawiałam telepatycznie z aktorami.
Na początku bardzo mi się to podobało, doświadczałam ze swoimi rozmówcami bliskości, nie byłam samotna. Ale z czasem te głosy stały się karzące, nieprzyjemne, mówiły mi, że jestem beznadziejnym, złym człowiekiem i powinnam popełnić samobójstwo.
Ponieważ Paulina mieszkała sama, nikt nie zauważył, ze dzieje się z nią coś złego. Dopiero podczas wizyty w domu wszystko się wydało. Zamknęła się w pokoju i zaczęła rozmawiać ze swoimi aktorami. W pewnym momencie weszła jej mama i to zobaczyła.
- Pierwszy psychiatra od razu kazał jechać do szpitala. Poszłam do drugiego - był lepszym lekarzem, bo sprawił, że wszystko mu opowiedziałam. Ale i on wypisał skierowanie do szpitala. Zgodziłam się, ale myślałam: "Po co mam iść z telepatią do szpitala?"
Lekarze stwierdzili u niej zespół paranoidalny. Nie wie, ile czasu spędziła na oddziale w Rzeszowie: - Byłam za bardzo "zalekowana", żeby pamiętać. Bardziej kojarzę następny przystanek - Kraków, gdzie spędziłam kolejne 10 tygodni.
Kiedy już wiesz
- W końcu dotarło do mnie, że telepatyczne rozmowy były nierzeczywiste. Rozsypała się cała moja osobowość. Nie wiedziałam, co jest prawdą, a co nie, ani kim jestem. Trzeba było to wszystko pozbierać, złożyć i nauczyć się na nowo żyć.
Paulina wciąż bierze leki, jest pod opieką psychologa. Ma dużo szczęścia. Po leczeniu szpitalnym okazało się, że w jej dawnej firmie zwolnił się etat i może tam wrócić. Wcześniej sprawdziła się jako dobry pracownik, więc chętnie ją przyjęto.
- Nikt też nie wiedział, że cierpię na chorobę psychiczną. Koleżankom z pracy, które dzwoniły wcześniej i pytały, co mi jest, mówiłam, że depresja. Gdybym się przyznała, jestem pewna, że już by mnie tam dziś nie było.
Tymczasem praca to ogromnie ważna część terapii. Zmusza do wyjścia z domu, poprawia samoocenę, nadaje codziennemu życiu sens. Niestety, wielu znajomych Pauliny ze Stowarzyszenia Rodzin "Otwarty Umysł", które pomaga osobom cierpiącym na schizofrenię, może o zatrudnieniu tylko pomarzyć.
Rzeszowski azyl
Paulina do siedziby stowarzyszenia przy ul. Kraszewskiego 1 trafiła dzięki namowom swojej psycholog. - Mówiła, że daje sobie głowę uciąć, że mi tu pomogą - uśmiecha się 30-latka. - Przez pół roku w stowarzyszeniu miałam indywidualne sesje psychoterapeutyczne. Później pani psycholog namówiła mnie na spotkania grupowe.
Bardzo się obawiałam tego zetknięcia z innymi chorymi. Ale okazało się, że to cudowni, kreatywni ludzie. Czuję się przez nich lubiana i rozumiana. Z niektórymi nawiązałam przyjaźnie. Nasze kontakty nie kończą się na spotkaniach w stowarzyszeniu, ale piszemy do siebie e-maile, SMS-y. Czasem wszyscy gdzieś razem wychodzimy.
- Organizujemy wypady do kina, teatru, wyjazdy rehabilitacyjne. Jest to możliwe dzięki darowiznom "1 proc. podatku", składkom, dotacjom pozyskiwanym na niektóre nasze projekty - wyjaśnia Barbara Oleksińska, prezes Stowarzyszenia Rodzin "Otwarty Umysł".
- Nie muszę tu niczego udawać - mówi Paulina. - Kiedy mi ciężko, mam się komu zwierzyć. Niedawno zachorowała moja mama. Wypłakałam się na ramieniu pani Basi i pani Marysi. Od razu poczułam się lepiej.
Dziwna, czyli jaka?
Jeszcze zanim zachorował, usłyszała z pewnych ust taką definicję: "Osoby chore na schizofrenię to tacy dziwni ludzie - dziwnie chodzą, dziwnie się ubierają, dziwnie mówią, generalnie - są dziwni".
- Kiedy zachorowałam na zespól paranoidalny, w mojej głowie kołatała się myśl: "Więc teraz taka właśnie będę? Dziwna?" - wspomina Paulina.
- Poszłam kupować leki psychotropowe do apteki, a tam farmaceutki zamiast zachować zimną krew, zaczęło komentować moją receptę na boku. Bo tak cię właśnie ludzie oceniają, kiedy już wiedzą, na co chorujesz. Gdy mówią: "dziwny", to jeszcze pół biedy, gorzej kiedy z góry zakładają, że jesteś niebezpieczny.
Tymczasem choroby psychiczne już urastają do rangi cywilizacyjnych. Mówi się, że co trzeci człowiek będzie miał problemy takiej właśnie natury.
- Choroba psychiczna to tylko część mnie - mówi Paulina. - Jest też ta druga, zdrowa strona, która chce normalnego życia i stara się o nie walczyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?