- Nie ma już śladu po kontuzji?
- Nie. Po wywalczeniu z Resovią awansu do trzeciej ligi, w czerwcu miałem operację kolana prawej nogi. Po rehabilitacji, którą przeszedłem pomyślnie w Przemyślu, pod opieką fizjoterapeuty Janusza Maciupy, odzyskałem sprawność i w październiku zacząłem się ruszać. Z kolanem jest już całkiem dobrze, nie czuję bólu i mogę wytrzymać pełne obciążenie treningowe.
- Ciągnie Pana na boisko?
- Oczywiście. Nie mogę się doczekać, kiedy przystąpię do normalnych treningów z drużyną. A zwłaszcza, kiedy będę mógł zagrać w sparingowym meczu.
- Jesień, z powodu kontuzji, miał pan straconą. Pozostanie Pan w Resovii, czy może zagra w przemyskiej Polonii lub Czuwaju, jak mówią niektórzy? A może w innej drużynie?
- Na dziś nie mam podpisanej umowy z żadnym klubem. Jestem posiadaczem własnej karty i sprawa jest otwarta. Pertraktuję z pewnym klubem, ale nie wiem, w którym się znajdę.
- Ma Pan żal do działaczy Resovii?
- Owszem, były pewne nieporozumienia. Ale, na szczęście, sponsor, Paweł Kobosz, nie zostawił mnie na lodzie, za co chciałem mu serdecznie podziękować.
- Będąc jeszcze juniorem, mógł Pan zostać zawodnikiem pierwszoligowej wówczas Stali Stalowa Wola. Nie żałuje Pan, że tak się nie stało?
- Stal trzykrotnie "podchodziła" do Czuwaju. Chciała wykupić moją kartę zawodniczą, ale przemyski klub postawił zaporową cenę, z czym nie mógł się pogodzić się trener stalowców, Adam Musiał. Trenowałem ze Stalą zimą na obozie w Zakopanem. Dobrze się wprowadziłem do zespołu, spośród nowych zawodników byłem głównym kandydatem do gry w pierwszym zespole, ale wróciłem do Czuwaju. Jasne, że żałuję. Gdybym znalazł się w Stali, być może moja kariera potoczyłaby się zupełnie inaczej.
- Najprzyjemniejszy okres w karierze?
- Ten, kiedy w 1997 roku z Czuwajem, który trenował Zbigniew Bartnik, wywalczyłem awans do drugiej ligi. Mimo różnicy wieku między zawodnikami, tworzyliśmy zgraną paczkę.
- Z kim się Panu najlepiej współpracowało na boisku?
- W Czuwaju z Mirkiem Szotem i Edkiem Tyburskim. Z tym drugim tworzyliśmy parę obrońców. Grałem przed nim i na tej pozycji czułem się najpewniej.
- Który szkoleniowiec miał największy wpływ na pański rozwój sportowy?
- W pierwszym etapie, kiedy byłem trampkarzem, Roman Dombrowski, a w juniorach Krzysztof Sugier. To oni mnie ukształtowali. Pan Roman przygotował mnie do ciężkiej pracy. Wciąż powtarzał, że jeśli chcę być dobrym piłkarzem, to muszę dużo trenować. Pan Krzysztof ustawił mnie na boisku.
- Grając w Resovii, przez cały sezon dojeżdżał Pan na treningi i mecze do Rzeszowa. Nie było to męczące?
- Trochę było. Dojeżdżałem pociągiem, w Jarosławiu wsiadał Daniel Bartłomowicz i było już raźniej. Resovia mogła wynająć mi mieszkanie, ale ja nie chciałem. Miałem w domu małe dziecko i musiałem pomagać żonie.
- Często widuję Pana w bukmacherskich punktach. Idzie lepiej, niż na boisku?
- Różnie bywa. Większej wygranej jeszcze nie miałem. Zdarza się, niestety, że zdecydowany faworyt przegra i koniec marzeń. Ale tak bywa w sporcie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wszyscy patrzyli na wyeksponowane krągłości Romanowskiej na ściance. Stylista ocenia
- Uważajcie na Sablewską za kółkiem! Kiedyś doprowadzi do wypadku! Ekspert wyjaśnia
- Iwona z "Sanatorium" straciła dziecko i męża. To wyznanie złamało nam serca
- Wspólny występ Roksany Węgiel i Kevina Mgleja w cieniu tragedii. Znamy szczegóły