Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cichociemni wylądowali. Widowiskowa rekonstrukcja w Rakszawie

Michal Okrzeszowski
Najbardziej spektakularną sceną widowiska było wysadzenie magazynu paliwa.
Najbardziej spektakularną sceną widowiska było wysadzenie magazynu paliwa. Lucyna Domka/ Studio-el
Atak partyzantów na Niemców, strzelanina, efektowne wybuchy. Widowisko plenerowe pt. "Burza przeszła bokiem", nawiązujące do wydarzeń z 1944 r., przyciągnęło do Rakszawy wielu widzów.

Łąki za browarem Van Pur w Rakszawie, niedziela, 30 sierpnia, upalne popołudnie. Na łące płonie ognisko, obok dwóch ludzi ze spadochronami. Inni w pośpiechu gaszą ogień.

Na niebie trzy samoloty, które przed chwilą dokonały zrzutu i zaraz będą wracać do bazy we włoskim Brindisi. Na miejsce podjeżdżają chłopskie furmanki, które odbierają cichociemnych. Z głośników płynie muzyka. Temu wszystkiemu przygląda się tłum widzów.

Łąki za browarem Van Pur w Rakszawie, niedziela, 30 sierpnia, upalne popołudnie. Na łące płonie ognisko, obok dwóch ludzi ze spadochronami. Inni w pośpiechu gaszą ogień. Na niebie trzy samoloty, które przed chwilą dokonały zrzutu i zaraz będą wracać do bazy we włoskim Brindisi. Na miejsce podjeżdżają chłopskie furmanki, które odbierają cichociemnych. Z głośników płynie muzyka. Temu wszystkiemu przygląda się tłum widzów.

- Z grona 316 oficerów polskich zrzuconych jako cichociemni na terytorium okupowanej Rzeczypospolitej, grupa ponad 20 zaczynała swoją wojenną przygodę właśnie na Podkarpaciu - wyjaśnia publiczności dr hab. Andrzej Olejko, historyk z UR, który w inscenizacji jest narratorem.

Bogdan Maczuga, współautor scenariusza (wraz z Jackiem Tomaką) oraz koordynator widowiska, właściciel prywatnego muzeum pojazdów militarnych, poszukując tematu do inscenizacji, od razu pomyślał o zrzucie cichociemnych. - Była to pierwsza scena, która przyszła mi na myśl, ponieważ dwa takie zdarzenia rzeczywiście miały miejsce w Rakszawie - zaznacza. I zaraz dodaje, że koncepcja widowiska wyszła od dyrektor GOK - Agnieszki Rzepki.

- Zrzuty zostały dokonane 15 i 16 kwietnia oraz 30 i 31 maja 1944 roku na polanie w rejonie Rakszawa Górna-Brzóza Stadnicka - precyzuje historyk Andrzej Borcz. - Zaszyfrowanym sygnałem informującym o drugim zrzucie w placówce "Paszkot" było nadanie słynnej przedwojennej piosenki "Umówiłem się z nią na dziewiątą" przez Radio BBC w Londynie. Cichociemni zostali rozprowadzeni do "melin", a otrzymane drogą lotniczą zasoby przewieziono furmankami i ukryto w magazynach-schronach.

Rekonstruktorzy planowali, by inscenizację rozpocząć od odtworzenia sceny skoków spadochronowych.

- Okazało się jednak, że warunki techniczne są niesprzyjające, na miejscu jest za dużo przeszkód terenowych - zdradza Maczuga. - Akcja zaczyna się więc w momencie, kiedy cichociemni już wylądowali. Problemem było także skompletowanie dwóch zaprzęgów furmanek na żelaznych kołach, bo w tej chwili takie pojazdy już prawie "wyginęły". Na szczęście, okazało się, że posiada je Zdzisław Strzępka, który wypożyczył nam również konie.

Drugim, bardzo spektakularnym, wydarzeniem jest inscenizacja walki o Stützpunkt, umocnioną pozycję obrony, w której stacjonowali Niemcy. Wcześniej jednak pokazano scenę, która robi na widzach wielkie wrażenie.

Na drodze ukazuje się niemiecki motocykl z boczną przyczepą, którym przejeżdżają żołnierze patrolujący okolicę. Nagle rozlega się huk i jeden z Niemców zostaje wyrzucony na zewnątrz. Zabija go granat rzucony przez partyzanta. Drugi z Niemców jest ranny.

- Rekonstruktorzy zagrali tę scenę jak profesjonalni aktorzy! Pirotechnika także została świetnie dobrana - zachwyca się Maczuga.

Historycy potwierdzają, że takie wydarzenie miało miejsce w Rakszawie.

Partyzanci atakują

Atak na niemiecki posterunek poprzedza rozpoznanie przeprowadzone przez wiejską kobietę sprzedającą Niemcom żywność. W tę rolę wciela się Dorota Burda. Partyzanci skradają się w okolice Stützpunktu - i rozpoczyna się wymiana ognia. Niemcy, widząc tyralierę zbliżającą się do bunkra, używają działa, o którym akowcy nie mają pojęcia. Dowodzący akcją porucznik "Dąb" zarządza odwrót.

To, czego nie widać na arenie wydarzeń, dopowiada narrator. Od niego publiczność dowiaduje się, że Niemcy utracili łączność z Łańcutem, nie działała radiostacja ani linia telefoniczna. Okupanci nie wiedzą, czy wkrótce mają się spodziewać kolejnego ataku "bandytów".

- Betonowy schron, transporter opancerzony, dwa karabiny maszynowe, duże składy paliwa i przeciwnik, o którym nadal nic nie wiedziano - tak opisuje narrator sytuację żołnierzy Wehrmachtu.
Nagle słychać wybuchy, Stützpunkt zostaje zasnuty pyłem. Partyzanci, używając moździerza, ostrzeliwują posterunek od strony lasu.

- Dowódca Hermann Kumke to żołnierz doświadczony na froncie wschodnim. On i jego żołnierze wiele rzeczy już widzieli, ale tego się nie spodziewali - mówi narrator.

Akowcy przystępują do kolejnego ataku od strony frontu. Po zaciętej walce Stützpunkt zostaje zdobyty. Wielu Niemców ginie, pozostali trafiają do niewoli. Z rękami w górze są prowadzeni do lasu. Furmanki zabierają rannych, którymi opiekują się sanitariuszki. Żołnierze wywożą zdobytą radiostację, broń i żywność, a Stützpunkt wraz z magazynem paliwa zostają wysadzone.

- Oprócz rekonstruowania autentycznych wydarzeń z Rakszawy, musieliśmy wprowadzić do scenariusza trochę fikcji - zdradza Bogdan Maczuga. - Fikcyjnymi postaciami były wieśniaczka - agentka - i niemiecki dowódca Hermann Kumke. Scena zdobywania Stützpunktu nawiązywała do wydarzeń dotyczących leśnego magazynu amunicji w Dąbrówkach. Magazyn ten nie został wysadzony, wręcz przeciwnie - partyzanci poprzecinali przewody, uniemożliwiając wysadzenie go przez Niemców na krótko przed wejściem Armii Czerwonej. To w zasadzie uratowało przed zniszczeniem część Rakszawy i Dąbrówek, ponieważ w magazynie znajdowała się amunicja do artylerii. Nawiązaliśmy też do wypraw oddziałów AK do magazynu w Nowej Sarzynie, gdzie kilka razy zostały zdobyte amunicja i broń.

Pirotechniką zajmował się Artur Sobieraj z Piotrkowa Trybunalskiego. - Przyznał, że wysadzenie Stützpunktu robił po raz pierwszy - dodaje pan Bogdan. - Na szczęście, przeprowadził to bardzo sprawnie i bezpiecznie. Bardzo dobrze układała się także współpraca ze strażą pożarną z Rakszawy i Łańcuta, które dbały o bezpieczeństwo.

W inscenizacji wzięło udział kilka grup rekonstrukcyjnych.

- Dziś odtwarzaliśmy oddział partyzanc- ki - mówi Michał Flis, prezes Podkarpackiego Stowarzyszenia Miłośników Militariów. - W umundurowaniu mam różne elementy: zdobyczne na żołnierzach niemieckich buty - oficerki, spodnie - pumpy, niemiecką kurtkę maskującą, kaburę do pistoletu "Walter P38", do tego polską przedwojenną czapkę -rogatywkę. Wzorujemy się głównie na archiwalnych zdjęciach, opisach z książek, na spisanych wspomnieniach partyzantów.

- Mój strój to także mieszanka wszystkiego, co się dało: czapka żołnierza polskiego 1939, koszula i spodnie radzieckie, ładownica i torba na granaty, również radzieckie, oficerki polskie - wylicza Anna Kopacz z Grupy Rekonstrukcji Historycznej "Rusal", która grała partyzantkę.

- Nasza grupa wcieliła się w niemiecką jednostkę pancerną - dodaje Leszek Szrejder, prezes GRH "Reichshof 1944". - Byliśmy ubrani w uniformy letnie, drelichowe. Jeśli chodzi o broń, mieliśmy standardowe wyposażenie czołgistów.

Fajne te wybuchy

Widowisko obserwowała licznie zgromadzona publiczność w różnym wieku.

- Podobał mi się duży wysiłek tych żołnierzy, a także wybuchy. Wszystko było tak zgrane, że aż ciarki przechodziły człowiekowi na ten widok - wychwala Zdzisław Kwoszcz, mieszkaniec Rakszawy.

Wybuchy zrobiły także wrażenie na jego wnuku. - Najbardziej podobały mi się efekty pirotechniczne. Takie widowiska na pewno przybliżają historię - stwierdza Bartosz Kwoszcz, uczeń pierwszej klasy gimnazjum.

- Wojna to niszczenie - mówi pirotechnik Artur Sobieraj. - My pokazujemy tę wojnę głośną, gdzie sypie się kurz, gdzie palą się budynki. Tak naprawdę nie kruszymy betonów, nie rozsadzamy ziemi. Używamy m.in. torfu, cementu, co daje wizualnie bardzo podobne efekty.

- Rekonstrukcja była dużym przedsię- wzięciem, które z początku wydawało się nierealne - mówi Maczuga. - Teraz odczuwamy wielką satysfakcję. Odbiór widowiska przez publiczność utwierdził nas w przekonaniu, że ten wysiłek był warty tego poświęcenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24