Cmentarze w Rzeszowie zamknięte na kłódkę. Na Wilkowyi porządku pilnuje Straż Miejska

W piatek, 20 minut przed godz. 16, premier Mateusz Morawiecki ogłosił na konferencji prasowej w Warszawie, że cmentarze w całej Polsce zostaną zamknięte 31.10, 1.11 oraz 2.11. Czyli na czas, kiedy większość Polaków odwiedza groby swoich bliskich.

- Wczoraj, jak się ludzie dowiedzieli, że premier zamyka, to był jeden wielki bieg - wspomina pani Katarzyna, która sprzedaje chryzantemy pod bramą cmentarza na Wilkowyi. - Korek był ogromny, a na cmentarzu tłumy.

Podobnie było zresztą na nekropoliach w całym regionie.

- Jeśli rząd chciał swoją decyzją uchronić ludzi przed wirusem na przepełnionych cmentarzach, to mu się niezbyt udało - komentowali ludzie.

A jak wyglądają rzeszowskie cmentarze dzisiaj?

Na schodach prowadzących do bramy oraz przed samą bramą na Cmentarza Pobitno stoją znicze oraz chryzantemy.

Kwiaty rozstawiła tam pani Marzena, która wraz z rodziną zajmuje sie handlem takimi kwiatami i innymi akcesoriami cmentarnym. Z kolei znicze położyła starsza pani, która chciała odwiedzic groby bliskich.

- Nie mogąc wejść na cmentarz, zostawiła je przed bramą. Potem z płaczem chwilę pomodliła się przed wejściem - relacjonuje pani Marzena.

Na bramach cmentarzy pojawiły się kartki z informacją, że decyzją rządu nekropolie zostały zamknięte. Na Wilkowyi na Cmentarzu Komunalnym widać patrole Straży Miejskiej, które pilnują tego nakazu.

To budzi w ludziach skrajne emocje.

W pobliżu cmentarza przy ul. Cienistej ktoś powiesił karton z napisem "Panie Morawiecki, cofam ci moje poparcie".

- Jestem obudzona, że są zamykane cmentarze, które są na wolnym powietrzu. Gdzie możemy zachować dystans i wszyscy chodzimy w maseczkach. To zamach na naszą tradycję, na nasze wartości - mówi nam pani Aleksandra, spotkana w pobliżu cmentarza. - To strasznie zabolało ludzi, zwłaszcza tych starszych.

Kobieta zwraca uwagę, że większość seniorów na cmentarz przyjechałaby samochodem z rodziną, z którą przebywa na co dzień, a nie w autobusach, gdzie naraziliby się na kontakt z obcymi ludźmi.

- Ten zakaz to pic na wodę. Tylko wkurzyli ludzi - kończy wyraźnie zdenerwowana.

I choć cmentarze są niedostępne, to w ich pobliżu cały czas pojawiają się ludzie. Kupują chryzantemy i znicze, by wspomóc pozostawionych na lodzie handlarzy.

- W Przemyślu jakoś poszli po rozum do głowy. Szkoda, że w Rzeszowie nie - wzdycha starszy mężczyzna, który kupił właśnie doniczkę z kwiatami.